Strony

Instagram

wtorek, 18 czerwca 2019

WKKDC #74 - SUPERMAN I LEGION SUPERBOHATERÓW


Trzeba było czekać aż 74 odsłony WKKDC, ale jak widać cierpliwość się opłaca. Polski czytelnik komiksów DC wreszcie doczekał się albumu, w którym w głównej roli występuje Legion Superbohaterów. Organizacja ta składa się z licznej grupy nastoletnich bohaterów, pochodzących z różnych planet i dysponujących odmiennymi, unikalnymi mocami, które wykorzystują, aby stać na straży prawa i porządku w odległej o tysiąc lat przyszłości. Grupa powstała z inicjatywy R.J. Brande'a, a pierwszymi członkami byli Saturn Girl, Cosmic Boy oraz Lightning Lad. Inspiracją dla młodych Legionistów i wzorem do naśladowania jest Superman, poprzez prezentowaną za życia postawę oraz wartości, jakimi się kierował. Legionowi w jego przygodach często towarzyszył sprowadzony z przeszłości młody Clark Kent/Superboy, który został swego czasu oficjalnym członkiem tego niezwykłego, posiadającego szeroką grupę sympatyków zespołu.

Run Johnsa w serii ACTION COMICS zaowocował wieloma dobrymi historiami i zapisał się złotymi zgłoskami w historii Człowieka ze Stali. Omawiana historia to moment, kiedy Johns zaczął samodzielnie odpowiadać za scenariusz, a jej akcja rozgrywa się na chwilę przed SUPERMAN: BRAINIAC z tomu 31.

Od czasu KRYZYSU NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH drużyna Legionu przechodziła różne metamorfozy, wymazując nawet na pewien czas Superboya z kontinuum. Chaos powstały w wyniku wcześniejszych kryzysów i rebootów uporządkował dopiero Geoff Johns, a nastąpiło to na łamach ciekawej historii THE LIGHTNING SAGA, czyli crossovera z udziałem Legionu, JSA oraz Ligi Sprawiedliwości z roku 2007. Siódemka Legionistów - bardziej dojrzałe wersje klasycznych członków tego zespołu - pojawiła się nagle na Ziemi w XXI wieku z tajną misją, którą opracował Brainiac 5. Była to pierwsza część trylogii, której środkowa część to właśnie komiks będący przedmiotem tej recenzji, a końcowa to również godny polecenia zbiór - LEGION OF 3 WORLDS. Ze swojej strony polecam zapoznanie się z wszystkim trzema odsłonami, ale co ważne, pierwsza i trzecia część nie są obowiązkowe, aby odnaleźć się i czerpać radość z lektury SUPERMAN I LEGION SUPERBOHATERÓW. Jest to jedna z zalet tego komiksu, w którym co rusz scenarzysta przypomina nam kto jakie ma mocy, czy skąd pochodzi, gdyby czytelnik nie mógł się połapać w nadmiarze przewijających się postaci.

Kal-El zostaje przeniesiony przez Brainiaca 5 do XXXI wieku, aby pomóc swoim dawnym przyjaciołom w czarnej dla nich godzinie. Na Ziemi zapanowała ksenofobia, niechęć do wszelkich innych ras, a co za tym idzie zdominowany przez niepochodzących z Ziemi członków Legion został rozwiązany, a jego przedstawiciele są ścigani przez Kosmiczną Policję. W ich miejsce powołana została nowa Liga Sprawiedliwości z Earth-Manem na czele, składająca się z przedstawicieli Ziemi, odrzuconych wcześniej przez Legion na etapie rekrutacji. Katalizatorem narodzin nienawiści obywateli do obcych stał się fałszywy dokument mówiący o tym, że legendarny Superman nie narodził się na Kryptonie, tylko właśnie na Ziemi. Człowiek ze Stali stoi przed trudnym zadaniem uwolnienia Legionistów, zakończenia rozprzestrzeniającej się nienawiści wobec kosmitów, a także zapobiegnięcia nieuchronnej wojny pomiędzy Ziemią, a pozostałymi członkami Zjednoczonych Planet. Sytuacji zdecydowanie nie ułatwia fakt, że Słońce siłą zmieniono z żółtego na czerwone.

Tolerancja, odrzucenie oraz zemsta to główne tematy, jakie porusza w tej trzymającej w napięciu historii Geoff Johns. Jedna grupa wykorzystuje odrzucenie jako powód do zemsty, zaś druga grupa wyciąga wnioski z pierwszych niepowodzeń i robi wszystko, aby udowodnić swoją wartość oraz przydatność. Dostajemy również kwintesencję tego, kim naprawdę jest Ostatni Syn Planety Krypton. To nie jego niezwykłe zdolności, ale wartości, jakie reprezentuje, czynią z niego Supermana i wzór do naśladowania. Jest tutaj sporo akcji, kilka sentymentalnych nawiązań do oryginalnego Legionu oraz poruszone zostają ważne, uniwersalne kwestie. A wszystko w pokazane z dużym rozmachem, w stylu jakże charakterystycznym dla będącego w swoim żywiole Johnsa.

Obecnie na rynku komiksowym mamy dużą lukę, kilkuletnią przerwę, jeśli chodzi o przygody Legionu Superbohaterów. Fani cały czas niecierpliwie oczekiwali zapowiedzi nowej serii i zastanawiali się, kto mógłby pisać historie z tym zespołem w roli głównej. I taka informacja właśnie  w ostatnim tygodniu się pojawiła, co ciekawe akurat wtedy, gdy u nas można nabyć tom 74 poświęcony Legionowi. Czytając najnowszy tom WKKDC aż łezka w oku się kręci na wspomnienie, jak fajnie jeszcze dekadę temu można było przedstawiać perypetie Cosmic Boya i spółki. Gdyby to właśnie taki zespół twórców podjął się ponownej rewitalizacji Legionu byłbym zapewne na początku wniebowzięty, ale ostatecznie wolałbym widzieć przy tym projekcie kogoś, kto jednak gwarantuje dostarczenie w terminie jednego zeszytu na miesiąc. Z czasem przekonamy się, czy wybrany przez DC do tego zadania, mocno zapracowany Brian Michael Bendis, okaże się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.

Za oprawę graficzną odpowiada sprawdzony, cieszący się dużą popularnością wśród czytelników i doceniany przez Geoffa Johnsa duet Gary Frank (ołówek) oraz Jon Sibal (tusz). Brytyjczyk cieszy się sporym zaufaniem Johnsa, stąd obaj panowie często łączyli w przeszłości siły pracując nad różnymi projektami dotyczącymi Supermana, czy Batmana. W ramach WKKDC to już trzeci album ich autorstwa i w każdym warstwa plastyczna robi duże wrażenie. Kreska Franka jest bardzo szczegółowa, przez co postacie są bardzo wyraziste, a drugi plan przedstawiony nad wyraz dokładnie. Dla wielu fanów, również dla samego scenarzysty tej historii, Gary jest po prostu urodzony do rysowania przygód Supermana, świetnie wczuwając się w tego bohatera i konsekwentnie upodabniając go do Christophera Reeve'a. Artysta genialny (jak tu go nie kochać?), a podziwianie jego prac to dla mnie za każdym razem uczta dla oczu. Nawet, jeśli tak jak w przypadku trwającego DOOMSDAY CLOCK, trzeba długo się naczekać na finalny produkt.

Sekcja poświęcona na galerię okładek do poszczególnych zeszytów składa się z 12 stron. Warte podkreślenia są warianty narysowane przez osoby, które w przeszłości zasłużyły się pracą nad komiksami z Legionem w roli głównej. Chodzi tutaj o Keitha Giffena, Mike'a Grella, czy Steve'a Lightla.

Na koniec tradycyjnie przenosimy się daleko w przeszłość, a konkretnie do ADVENTURE COMICS #247 z roku 1958. Na łamach tego komiksu debiutuje trójka Legionistów, a młody Kal-El zostaje poddany specyficznemu testowi. Jest to jeden z najistotniejszych zeszytów w historii DC, będący odpowiednikiem ACTION COMICS #1 dla fanów Człowieka ze Stali, czy też DETECTIVE COMICS #27 dla wielbicieli Mrocznego Rycerza. Warto przynajmniej dla samej ciekawości przeglądnąć tą liczącą sobie sześć dekad historyjkę, od której wszystko się zaczęło, i której różnych interpretacji na przestrzeni lat doświadczyliśmy.

Jeśli wcześniej słyszeliście/czytaliście, że SUPERMAN I LEGION SUPERBOHATERÓW jest godny polecenia i powinniście prędzej czy później go przeczytać, to były to jak najbardziej szczere i prawdziwe opinie. Świetnie narysowana, sprawdzająca się idealnie jako zamknięta całość, nawiązująca do oryginalnej wersji grupy nastoletnich bohaterów z przyszłości opowieść. Dosyć przystępna dla świeżego czytelnika, a także bogata w pewne nawiązania oraz smaczki dla zagorzałych miłośników drużyny z dalekiej przyszłości. Historia, w której scenarzysta podkreśla najważniejsze wartości, jakimi kieruje się zarówno Legion, jak i Superman. Geoff Johns oraz Gary Frank są tutaj w wysokiej formie, dzięki czemu otrzymujemy jedną z tych najlepszych, wręcz obowiązkowych pozycji, jakie ukazały się pod szyldem WKKDC. Zresztą, swego czasu stworzyliśmy wspólnie z Damianem listę najfajniejszych historii z udziałem Człowieka ze Stali - klik, wśród których nieprzypadkowo figuruje właśnie dzieło Johnsa oraz Franka.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS vol. 1 #858 - 863 oraz ADVENTURE COMICS #247

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz