Już od jakiegoś czasu na polskim rynku możemy śledzić dwie serie będące pokłosiem Syna Supermana oraz Action Comics Philipa Kennedy’ego Johnsona. Serię Superman przejął Joshua Williamson, który już na start proponuje ciekawy motyw. Co jeśli Lex Luthor, odwieczny wróg Kal-Ela zatwierdzi prawnie klasyczne „S” widniejące na piersi Supermana? O tym traktował pierwszy tom, Supercorp, gdzie Clark dostał od odbywającego karę przestępcy dostęp do całej firmy.
W łańcuchach bezpośrednio kontynuuje historię z pierwszego albumu. Tym razem to Pharm i Graft doprowadzają do uwolnienia złoczyńcy o nazwie Chained. Wcześniej to Lex Luthor uwięził go w podziemiach Supercorpu. W tej historii dostajemy nie tylko standardową bijatykę z puentą. Kal-El musi wykorzystać dostęp do technologii Luthora, w tym specjalnej superzbroi. W albumie pojawiają się jego przyjaciele w postaci pozostałych superherosów opatrzonych literą „S”, a nawet Clark trafi w pewnym momencie na dziki zachód.
Williamson proponuje ponownie bardzo ciekawe podejście do Człowieka ze Stali. Pomimo nieustającej akcji, mamy także chwilę na życie prywatne bohaterów. Początek skupia się na wątku szalonych naukowców, po to, aby prędko wprowadzić do historii także rodzinę Luthora, matkę oraz córkę.
Historia wypełniona jest kilkoma ciekawymi podejściami. I choć w pierwszej chwili spotykamy tytułowego Chained, tak bardzo prędko zdajemy sobie sprawę z jego, póki co jednorazowego występu. Później przenosimy się w realia dzikiego zachodu, gdzie Clark w tęsknocie pisze list do Lois, lecz główną osią tej historii jest potyczka z Terra-Manem. Jest to bez wątpienia najlepsza część albumu, bowiem wysyła Supermana w nieznane mu realia, coś, co w pierwszej kolejności przywołuje wspomnienia z Batmana Morrisona, dając tym samym nadzieję na powrót na dłużej. Później z kolei walczy z grupą Lexa Luthora, która rozprzestrzenia po Metropolis nową odmianę kryptonitu.
Superman Williamsona pomimo ogromnych potyczek wprowadza także kilka ciekawych motywów. Lois dalej jest redaktorką naczelną Daily Planet, a Perry White startuje na burmistrza Metropolis. W tym wszystkim Kal-El zarządza nową firmą, co z kolei przypomina nieco Amazing Spider-Mana Dana Slotta, tylko w nieco lepszym, mniej przegadanym wydaniu. Co by nie mówić, motyw jest bardzo podobny.
Drugi tom praktycznie wymienił głównego rysownika z pierwszego. Tym razem dostajemy niemalże kolektyw artystyczny. Gleb Melnikov, David Baldeon, Brudno Redondo… To oni odpowiadają za warstwę graficzną historii, dając niestety dosyć standardowe podejście do postaci. Pomimo że ich style są wyjątkowe kiedy dostajemy je osobno, tak tym razem trudno jest się przywiązać do jednej wizji, bo zaraz przechodzimy do kolejnej. To daje tym samym album zrealizowany co najwyżej należycie. Najprzyjemniej dla oka Supermana narysował Bruno Redondo, znany z Nightwinga. Zwłaszcza podoba mi się jego projekt Człowieka ze Stali w zbroi.
Przewodni artysta z poprzedniego tomu, Jamal Campbell wraca dosłownie na chwilę. Jego styl był bez wątpienia unikatowy w gąszczu tego co dostajemy tutaj, lecz jego pozbawione kontur ilustracje mogły nie przypaść każdemu, zatem jest to bez wątpienia zaleta dla tych, którzy bali się ruszać serii ze względu na ilustracje.
Superman Williamsona to bezapelacyjnie jedna z przyjemniejszych serii, które DC aktualnie proponuje, tym samym przedstawiając wiele oryginalnych i ciekawych wyjść. Nie jest niestety spójna wizualnie, lecz we wszystkim, co oryginalnego proponuje, jest to zaledwie pojedynczy problem. Seria nadal trwa na rynku amerykańskim. U nas za polskie wydanie odpowiada Egmont, więc jeśli myślicie nad daną serią do regularnego czytania, zarówno Superman, jak i Action Comics są dobrymi wyborami.
Egzemplarz do recenzji nadesłało wydawnictwo Egmont, co nie wpływa na ostateczną opinię.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN v6 #6 - 12




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz