Strony

Instagram

niedziela, 2 czerwca 2024

BATMAN ZIEMIA NICZYJA, TOM 3: WALKA O GOTHAM

Dziś wracam do wydawanego przez Egmont cyklu, który wywołuje duże zainteresowanie oraz emocje wśród fanów komiksów superbohaterskich, na którego kolejne odsłony czeka się z dużym podekscytowaniem. I to bez znaczenia, czy zna się całość w oryginale, czy też odkrywa się tę historię po raz pierwszy. WALKA O GOTHAM to trzeci z siedmiu tomów długiej, wciągającej i wielowątkowej sagi związanej z upadkiem miasta Batmana, jaka rozegrała się pod koniec lat 90-tych. Jednocześnie jest to najchudsza z dotychczasowych odsłon cyklu, licząca blisko 400 stron. Jakby ktoś tęsknił za większymi "cegłami", to z pewnością doczeka się takowych w ramach pozostałych czterech tomów. Do tej pory sytuacja nie prezentowała się zbyt optymistycznie, a wszelkie próby ratowania Gotham były niczym mały plaster nałożony na otwarte złamanie. Czy tam, gdzie już nawet Mroczny Rycerz nic nie wskóra, Bruce Wayne da radę ugrać coś więcej? Oto ostatnie odliczanie i ostatnia prosta przed nową, ponurą erą w dziejach Gotham.

Bruce: "Wierzę w to miasto i jego mieszkańców. Spójrzcie, ile przeżyli. Nie możecie ich teraz zawieść"

Jest źle. Jest bardzo źle. Jest wręcz beznadziejnie. Kiedy rząd Stanów Zjednoczonych zanosi się ze spisaniem Gotham City na straty, jedyną nadzieją może okazać się głos Bruce'a Wayne'a, który w Waszyngtonie spróbuje znaleźć sprzymierzeńców w kwestii natychmiastowej pomocy finansowej dla swojego miasta. Tymczasem na przeciwległym biegunie pojawia się Nicholas Scratch, czyli człowiek zdeterminowany doprowadzić do szybkiego upadku Gotham, skutecznie przekonując do swojej wizji większość Amerykanów. Plany Scratcha i jego najemników spróbują powstrzymać bohaterowie na czele z Nightwingiem, Robinem oraz Azraelem. Żadne heroiczne wyczyny nie są jednak w stanie zatrzymać tego, co nieuniknione.

Omawiany zbiór zawiera wszystkie zeszyty stanowiące story arc "Road to No Man's Land" plus odrobinę innego materiału. A skoro widzimy dopisek "Road to..." wiadomo zatem, że jesteśmy na ostatniej prostej, że za chwilę nastąpi właściwe uderzenie. Odpowiednie pionki zostają rozstawione na planszy we właściwych dla siebie miejscach i przygotowany zostaje odpowiedni grunt pod przyszłe wydarzenia, starcia, mniejsze bądź większe wątki. Główne i zarazem najistotniejsze  wydarzenia rozgrywają się na kartach serii BATMAN oraz DETECTIVE COMICS. Pozostałe rozdziały albo rozwijają pewne ukazane tam kwestie (AZRAEL), albo zapraszają nas w ramach przerywnika za mury Arkham (BATMAN: SHADOW OF THE BAT), albo też serwują krótkie historyjki skupione na wybranych bohaterach, nakreślając szerszy obraz chaosu i tragedii, jakie rozgrywają się w Gotham (BATMAN: CHRONICLES). W porównaniu do poprzedniego tomu stopień zróżnicowania jest nieco mniejszy, więcej rzeczy zazębia się ze sobą, a mniej mamy luźno wrzuconych wątków. 

Najważniejszą historią dla przebiegu akcji jest bez wątpienia ta, w której Bruce Wayne w ostatnim akcie desperacji udaje się do stolicy, aby przekonać kongres do swojej racji i wstawić się za kilka milionów mieszkańców Gotham. To jedna z tych sytuacji, gdy trzeba zrezygnować z kostiumu na rzecz garnituru, gdyż nie wszędzie i nie zawsze strój nietoperza otwiera wszystkie drzwi i rozwiązuje wszelkie problemy. Dostajemy długą i emocjonalną przemowę, gdzie podkreślone zostaje to, jak bardzo Wayne kocha okryte złą sławą Gotham, i jak bardzo zależy mu na losie jego mieszkańców. W praktyce konfrontacja z bezdusznymi politykami okazuje się znacznie trudniejsza, niż codzienna walka z groźnymi złoczyńcami. Do tego dochodzą brudne działania oraz kampania nienawiści ze strony tajemniczego Nicholasa Scratcha, co z pewnością nie ułatwia Bruce'owi sytuacji.

Wspomniany Scratch nie waha się pozbawić kogoś życia, aby osiągnąć swój cel, a także zleca różnym najemnikom wprowadzenie w Gotham jeszcze większego chaosu. Nightwing oraz Robin mają zatem pełne ręce roboty, co ukazane zostaje w serii DETECTIVE COMICS. O ile początek z udziałem Fireflya wiąże się z pewną dramaturgią i podkreśla trudności, z jakimi na chwile przed odcięciem Gotham od świata zmagają się Dick oraz Tim, o tyle dalej jest nieoczekiwanie dosyć zabawnie, chociaż może nie było to zamierzone. Wszystko za sprawą zamachowców, których widok wywołał uśmiech na mojej twarzy. To chyba nie było odpowiednie miejsce i czas, aby wprowadzać na scenę tak komicznych i nieudolnych złoczyńców.

W innej opowieści obserwujemy ostatnie godziny dawnego Arkham z perspektywy zarządzającego placówką doktora oraz jego pacjentów. Był tutaj potencjał na pokazanie czegoś więcej, a tak w sumie jedynie Joker próbuje trochę rozkręcić atmosferę. Brutalne zderzenie z rzeczywistością spotyka również Jamesa Gordona, który ma przypisaną łatkę komisarza, jaki doprowadził do upadku swojego miasta. Nie dziwi zatem fakt, że w obliczu izolacji Gotham decyduje się na taki, a nie inny ruch. Żaden alternatywny wybór nie wchodzi w grę. 

Aż cztery rozdziały skupiają się na Azraelu, który dostał do własnej serii na doczepkę Nicholasa Scratcha jako swojego nowego wroga i tak szybko nie uda mu się go pozbyć. Złoczyńca już mu napsuł trochę krwi, a napsuje jeszcze więcej. Jednocześnie Jean-Paul porzuca swój dotychczasowy strój na rzecz nowego, co akurat okazuje się zmianą na gorsze. Nie mogę też pochwalić decyzji o wyczarowaniu przez twórców z kapelusza tajemniczego Scratcha, który jako główny wróg Gotham City prezentuje się bardzo słabo. Gotham musi umrzeć. Bo tak. Koniec i kropka. Brak konkretnej motywacji, niczym nie uzasadniony cudaczny wygląd, specyficzny origin, a do tego trudne dla normalnego śmiertelnika do zrozumienia, że ktoś taki tak łatwo i tak szybko zyskał takie poparcie dla swojej racji. Postać ta wydaje się wciśnięta na siłę i jest strasznie irytująca. Najsłabsze ogniwo tego tomu, a niestety jeszcze tego pana spotkamy.

W ramach urozmaicenia oraz uzupełnienia dostajemy kilka krótszych historii, gdzie pojawiają się nieoczywiści bohaterowie, niespodziewane duety, dobrze chwycone charaktery, a także podkreślenie, jak ludzie mogą się zmienić w obliczu tak wielkiego kataklizmu. Huntress, Question, Barbara Gordon, Man-Bat, Kyle Rayner, Harold, Two-Face, Montoya i jej brat. Bardzo lubię takie wtrącenia i podarowania pięć minut postaciom drugiego planu, aby zobaczyć pewne rzeczy z ich perspektywy. Znalazło się również miejsce na opowieść napisaną prozą przez Grega Ruckę, której zabrakło mi w poprzednim tomie. I zwracam honor Egmontowi, bo faktycznie lepiej było wkomponować ją właśnie w omawiany album.

Dużo punktów zwrotnych. Kto opuści miasto, a kto jednak zostanie? Co z Arkham, co z rezydencją Wayne'ów? Jak teraz będzie wyglądało życie w Gotham i co się stało z Bruce'em, który nagle znika bez śladu? Twórcy zostawiają nas z wieloma znakami zapytania robiąc wszystko, abyśmy sięgnęli po dalszy ciąg. 

Robin: "Przegraliśmy bitwę, co?"

Nightwing: "Ale wojna trwa dalej"

Czas pochylić się nad warstwą wizualną omawianego zbioru. Dostajemy tutaj zgodnie z wszelkimi oczekiwaniami prawdziwy przegląd kadr, czyli prace zarówno tych bardziej, jak i mniej znanych artystów, jacy swego czasu decydowali o wizerunku Gotham oraz jego mieszkańców w batmanowych seriach. Jak zwykle w takiej sytuacji mieszanka stylów jest naprawdę duża, a poszczególne rozdziały potrafią się pod kątem ilustracji różnić wręcz diametralnie. Samych osób odpowiedzialnych za szkice ołówkiem naliczyłem 11, a do tego trzeba dorzucić jeszcze grupę inkerów oraz kolorystów. Nie sposób w takiej sytuacji sprostać oczekiwaniom każdego odbiorcy, bo jest to po prostu niewykonalne. Tym razem żaden z plastyków mnie nie rozczarował i nie odstawał na tyle od reszty, aby popsuć mi przyjemność z obcowania z tym albumem. 

Na plus tradycyjnie weteran Jim Aparo, któremu przypadło w udziale narysowanie najważniejszego story arcu w tym zbiorze. Zwłaszcza błysnął w BATMAN #561, gdzie miał okazję zaprezentować kilka fajnych, całostronicowych plansz. Lepiej niż zazwyczaj wypadł Mark Buckingham, w czym duża zasługa odpowiedzialnego za tusz Roberta Campanelli. Doceniam także krótkie, ale wyróżniające się oryginalną kreską historie od duetu Joe Staton/Bill Sienkiewicz, czy autorstwa Jamesa A. Hodginsa. Najwięcej miejsca otrzymał tym razem Roger Robinson, ale akurat od jego prac bije przeciętność. Kreska, która nie przeszkadza, ale też nie rzuca na kolana. Ale to oczywiście moje subiektywne spostrzeżenia na temat mnogości stylów, jakie spotkamy wewnątrz omawianego albumu.

WALKA O GOTHAM, pomimo trudnych do uniknięcia w tak grubym komiksie kilku słabszych rozdziałów, okazuje się całkiem udanym zbiorem. Czas spędzony nad lekturą absolutnie nie mogę uznać za stracony, wręcz przeciwnie. Ogólnie poziom jest według mnie trochę wyższy, niż w tomie drugim, a całość stanowi niezłą przystawkę i ostatni prolog przed czekającym nas w grudniu daniem głównym. No właśnie, dopiero w grudniu (dotychczasowe tomy to grudzień 2023, luty 2024 i maj 2024) rozpoczyna się ten właściwy, czterotomowy story arc i trzeba się po prostu uzbroić w cierpliwość. Czekać jednak warto, bo to co najlepsze dopiero przed nami. Ktoś jeszcze może przypadkiem nie zaczął zbierać klasycznej bat-historii, jaką jest ZIEMIA NICZYJA? Jak najszybciej to nadróbcie.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #560 - 562, DETECTIVE COMICS #727 - 729, BATMAN: SHADOW OF THE BAT #80 - 82, AZRAEL #47 - 50 oraz THE BATMAN CHRONICLES #14 - 16.

Komiks znajdziecie m.in w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz