Dzisiejsza recenzja jest
ostatnią, w której na tapetę biorę ukazującą się w ramach Odrodzenia serię o
Latarnikach pisaną przez Roberta Vendittiego. Jest to jednocześnie największy
pod względem objętościowym tom, zawierający aż dziewięć zeszytów regularnej
serii. Całość stanowią teoretycznie dwa story arci, ale w praktyce jest to
jeden duży rozdział, w którym jesteśmy świadkami efektownego starcia pomiędzy
Korpusem Zielonych Latarni, a nowoutworzoną jednostką wymierzającą
sprawiedliwość. Poniżej znajdziecie kilka słów zachęcających do sięgnięcia po
ten tom, który zamyka trwający tak naprawdę od 2013 roku rozdział.
Zgodnie z zapowiedzią Kontrolerzy
powracają, aby wprowadzić w życie drugi etap swojego planu. Planu, który ma na
celu wyeliminowanie ze sceny Korpusu Zielonych Latarni i zastąpienie tej
organizacji własną, która w założeniu będzie lepiej pilnowała porządku we
wszechświecie. Jak na ironię projekt o nazwie Darkstars szybko wymyka się spod
kontroli samych... Kontrolerów, a tym samym każdy pojedynczy złoczyńca zaczyna,
jak chyba nigdy wcześniej, bać się o własne życie. Hal Jordan i jego towarzysze
zmuszeni są sięgnąć po ekstremalne rozwiązania i stanąć na wyżynach swoich
umiejętności, aby zapobiec nieuniknionej masakrze.
Tematem przewodnim ostatniego
wydania zbiorczego jest zderzenie dwóch ideologii, różnica w rozumieniu i postrzeganiu
sprawiedliwości. Problem, z którym nie tylko w historiach obrazkowych, ale również
i w realnym życiu spotykamy się właściwie codziennie. Czy morderca powinien
siedzieć w więzieniu, czy też należy mu się dokładnie taki sam los, jaki on
zgotował swojej ofierze? Przeprowadzamy uczciwy proces, czy też postępujemy w
myśl starożytnej sentencji - oko za ok, ząb za ząb? Venditti przedstawia GLC
jako tych dobrych, zaś Darkstars jako tych złych gliniarzy. Tylko jedna ze
stron może wygrać, tylko jedna koncepcja jest właściwa, bo dla dwóch tak
skrajnych grup nie ma aktualnie miejsca we wszechświecie. Pomysł nie jest może szczególnie
oryginalny, ale jakby nie patrzeć sama realizacja wyszła zadowalająco.
Ze względu na znacznie
liczniejsze siły przeciwnika, Hal Jordan zmuszony jest szukać wsparcia. Każda
para rąk się liczy, a sytuacja wymaga zawiązania niespodziewanych,
"egzotycznych" koalicji. Jak to mówią - wróg mojego wroga jest moim
przyjacielem. Każdy z czterech ziemskich Latarników ma trudną misję do
wykonania, trudne negocjacje do przeprowadzenia. Każdy oczywiście osiąga cel na własny, jakże
charakterystyczny dla siebie sposób. Rozpisanie poszczególnych postaci od
początku stanowiło jeden z najmocniejszych punktów scenarzysty serii, a tutaj
po raz kolejny pokazuje, że potrafi idealnie "wejść" w umysł Hala,
Johna, Guya i Kyle'a. Stewart przykładowo zostaje ukazany jako wybitny strateg,
zaś Jordan to ryzykant, decydujący się na szalony, ale zwycięski manewr, gdy
wszystko inne zawodzi.
Inną silną częścią fabuły są
dynamiczne, efektowne sceny walki, która toczy się zarówno na Mogo, jak i w
sektorze 0001. Jak dodamy do tego nieoczekiwaną propozycję dla Jordana, równie niespodziewaną
decyzję Strażników, dramat głównego złoczyńcy, czy też twist związany z
Gardnerem, to otrzymujemy całkiem ciekawy i trzymający w napięciu produkt.
Jeśli spojrzymy na ten komiks
pod kątem graficznym, to zauważmy ni mniej ni więcej, tylko żelazną
konsekwencję w sposobie wizualizacji przygód Korpusu. Pierwsze skrzypce jak
zwykle gra Rafa Sandoval, niezmiennie dokładny i jak zawsze sprawdzający się
najlepiej w dynamicznych scenach. Artyście temu towarzyszą w mniejszym stopniu
inni stali bywalcy tego tytułu, czyli uwielbiany przeze nie Ethan van Sciver,
Brandon Peterson, oraz gościnnie Fernando Pasarin i Clayton Henry. Żaden z
wymienionych nie rozczarowuje, wręcz przeciwnie, dodaje od siebie coś
unikalnego, co akurat pasuje do konkretnego zeszytu/rozdziału. Od początku
strona plastyczna serii HAL JORDAN & GREEN LANTERN CORPS bardzo mi
przypasowała - idealny dobór rysowników akurat pod ten konkretny komiks - i cieszę się, że sytuacja taka utrzymała się
do samego końca.
DARKSTARS RISISNG to udane
zakończenie równie udanego runu, który trwał przez cztery lata, od startu
Rebirth. Była to w skrócie opowieść o podnoszeniu się z kolan Korpusu Zielonych
Latarni, próbującego odbudować swoje dobre imię i znów stanowić główną siłę
stojącą na straży prawa i porządku w DCU. Scenarzysta tego komiksu wypracował z
czasem własny styl, który oczywiście trudno porównywać do epickiego runu jego
poprzednika, ale który mimo wszystko całkiem fajnie się sprawdził. Robert Venditti
tak naprawdę przejął pałeczkę od Geoffa Johnsa już w 2013, ale dopiero w ramach
Odrodzenia zaczął podążać ścieżką, dzięki której zyskał moją sympatię. Nie
myślałem, że kiedyś to napiszę, ale będę trochę tęsknił za tą wersją przygód
Zielonych Latarni, jaką przedstawił w ostatnim czasie Venditti. Zwłaszcza za
tym, w jak pozytywnym świetle ukazał Johna Stewarta, co nie udało się nawet
wspomnianemu Johnsowi. Najważniejsze jednak, że scenarzysta opowiedział od
początku do końca wszystko to, co pierwotnie chciał pokazać, i że odchodzi
zostawiając po sobie dobre wrażenie. Dostajemy optymistyczne, satysfakcjonujące
zakończenie i zgraną, dobrze rozumiejącą się drużynę.
Szkoda, że w Polsce
zaprzestano wydawania tej serii, gdyż wszystkie siedem tomów stanowi logicznie
zamkniętą całość. Jak już się poznało/polubiło początkowe odsłony, to warto
przekonać się, w jaki sposób twórcy spięli klamrą przygody Hala Jordana, Guya
Gardnera, Kyle'a Raynera czy Johna Stewarta.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów HAL JORDAN AND THE GREEN LANTERN
CORPS #42 - 50
Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz