Strony

Instagram

poniedziałek, 9 września 2024

POTWÓR Z BAGIEN: ZIELONE PIEKŁO

Fabuła tego komiksu dzieje się w post-apokaliptycznej przyszłości, w której wściekłe na ludzkość za zniszczenie planety Parlamenty Zieleni, Czerwieni i Gnicia postanawiają się jej pozbyć raz na zawsze. Natomiast jedyna zdolna je powstrzymać istota – Potwór z Bagien - wraz ze swymi bliskim przebywa w zaświatach i nie ma nawet pojęcia o tym co dzieje się na Ziemi.

Jeff Lemire należy do grona moich ulubionych scenarzystów, tak więc sporo sobie obiecywałem po tym tytule. Zwłaszcza, że wcześniej tak dobrze wyszło mu odnowienie Animal Mana w trakcie NEW52. Tym razem spotkało mnie jednak lekkie rozczarowanie. Odniosłem wrażenie jakby plany co do długości miniserii zmieniły się w trakcie jej pisania, bo pierwszy zeszyt jest dosyć powolną rozbiegówką, a sam Swampy pojawia się w nim dopiero na ostatnich stronach. Natomiast następne dwa to istny sprint do linii mety, z dorzuconym po drodze deus (czy tym razem może raczej diabolus) ex machina, aby bohaterowie mogli jak najszybciej poradzić sobie z przeciwnikami. Co boli tym bardziej, że pokazany tu świat i wprowadzone nowe postacie mają całkiem spory potencjał, ale nie mamy ani czasu ani okazji by lepiej je poznać. Z jednej strony choć teoretycznie ważą się w tej historii losy całej planety to nie da się tego odczuć, bo jedyne co widzimy to ze dwa, trzy miejsca, zamieszkane łącznie przez może kilkadziesiąt osób. A jeśli to faktycznie wszystko co pozostało z ludzkości to ma ona i tak przerąbane niezależnie od wyniku starcia z Parlamentami. Z drugiej strony jeśli Lemire skupiłby się na postaciach mogłaby to być interesująca kameralna opowieść, ale zamiast tego są one po prostu rzucane od jednej nawalanki do następnej.

Wszystkie te moje narzekania to chyba jednak właśnie wina wygórowanych oczekiwań. Bo jeśli zapomnieć, że scenarzystą jest Jeff Lemire to mamy tu do czynienia z porządnym i dobrze napisanym mrocznym akcyjniakiem z kilkoma bardzo fajnymi pomysłami oraz doprawionego paroma gościnnymi występami postaci znanych z innych komiksów DC lub nieodżałowanego Vertigo, z których jedna w zasadzie jest wręcz na równi z Potworem z Bagien głównym bohaterem tej historii.

O ile scenariusz pozostawia nieco do życzenia, to wybór Douga Mahnke (wspomaganego przez Shawna Molla w jednym z zeszytów) na rysownika to strzał w dziesiątkę. Rewelacyjnie przedstawia zarówno samego Swampy’ego, jak i jego częstokroć groteskowych przeciwników. Powiem wręcz, że to moim zdaniem najlepsza rzecz jaka wyszła spod jego ręki, bo choć lubię tego rysownika to muszę przyznać, że jego kreska sprawdza się znacznie lepiej w mrocznych, horrorowych opowieściach niż w superbohaterskich, przy których zazwyczaj się udziela. Do tego wspomagany jest tu świetnymi kolorami Davida Barona. Jeśli miałbym się do czegokolwiek przyczepić jeśli chodzi o stronę graficzną, to chyba jedynie do tego, że tła są czasem wyjątkowo ubogie lub wręcz całkowicie ich brak, ale świetne przedstawienie tego co na pierwszym planie nadrabia to z naddatkiem.

Wypadałoby też wspomnieć o samym wydaniu, bo to jest naprawdę pierwszorzędne. Powiększony format, cudna twarda okładka – aż chciałoby się postawić komiks na półce okładką do przodu zamiast zwyczajowo grzbietem. Do tego wewnątrz tradycyjnie możemy też podziwiać w większości fenomenalne okładki oryginalnych zeszytów – te zwykłe rozdzielają poszczególne rozdziały, a alternatywne zebrane są w galerii na końcu albumu.

Jeśli ktoś sięga po ten tytuł zwabiony nazwiskiem scenarzysty to może się podobnie jak ja pod tym względem rozczarować, bowiem daleko mu do jego najlepszych osiągnięć. Ale jeśli chodzi mu o niezły komiks w mrocznych klimatach to może śmiało sięgać, tym bardziej, że ozdobiony jest świetnymi ilustracjami.

Tomasz Kabza

Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów SWAMP THING: GREEN HELL #1-3

Komiks do nabycia w sklepach Egmont i Atom Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz