"Is it the immutable nature of humanity that we create the means of our demise?"
Dziś słów kilka na temat komiksu należącego do inicjatywy The New Golden Age, w ramach której za sprawą Geoffa Johnsa powróciła seria z Justice Society of America w roli głównej, a także ukazało się kilka towarzyszącej jej spin-offów. Wśród tych ostatnich dostaliśmy m.in. omawianą przeze mnie całkiem niedawno na blogu mini serię skupioną na Jayu Garricku. Tym razem natomiast skupię się na innym klasycznym członku JSA, czyli Wesleyu Doddsie/Sandmanie, za którego solowe przygody (wydawane od października 2023 do marca 2024) odpowiedzialny był duet Robert Venditti oraz Riley Rossmo.
Wesley Dodds przez lata doskonalił formułę gazu usypiającego, dzięki któremu mógł prowadzić swoją walkę ze zbrodnią tego świata i nie wyrządzać przeciwnikom trwałej szkody na zdrowiu. Ktoś jednak włamał się do domu Sandmana i ukradł jego sekretny dziennik. To w nim znajdowały się notatki dotyczące nieudanych wcześniejszych eksperymentów i porzucone przepisy na gaz, który mógłby stać się zabójczą bronią. Dodds musi jak najszybciej odnaleźć te skrywane przed oczami innych notatki, gdyż w niewłaściwych rękach mogą stanowić niezwykle niebezpieczne narzędzie, łącznie z wywołaniem kolejnej wojny na skalę światową i śmiercią tysięcy, a nawet milionów ludzi.
W grudniu Egmont zacznie wydawanie SANDMAN: THE MYSTERY THEATRE z dawnego Vertigo (warto sięgnąć). Prawdziwej komiksowej perełki, gdzie Matt Wagner odwala kawał świetnej roboty przedstawiając pierwsze śledztwa i problemy, z jakimi zmaga się pewien majętny, inteligentny, uzdolniony chemik i wynalazca. Odziany w kapelusz, płaszcz, maskę gazową i wyposażony w broń emitującą specjalny środek halucynogenny, a także miewający prorocze sny, toczy walkę z brudem i złem zalegającym w Nowym Jorku jako bohater o pseudonimie Sandman. Trudno stworzyć nowy komiks traktujący o Wesleyu Doddsie i dotykający jego originu nie licząc się z tym, że będzie on porównywany właśnie do tego, co stworzył swego czasu Wagner. Venditti postanowił zmierzyć się z tematem początków działalności Sandmana ze Złotej Ery, czyli jednego z najbardziej rozpoznawalnych członków Justice Society of America, zanim jeszcze wstąpił do wspomnianej grupy, właśnie z myślą o tym, aby chociaż częściowo oddać hołd dawnej serii i przemycić trochę tej specyficznej atmosfery.
Akcja komiksu rozgrywa się w roku 1940. Venditti dobrze wczuł się w pisaną przez siebie psotać. Główny bohater to pacyfista, optymista i romantyk zarazem. Cały czas wierzy, że jeśli ludzie dostaną w swoje ręce odpowiednie narzędzie, to mogą stać się dla siebie lepsi, znaleźć lekarstwo na własne bolączki. Znając z relacji swojego ojca realia I Wojny Światowej, Wesley wymyślił gaz usypiający, pozwalający prowadzić bardziej humanitarną jego zdaniem wojnę ze złem tego świata. Niestety wiele osób ma zupełnie przeciwny sposób myślenia i bez żadnych skrupułów gotowi są wykorzystać wcześniejsze eksperymenty głównego bohatera na różnych wojennych frontach. Bo przecież wojna wymaga ofiar, a zwycięstwo musi być okupione śmiercią w męczarniach wielu ludzi. Doddsowi jest o tyle niekomfortowo i tak usilnie dąży do odnalezienia oraz powstrzymania sprawcy, ponieważ tak naprawdę musi naprawić coś, co sam w dużej mierze sprowokował. Tajemnica powoli wychodzi na jaw, ale zanim dojdziemy do rozwiązania, to po drodze pojawią się mylne tropy, ciekawe zwroty akcji, nie wszystkie osoby z bliskiego otoczenia okażą się godne zaufania, dojdzie do starcia Sandman vs Sandman, a Wesley przekona się na własnej skórze, jak działa jego specyfik.
Sześć zeszytów, zamknięta całość i brak konieczności znajomości innych komiksów poświęconych Sandmanowi ze Złotej Ery, aby zrozumieć tę historię. Fabuła jest stosunkowo prosta, podstawowe fakty dotyczące głównego bohatera Venditti dostajemy klarownie wyłożone, a scena nie jest zbytnio zagracona postaciami. Bardzo przystępny komiks oferujący sporo akcji, mnóstwo gęsto rozpylonego gazu usypiającego domowej roboty, jest też sprawnie uknuta intryga, angażujące czytelnika śledztwo, trochę siniaków i rozlanej krwi, spisek, zdrada i satysfakcjonujący finał, gdzie każdy otrzymuje to, na co zasłużył. Śledzi się to stosunkowo szybko, nie ma zbędnego rozwlekania wątków i poczucia znużenia snutą opowieścią. Scenarzysta dobrał odpowiednie proporcje, przez co komiks okazuje się ciekawszy w odbiorze, niż tego na wstępie oczekiwałem.
Riley Rossmo ma tak unikatowy i charakterystyczny styl rysowania, że nie sposób pomylić prac tego artysty z innymi. O ile w wielu przeczytanych przeze mnie komiksach kreska Rossmo pasuje średnio, a nawet wcale, o tyle tym razem należą się słowa uznania DC, że postawiono na tego konkretnego artystę. Albo mi się tylko wydaje, albo Rossmo ilustruje w sposób bardziej stonowany, niż zazwyczaj, bez przesadnego pójścia w abstrakcję. Całość trzyma równy poziom i szybko można się do tego nieco komicznego (patrząc na wyraz twarzy poszczególnych postaci) stylu przyzwyczaić. Najmocniejszym punktem warstwy wizualnej są bezsprzecznie fragmenty, kiedy na planszach dominuje Sandman otoczony kłębami zielonego gazu, a także sekwencje senne oraz koszmarne wizje.
Podobnie jak w przypadku mini serii poświęconej Jayowi Garrickowi, tak i w tym przypadku jestem w pełni zadowolony z tego, co miałem okazję przeczytać i obejrzeć. Bardzo przyjemna i przystępna dla każdego reinterpretacja początków tytułowego bohatera, stanowiąca mieszankę kryminału, superbohaterskiej akcji, dobrze podkreślająca cechy charakteru i kodeks moralny Doddsa. Zachowując wszelkie proporcje, klimatycznie jest to naprawdę udane nawiązanie do atmosfery, którą znajdziemy w SANDMAN: THE MYSTERY THEATRE. Pozycja ze wszech miar warta polecenia, idealnie sprawdzająca się jako jednorazowa, zamknięta całość.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów WESLEY DODDS: THE SANDMAN #1 - 6.
Wydanie zbiorcze znajdziecie w sklepie ATOM Comics.
Autor: Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz