Strony

Instagram

środa, 22 maja 2024

DC BOHATEROWIE I ZŁOCZYŃCY TOM 73 - GREEN LANTERN: SZMARAGDOWY ZMIERZCH

Zielone Latarnie powracają na łamy kolekcji DC Bohaterowie i Złoczyńcy, co oczywiście niezmiernie mnie cieszy. Komiksy z Halem Jordanem i spółką nie cieszą się niestety na polskim rynku zbyt dużą popularnością (czytaj - nie generują oczekiwanych zysków), a zatem każdy album z Latarniami trzeba traktować jako swego rodzaju rarytas. W ramach kolekcji od Hachette ukazały się do tej pory zaledwie dwa zbiory z Latarniami w roli głównej, odpowiednio tom 51 oraz tom 64, przy czym warto od razu podkreślić, że oba stały na wysokim poziomie. Najnowszy zbiór to kolejna nowość, jaka zabiera nas w podróż w sam środek lat 90-tych i przedstawia niezwykle ważne wydarzenia nie tylko dla świata Zielonych Latarni, ale także dla całego DCU. Gdy jeden bohater upada w jego miejsce rodzi się inny, a po zmierzchu nastaje nowy świt.

Pod koniec roku 1993 Ron Marz rozpoczął swój długi run w ramach serii GREEN LANTERN v3 od potężnego przysłowiowego trzęsienia ziemi, a konkretnie od trzęsienia na Oa oraz w Korpusie Zielonych Latarni o magnitudzie grubo ponad 9. Już sama kultowa przecież okładka mówi nam wiele na temat tego, z czym będziemy mieli do czynienia w omawianym komiksie. Bije z niej wyraźne szaleństwo, a widząc Hala z tymi pierścieniami  na rękach mam przed oczami Golluma syczącego -  "moje skarby!"

Komiks ten składa się tak naprawdę z dwóch historii. Ta pierwsza, krótsza, skupia się na Halu Jordanie, zamykając kilkuletnie przygody z jego udziałem, jakie zainicjowane zostały w mini serii EMERALD DAWN/SZMARAGDOWY ŚWIT. Trzyczęściowa opowieść "Szmaragdowy Zmierzch" zahacza o jubileuszowy, pięćdziesiąty zeszyt serii, w którym nowy scenarzysta ukazał symboliczny upadek Hala Jordana. Wspomniany Jordan uważany był przez wielu za największego spośród wszystkich Green Lanternów, który z dumą oraz poświęceniem wykonywał swoje obowiązki strzegąc prawa i porządku nie tylko na Ziemi, ale i w całym kosmosie. Jak się okazuje każdy superbohater ma jednak jakieś limity, granice wytrzymałości psychicznej, które w pewnym momencie także Hal zdecydował się przekroczyć. Coś w nim pęka, puszczają hamulce, pragnie większej mocy, jaka pozwoli mu wskrzesić miliony zamordowanych osób. Wszystko przez atak Mongula, który współpracując z Cyborgiem-Supermanem doprowadził do całkowitego zniszczenia Coast City. Ukochane miasto naszego bohatera w jednej chwili zniknęło z powierzchni planety. Już pierwszy kadr tego komiksu nawiązuje do zakończonej chwilę wcześniej historii "Rządy Supermanów". Omawiany tom jest jej bezpośrednią kontynuacją, smutnym i emocjonalnym epilogiem patrząc od strony Jordana, czyli w rzeczywistości największego przegranego w całej sadze związanej ze śmiercią oraz powrotem Człowieka ze Stali. Hal nie zyskuje zrozumienia w oczach swoich zwierzchników, a desperacja, uwolniony gniew oraz szaleństwo zaczynają kierować jego poczynaniami. Wchodzi tym samym na ścieżkę, z której nie ma już dla niego powrotu. A przynajmniej tak się wtedy wydawało. Dopiero Geoff Johns zdecydował się na przywrócenie Hala Jordana z powrotem na należne mu miejsce i odbudowanie wszystkiego tego, co ten dziesięć lat temu zniszczył. Przy okazji tłumacząc zachowanie Jordana wpływem żółtej istoty ukrytej w Centralnej Baterii Mocy. Ale to już inna piękna historia, którą (na razie tylko w oryginale) można przeczytać w ramach mini serii GREEN LANTERN: REBIRTH z roku 2004.

Druga część zbioru to nagła zmiana scenerii, powrót na Ziemię i rozpoczęcie nowego rozdziału w całej mitologii związanej ze światem GL. Coś się kończy, ale zarazem coś się zaczyna. Gdy jedna gwiazda upada, w jej miejsce pojawia się zupełnie nowa, jeszcze bardziej lśniąca. Kyle Rayner to rysownik, artysta, na którego palcu za sprawą Gantheta wylądował ostatni ocalały zielony pierścień mocy. Tym samym stał się on czwartym już w kolejności (po Jordanie, Gardnerze oraz Stewarcie) ziemskim Zielonym Latarnikiem, jakiemu powierzono pod opiekę sektor 2814. Różnica jest jednak taka, że tym razem nie ma już praktycznie Korpusu, nie ma nawet innych Zielonych Latarników, pozostał jedynie ostatni ze Strażników Wszechświata. Kyle jest teraz jedynym Green Lanternem, zdanym tylko na siebie, gdyż nikt nie jest w stanie go przeszkolić, zapoznać z działaniem pierścienia mocy. Wszystko wychodzi w praktyce. Rayner na przestrzeni tych kilku zeszytów odnotowuje pierwsze zwycięstwa, ale również doświadcza pierwszych bolesnych porażek, dramatów. Na jego drodze stają tacy złoczyńcy, jak Major Force oraz żądny rewanżu Mongul. Spotyka również Supermana oraz Alana Scotta, który wyjaśnia zielonemu w temacie (hehe) chłopakowi pokrótce historię Korpusu oraz losy jego poprzednika. Akcji jest całkiem sporo, nie sposób ani przez chwilę się nudzić.

Kyle Rayner rozgościł się na łamach serii GREEN LANTERN v3 na prawie dziesięć lat, czyli aż do jej zakończenia w roku 2004. Stworzył nie tylko zupełnie nowy, odmienny od standardów strój (w tym maska, która wreszcie chroni tożsamość), ale tchnął przy okazji zupełnie nową jakość, jakiej temu komiksowi od pewnego czasu ewidentnie brakowało. Sytuacja z zamianą Hala na Kyle'a jest dla mnie bliźniaczo podobna do roszady, jaka nastąpiła w świecie Flasha. Zarówno Barry, jak i Hal uznawani są powszechnie za najbardziej popularnego, prawdziwego Flasha oraz Green Lanterna, ale to właśnie ich zmiennicy - Wally oraz Kyle - okazali się z perspektywy czasu postaciami znacznie ciekawszymi, z większym potencjałem.

GREEN LANTERN: SZMARAGDOWY ZMIERZCH, jak łatwo zauważyć, nie jest tego typu opowieścią, do której łatwo podejść z marszu, i która posiada zamknięte zakończenie. Bardziej jest to wycięty fragment z większej całości. Z jednej strony konsekwencja wielu wcześniejszych wydarzeń, nie tylko w ramach ongoingu GREEN LANTERN, zaś z drugiej stanowiąca wstęp do innych, ciekawych historii. Widać to zresztą już po pierwszym kadrze, gdzie mamy Jordana klęczącego z ręką na temblaku, co generuje sporo pytań już na wstępie. Warto znać szerszy kontekst i całą podbudowę, dlatego np. dobrze byłoby zapoznać się z wcześniejszymi przygodami Hala przedstawionymi w serii wydawanej kiedyś przez Tm-Semic, później sięgnąć po sagę dotyczącą śmierci i powrotu Supermana, albo chociażby po same "Rządy Supermanów". Bardzo istotne wydarzenia, czyli sygnał do zniszczenia Coast City nastąpił w SUPERMAN v2 #80, zaś pamiętny pojedynek z Mongulem miał miejsce w GREEN LANTERN v3 #46. Po zakończonej lekturze wypadałoby sięgnąć natomiast po GODZINĘ ZERO: KRYZYS W CZASIE (tom 36 kolekcji), czyli bezpośrednią kontynuację tego albumu oraz po OSTATNIĄ NOC (tom 60). To tam zobaczymy dalsze losy Hala/Parallaxa. Wiem, to nie jest komfortowa sytuacja, ale nikogo chyba już nie dziwi, że Hachette wydaje coś w innej, losowej kolejności, a nie zgodnie z chronologią.

Upadek Hala Jordana to przede wszystkim obfitujące w zielone fajerwerki widowisko, gdzie ukazane zostają efektowne starcia, ktoś umiera, ktoś nieoczekiwanie powraca z niebytu, coś wybucha. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja z mocnym finałem na Oa. I pal licho, że ręka Jordana nagle się naprawiła, a sam jeden jadąc na adrenalinie nagle jest w stanie z dużą łatwością zmieść cały Korpus. Trochę naciągane, ale czego się nie robi, żeby zrobić fajne widowisko ;) Z kolei rozdziały poświęcone Raynerowi to takie czysto superbohaterskie klimaty z tamtego okresu, czyli w większości starcia dobry kontra zły. Nie ma jakiegoś wielkiego użalania się po stracie bliskiej osoby, nie ma też uzasadnionego nagłego ulotnienia się Gantheta. Nie wszystko ma ręce i nogi, można było to zrobić z pewnością lepiej, ale ok, to co najważniejsze czytelnik dostał. 

Do stworzenia warstwy graficznej przyczyniło się kilku artystów, z czego najwięcej miejsca przypadło w udziale duetowi Darryl Banks (ołówek) oraz Romeo Tanghal (tusz). Dla Banksa praca nad serią GREEN LANTERN rozpoczęła się właśnie od historii "Emerald Twilight" i od tej pory stworzył kilkadziesiąt zeszytów w ramach tego tytułu. Był to najlepszy okres w jego karierze, dzięki któremu stał się rozpoznawalnym artystą. To właśnie jemu zawdzięczamy projekty strojów Kyle'a Raynera, czy Parallaxa. Ilustracje jego autorstwa są czytelne, szczegółowe, czyste, ale ciężko stwierdzić, aby jakoś szczególnie wyróżniały się na tle innych superbohaterskich komiksów z lat 90-tych. Podobnie zresztą jak prace innych rysowników, jacy w różnym stopniu przyłożyli swoją rękę do oprawy plastycznej tego albumu. Nie ma żadnego rozczarowania, brak błysku geniuszu i oryginalności, po prostu solidna robota, która uprzyjemnia lekturę.

Minęły trzy dekady od publikacji oryginalnego materiału, ale nadal stanowi on klasykę, po którą prędzej czy później warto sięgnąć. Nie jest to dzieło wybitne, niektóre rzeczy mogą być już nieaktualne, niektóre mogą śmieszyć pod kątem realizacji, ale nie można odmówić Marzowi, że nieźle namieszał swego czasu w mitologii związanej z Latarnikami. Ależ to musiało szokować i cieszyć zarazem czytelnika, który te trzy dekady temu na bieżąco zbierał zeszytówki z Latarniami, normalnie zazdrość. W każdym razie, pomijając pewne niedociągnięcia, są to na tyle przełomowe momenty, że każdy fan świata DC powinien te rozdziały znać. Oczywiście polecam, bo czyta się szybko i z przyjemnością, jedna z perełek całej kolekcji. Mam już co prawda w dwóch wersjach anglojęzycznych, ale nie zaszkodzi przytulić również tej od Hachette :) W kolejce do publikacji czeka jeszcze wiele istotnych, klasycznych historii z udziałem Zielonych Latarni i mam cichą nadzieję, że prędzej czy później chociaż części z nich doczekamy się po polsku.

---------------------------------------

I jeszcze rzut oka na to, co czeka nas w dwóch kolejnych odsłonach kolekcji. 5 czerwca ukaże się tom 74 SUPERMAN ODRODZENIE: PRÓBY SUPERSYNÓW. Dubel, ale jakże przyjemny dubel, zawierający materiał z drugiego trejda rewelacyjnej serii, która ukazywała się w ramach Odrodzenia ze scenariuszem Petera Tomasi i Patricka Gleasona. Jak nie posiadacie wydania Egmontu sprzed kilku lat, to bierzcie śmiało. Z kolei 19 czerwca ukaże się tom 75 NOWI NASTOLETNI TYTANI: TERMINATOR I TRYGON. Klasyczne przygody z początku lat 80-tych, kiedy to swój legendarny run rozpoczęli Marv Wolfman oraz George Perez. Klasyka gatunku, zdecydowanie warta zakupu. Ten drugi komiks z przyjemnością zrecenzuję na blogu.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów GREEN LANTERN v3 #48 - 55.

Autor: Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję i info jak ten tom kolejnosściowo pod kątem fabuły umiejscowić w innych wydanych w kolekcji👌💪 Pzdr!

    OdpowiedzUsuń