Sobota rano stała pod znakiem licznych zwrotów akcji, a dokładniej tego kto z ekipy ostatecznie pojawi się na Festiwalu. Sama MFKa w coraz mniejszym stopniu staje się dla mnie chodzeniem z panelu na panel, a jedynie okazją do spotkania z widywanymi raz do roku znajomymi. Tym razem w sobotę wśród paneli nie znalazłem dla siebie nic ciekawego, oprócz tradycyjnej wizyty na panelu Egmontu. Więcej interesujących mnie rzeczy odbywało się w niedzielę, ale wtedy już odpoczywałem w domu.
Z organizacyjnych rzeczy frustrował brak bankomatu na obiekcie, co w połączeniu z przebudową pobliskiego dworca, gdzie niegdyś można było go znaleźć, powodowało, że jeśli ktoś chciał wyciągnąć gotówkę musiał wyprawiać się na miasto. Jeśli chodzi o stoiska to tradycyjnie na pierścieniu panował olbrzymi tłok, a połowa stoisk sprawiała wrażenie jakby nie miała za wiele wspólnego z komiksami lub grami, ale za to na płycie było już nieco luźniej. Powiązane to prawdopodobnie było z przeniesieniem większości gier do drugiego budynku.
Tak czy inaczej MFKiG było, jest i prawdopodobnie pozostanie dla mnie wydarzeniem na które oczekuję przez cały rok. Choć tak jak wspomniałem tym razem wziąłem udział w wyjątkowo małej ilości paneli, a i moje zakupy wypadły tym razem nadzwyczaj skromnie, to jednak jak co roku bawiłem się świetnie. I za rok pewnie będzie podobnie.
Tomasz Kabza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz