Strony

Instagram

poniedziałek, 28 kwietnia 2025

BATMAN: YEAR TWO - THE 30TH ANNIVERSARY DELUXE EDITION

"Fear... The Reaper!"

W minionym tygodniu ukazał się, zachwalany przeze mnie w opublikowanej na blogu recenzji, komiks zatytułowany BATMAN: DETEKTYW MROCZNY RYCERZ od Hachette. Całkiem przypadkowo, tego samego dnia co 97 tom kolekcji DC Bohaterowie i Złoczyńcy, w wydanym w USA komiksie BATMAN #159 dostaliśmy konfrontację Bruce'a z Jasonem Toddem, gdzie obaj zaczynają do siebie nagle strzelać z pistoletów. Czytając oba te komiksy powróciły liczne wspomnienia i w głowie pojawiły się obrazy dotyczące historii BATMAN: YEAR TWO z roku 1987. Historii, którą dziś postanowiłem przypomnieć w osobnym poście, a konkretnie recenzując wydany w 2017 roku album BATMAN: YEAR TWO - THE 30TH ANNIVERSARY DELUXE EDITION. Część osób zapewne dobrze kojarzy tę opowieść, zaś pozostali - szczególnie jeśli kolekcjonują tylko polskie wydania komiksów DC - nie mieli okazji jeszcze jej przeczytać. Mając za sobą lekturę wspomnianego BATMAN: DETEKTYW MROCZNY RYCERZ można mieć wrażenie, że nie znając kolejnego story arcu napisanego przez Mike'a W. Barra (z DETECTIVE COMICS #575 - 578) sporo się traci, a run scenarzysty jest niepełny. Zwłaszcza, że historia ta wspominana jest w materiałach dodatkowych z podkreśleniem, iż w momencie premiery był to hit sprzedażowy. A zatem - czy rzeczywiście należy ubolewać na to, że do tej pory nie uświadczyliśmy BATMAN: YEAR TWO w polskiej wersji językowej?

Powracamy do wczesnego okresu działalności Mrocznego Rycerza, jakiś czas po wydarzeniach opisanych w BATMAN: ROK PIERWSZY. Po dwóch dekadach nieobecności do Gotham powraca Reaper/Żniwiarz, aby uwolnić miasto od zalewającego go zła, brudu i zepsucia. W krwawy i brutalny sposób rozprawia się z tymi, którzy według jego mniemania zasługują na karę śmierci za swoje grzechy (prostytutki, drobni przestępcy, szefowie mafii, skorumpowani policjanci itp.). Batman próbuje powstrzymać rozlew krwi, ale w bezpośrednim starciu ponosi druzgocącą porażkę i uznaje, że żarty się skończyły. Zdesperowany Bruce decyduje się na radykalne kroki - nawiązuje współpracę z mordercą swoich rodziców, a także łamie złożoną na grobie Wayne'ów przysięgę. Czy w tym szaleństwie rzeczywiście jest metoda?

Grunt to dobra reklama. Takie elementy, jak tytuł sugerujący, że mamy do czynienia z czymś bliskim komiksowi Franka Millera oraz Davida Mazzucchielliego, a także widok Batmana z pistoletem w ręku na okładce zrobiły robotę. W rzeczywistości jest to mniej więcej ten sam, trochę późniejszy okres, niż w ROKU PIERWSZYM, ale klimatycznie obie historie niemal w całości się różnią. Warto wiedzieć, z czym się mierzymy jeszcze przed lekturą, aby potem nie było zaskoczenia. Barr podkreślał zresztą niejednokrotnie, że nie zamierza kopiować dzieła innych twórców, tylko pójść własną, oryginalną drogą w kwestii początków Człowieka Nietoperza, reinterpretując przeszłość w sposób odmienny od Millera i Mazzucchiellego, sięgając np. chętnie po koncepcje ze Złotej Ery oraz wybierając do swojej opowieści nieoczekiwanego głównego złoczyńcę. To, że Barr lubi przełamywać schematy pokazał już w poprzednich odsłonach serii DETECTIVE COMICS, które poprzedzały YEAR TWO (zeszyty 569 - 574).

Villainem okazał się Reaper, który zadebiutował oryginalnie w BATMAN v1 #237 z roku 1971 za sprawą Dennisa O'Neila, Neala Adamsa oraz Dicka Giordano na podstawie pomysłu B. Wrightsona oraz H. Ellisona. Historia "Night of The Reaper" pojawiła się również w Polsce, w wersji biało-czarnej w ramach zbioru BATMAN: PRZYSIĘGA ZZA GROBU wydanego w roku 1991.

Alan Davis zaprojektował nowy design tej postaci, który kompletnie nie przypomina kostuchy z długą kosą, i który prezentuje się groteskowo w tej pokrytej kolcami czerwonej zbroi oraz specyficznymi sierpami dzierżonymi w dłoniach. A jakby tego było mało, z tych wykończonymi kolcami kul skrywających dłonie, wysuwają się strzelające działka. O ile wygląd postaci może rozbawić, o tyle jego rola w komiksie zasmuca. Wszystko co z nim związane jest do bólu oczywiste, proste, przewidywalne, nie oferuje nic nowego, oryginalnego, tożsamość jest od początku znana, a nawet tragiczna przeszłość nawiązująca w pewien sposób do tragedii Wayne'ów nie robi na odbiorcy większego wrażenia. Bardzo - jak to się mówi - jednowymiarowy złoczyńca, który jak mantrę powtarza cały czas te same, przytoczone na początku recenzji słowa. Reaper posłużył głównie po to, aby wygenerować fizyczne starcie z Batmanem, rozlać trochę krwi, pozbawić parę osób życia w widowiskowy sposób, a także zmusić głównego bohatera do przekroczenia barier, o których naruszenie go nie podejrzewaliśmy. Finałowe starcie nie dostarcza szczególnych emocji i przebiega raczej zgodnie ze spodziewanym schematem, bez zaskoczenia.

Różne wersje Reapera/Żniwiarza pojawiały się w DC na przestrzeni lat, a ostatnio widzieliśmy go w komiksie TWO-FACE (nadal wydawany), gdzie odgrywa rolę sędziego w bardzo specyficznym sądzie. 

Już sama okładka krzyczy WTF?! a jak zajrzymy do środka to niespodzianek czeka na nas znacznie więcej. Czy to rzeczywiście nadal ten sam scenarzysta DETECTIVE COMICS, czy ktoś go podmienił i zapomniał zmienić nazwisko? Twórcy nie hamują się w proponowanych rozwiązaniach, naruszając tak wiele wydawałoby się stałych elementów mitologii Mrocznego Rycerza, że aż trudno uwierzyć, iż ktoś dał na to przyzwolenie. Kontrowersyjny wyczyn Mike'a W. Barra oraz współpracujących z nim artystów przebili po latach dopiero chyba Frank Miller oraz Jim Lee w swoim niesławnym ALL-STAR BATMAN AND ROBIN. Dziwne jest to, że jedno starcie tak mocno wpłynęło na psychikę Bruce'a i ten zdecydował się sięgnąć po broń palną. Ten sam, który widzieliśmy w flashbackach z zeszytu DET. COM. 574 (patrz ponownie album BATMAN: DETEKTYW MROCZNY RYCERZ). Inauguracyjny rozdział nie zapowiadał wcale, ze to będzie tak słaba historia, ale wraz z ostatnią sceną zaczął się automatycznie zjazd po równi pochyłej. Batman z kaburą na piersi wygląda wręcz zabawnie, nienaturalnie, a pistolet zaskakująco szybko staje się jego podstawowym elementem wyposażenia, bez którego nie potrafi się obejść. Pluje z niego ogniem często i gęsto, nawet w stronę Gordona, co jest tak głupim rozwiązaniem, że aż żal to czytać i oglądać. Na pełnej wjechał tutaj tryb Franka Zamka Ukaratora. Zapomnijcie o Batmanie-detektywie. W tym wydaniu gacek nie chce złapać Żniwiarza, tylko go wyeliminować/zabić. Zadziwiająca jest też reakcja na to, jak jego nowy tymczasowy partner decyduje się pozbawić kogoś życia. Ten Batman nie protestuje jakoś mocno, tylko rzuca: "to nie było konieczne", patrząc jak na jakieś przykre i nieprzyjemne zdarzenie, nawiązując do wypowiedzi jednego z rodzimych polityków.

Ale nie tylko Batman zachowuje się tutaj out of character, jak nie on. To samo tyczy się chociażby Gordona oraz Leslie, która tak fajnie została przecież ukazana w przytaczanym już zeszycie DET. COM. 574. Nieładne panie Barr, oj nieładnie. Fabuła w wielu miejscach kuleje, a wśród nich ukazany jakby w pośpiechu, skrótowo i bez jakiejś szczególnie emocjonalnej podbudowy wątek miłosny Bruce'a oraz Rachel. Wiadomo było, że na dłuższą metę taki związek nie ma szans przetrwania, ale w oczy kluje sam sposób, jak sprawę przedstawiono z irytującą mocno Rachel na czele. Scenarzysta jakby specjalnie robił wszystko komuś na złość, podając jak na tacy okazje do krytykowania jego "dzieła", a pozytywów naprawdę ciężko się dopatrzyć. 

Znacznie lepiej wypada kontynuacja/sequel BATMAN: FULL CIRCLE z roku 1991 (one-shot) liczący 64 strony, gdzie powraca zarówno Reaper, jak i mający wreszcie okazję pełnego wykazania się Alan Davis. Jest to domknięcie i spięcie klamrą wątku dotyczącego Batmana, Joe Chilla i jego rodziny, Reapera oraz Rachel. I chociaż nie brakuje tutaj również licznych niezrozumiałych zachowań (dotyczą one np. Robina), a sam punkt wyjściowy i wątek zemsty wydaje się mocno naciągane, to jednak im bliżej końca tym historia ta nabiera ciekawszego kształtu, pojawiają się oczekiwane emocje, postacie zachowują się, tak jak powinny w YEAR TWO, a poszczególne elementy zostają całkiem logicznie sfinalizowanie. Barr schrzanił po drodze wiele rzeczy, ale przynajmniej za finalizację mogę go wyjątkowo pochwalić.

Osobny temat to warstwa plastyczna w YEAR TWO, której ocenę mocno obniża fakt, iż odpowiadają za nią dwaj, dysponujący kompletnie skrajnymi stylami artystów. Alan Davis przygotował jedynie pierwszy zeszyt, zaś kolejne trzy przypadły w udziale młodemu, stawiającemu swoje pierwsze kroki w komiksowej branży Toddowi McFarlane'owi. Już wcześniej Davisowi nie układało się najlepiej w relacjach z redaktorami, gdyż np. jak na ironię wyrabiał się z łatwością w terminach, kiedy inni łapali obsuwy, przez co celowo rzucano mu kłody pod nogi. Czarę goryczy przelała okładka do zeszytu 575, na której na życzenie scenarzysty Alan narysował Batmana trzymającego Mausera C96. Trzyma go również Joe Chill na kilku kadrach wewnątrz numeru. Kiedy DC kazało mu zmienić większą broń na colta (bo z takiej broni zabito Wayne'ów w ROKU PIERWSZYM) Davis odmówił, dlatego za jego plecami korektę wykonał Dick Giordano. Poniżej szkic oryginalnej okładki oraz wersja już poprawiona:

Wściekły Brytyjczyk zrezygnował z dalszej pracy, a jego projekt dokończył McFarlane, którego styl dodatkowo jak na złość czytelnikowi zmienia się podczas rysowania tej historii. W drugim i trzecim rozdziale tusz na ołówek Todda nakłada Alfredo Alcala, natomiast w czwartym McFarlane robi to już sam, serwując nam jakże dobrze znaną i charakterystyczną dla siebie kreskę. Zmian wizualnych w tym komiksie jest zwyczajnie zbyt dużo, jak na tak krótką opowieść. A do tego Todd nie ukrywa krwi, jak jego poprzednik, tylko chlapie nią aż miło oraz dodaje Batmanowi tą przesadnie dużą peleryną, która została zapamiętana chociażby za sprawą tego kultowego już kadru na cmentarzu:

Zarówno Davis jak i McFarlane stworzyli całkiem dobrej jakości rysunki, ale niestety są to odmienne i nie pasujące do siebie wizje. Szkoda, że nie postawiono na kogoś, kto w bliższy Davisowi sposób dokończył by opowieść.

Na szczęście jednolite ilustracje dostajemy w BATMAN: FULL CIRCLE, gdzie powraca Davis wspierany przez innego inkera - Marka Farmera. Obaj panowie dostarczają solidny wizualnie produkt, który przyjemnie śledzi się od początku do końca. Jedyny zgrzyt to dziwna i momentami niekonsekwentna kolorystyka, gdzie np. Batmana w kilku miejscach ma granatowy strój, ale przez większość czasu przybiera on nietypowy, zielony odcień. Nie wiem, czy to celowa sprawka kolorysty (Tom Ziuko), czy błąd w druku/przedruku. W każdym razie nie podoba mi się taki dobór barw.

Dobra, kończę już przeciągać  i przechodzę do podsumowania. Omawiany komiks to przykład na to, jak stosunkowo dobry pomysł na poruszenie ważnych kwestii związanych z przeszłością Batmana i wstrząśnięcie całym jego światem, można łatwo zaorać i zmarnować niefortunnym jego realizacją. Absurd goni absurd, sensu brak, a ilustracje zamiast pomagać tylko dokładają swoją cegiełkę do ogólnego, chaotycznego obrazu, jaki pozostawia po sobie ten komiks. Sequel trochę poprawia sytuację, ale również nie jest pozbawiony wielu wad. Aż szkoda, że scenarzysta popsuł tą opowieścią przyjemny obraz swojej pracy, jaki wyłonił się po przeczytaniu jego wcześniejszych numerów w ramach serii DETECTIVE COMICS. Po latach pojawia się pytanie: jak można było pozwolić na publikację czegoś takiego, i do tego w ramach głównego kontinuum? Na szczęście YEAR TWO i jego kontynuacja zostały szybko wymazane z mainstreamu za sprawą restartu DC Comics z roku 1994 (GODZINA ZERO) i dziś stanowią coś na kształt elseworldu, pewnej ciekawostki.

Powyżej grafika znajdująca się pod obwolutą omawianego wydania

Oczywiście można pomimo negatywnej recenzji sięgnąć sobie po taką ciekawostkę i samemu przekonać się o jej wątpliwej jakości, ale po co tracić czas? Lepiej odświeżyć sobie świetną animację BATMAN: MASK OF THE PHANTASM z roku 1993, która luźno bazuje na elementach tego, co w 1987 roku napisał Mike W. Barr.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #575 - 578 oraz BATMAN: FULL CIRCLE.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz