wtorek, 6 października 2015

THE NAMES



Czym tak naprawdę jest organizacja The Names? Kto w rzeczywistości zarządza rynkami finansowymi na całym świecie? Jaką rolę odgrywają w tym wszystkim tajemnicze istoty znane jako Dark Loops? I wreszcie, kto oraz dlaczego zamordował Kevina Walkera? Czasami lepiej nie znać pewnych odpowiedzi...

W ofercie imprintu Vertigo w ostatnim czasie trudno było mi wyłapać jakieś nowe tytuły, które znacząco wybijały się poziomem ponad przeciętność, i które z miejsca sprawiałyby, że chciałoby się z danym komiksem obcować na dłużej, niż tylko premierowy numer. Zupełnie inaczej ma się sprawa z mini serią THE NAMES, do której scenariusz napisał znany szerszej rzeszy odbiorców Peter Milligan, a rysunki stworzył pochodzący z Argentyny Leandro Fernandez. Już po przeczytaniu zapowiedzi w internecie wiedziałem, iż jest to coś właśnie dla mnie, a po przeczytaniu kilku pierwszych stron komiksu utwierdziłem się tylko w tym przekonaniu. Innymi słowy, całkiem przypadkiem odkryłem niezwykle interesujący komiks, który trzyma w napięciu od początku, aż do samego końca. 

Wszystko zaczyna się od przysłowiowego trzęsienia ziemi, a później napięcie tylko rośnie. Handlowiec Kevin Walker zmuszony zostaje popełnić samobójstwo wyskakując z 51-ego piętra jednego z wieżowców. Jego druga żona, dwa razy młodsza od swojego męża instruktorka fitness, nie wierzy w to, że Kevin mógł zdecydować się na taki krok. Katya Walker tym samym rozpoczyna własne śledztwo, które ma na celu odkrycia prawdy, jaka stoi za tym tragicznym zdarzeniem. Kobieta nie zdaje sobie jednak sprawy, że taką decyzją sprowadza kłopoty nie tylko na siebie, ale i swoich najbliższych.

Katya to z pozoru piękna i młoda czarnoskóra kobieta, której jak twierdzi większość patrzących z boku, od początku zależało jedynie na pieniądzach Kevina. Ciężkie doświadczenie życiowe sprawia jednak, że zachodzi w niej przemiana. Posuwa się do brutalnych i nieczystych zagrań, a tym samym dostosowuje się do reguł gry, jakiej nieoczekiwanie stała się częścią. W pogoni za prawdą i sprawiedliwością towarzyszy jej 16-stoletni Philip, który jest niedojrzałym emocjonalnie, ale za to niezwykle inteligentnym synem Kevina z pierwszego małżeństwa. Oboje chcąc nie chcąc bardzo szybko stają się duetem detektywów, którzy wykorzystują wskazówki pozostawione dla nich przez przewidującego swoją rychła śmierć Kevina. Dodatkowej pikanterii ich poczynaniom dodaje fakt, że jedno z nich wpadło drugiemu w oko.

Katya oraz Philip szybko przekonują się, że zadarli z potężną i bezwzględną organizacją, która ma na swoich usługach wielu mniej lub wyżej postawionych osób, przez co nigdy nie wiadomo, komu można tak naprawdę zaufać. Ktoś chce wstrząsnąć rynkami finansowymi na całym świecie, co jest bardzo nie na rękę organizacji zwanej The Names. Z każdą chwilą na jaw wychodzą kolejne sekrety związane z tą organizacją i z samym Kevinem, a trup zaczyna się ścielić coraz gęściej. Nikt nie jest bezpieczny, a raz zabrnąwszy za daleko nie sposób się już wycofać inaczej, niż zapakowanym w czarny worek. Czytelnik z miejsca zaczyna sympatyzować głównym bohaterom i liczy, że uda im się znaleźć wszystkie odpowiedzi.

Komiks ten obfituje w mnóstwo trzymającej w nieustannym napięciu akcji, nieoczekiwane zwroty sytuacji, a także sporą ilość przelanej krwi i porozrzucane szczątki ludzkiego ciała. W tych krwawych praktykach bryluje niejaki „Chirurg”, którego jak się można domyślić ulubionym narzędziem jest skalpel. Są też elementy związane z manipulacją ludzkim mózgiem i sztuczną inteligencją, które w pewnym momencie sprawiają, że opowieść z detektywistycznej powoli przeobraża się w historię z pogranicza science fiction.

Rysunki to zasługa Leandro Fernandeza, z którego pracami miałem okazję po raz pierwszy zapoznać się ładnych parę lat, przy okazji czytania serii NORTHLANDERS. Jego styl przypomina mi bardzo Eduardo Risso, a trochę także Kelleya Jonesa. Kreska jest może nie z gatunku tych bardzo dokładnych i skomplikowanych, ale dobrze oddaje to, co wymyślił scenarzysta. Jest mnóstwo mroku poprzez ciekawe nałożenie tuszu, a twarze większości „złych” mają celowo nienaturalne, mało sympatyczne kształty.

THE NAMES od samego początku intryguje i stawia mnóstwo pytań, na które chce się znaleźć odpowiedzi wraz z dwójką wiodących postaci. Tempo i sposób prezentowania historii sprawia, że nie sposób się nudzić. Klimatycznie jest trochę tak, jak chociażby w książkach Dana Browna, gdzie jedna tajemnica goni kolejną, nikomu nie można do końca zaufać, a na tropie bohaterów nieustannie znajduje się jakiś psychopatyczny zabójca. Jest to bez dwóch zdań jedna z lepszych rzeczy, jaką udało się w ostatnich latach wydać pod szyldem Vertigo, i której finału nie sposób łatwo przewidzieć. Przemoc, seks, inteligentne zagadki, nowoczesne technologie oraz machlojki związane z rynkiem finansów – to wszystko znajdziecie w tym komiksie. Trzeba jeszcze zachęcać?

Ocena:  5/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów THE NAMES #1- 9

Powyższe wydanie zbiorcze znajdziecie oczywiście w sklepie ATOM Comics

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz