niedziela, 22 stycznia 2017

Serialownia #51

Po ponad miesięcznej przerwie wracamy do oceniania kolejnych odcinków seriali (w tym także tych animowanych) z bohaterami z komiksów DC. Na początek jeszcze delikatnie, ponieważ bierzemy na tapetę najnowsze odsłony trzech produkcji. Jak zwykle przestrzegamy przed pojawiającymi się spoilerami i zapraszamy do rozwinięcia posta.
GOTHAM 3x12: Ghosts
Tomek: Powrót GOTHAM po przerwie wypadł niestety blado. Wygląda na to, że scenarzyści cały czas jeszcze wypoczywają, bo scenariusz sprawia wrażenie spisanego w parę minut na kolanie. Wszystkie wątki biegną po linii najmniejszego oporu, przez co całość jest strasznie przewidywalna, a w dodatku okraszona licznymi idiotyzmami. Najlepiej wypadł chyba wątek Pingwina, choć nie ustrzegł się wpadki w postaci martwego od kilku miesięcy bogacza snującego się po ratuszu z zakrwawioną statuetką w dłoni, na którego nikt nie zwraca uwagi. Najsłabiej natomiast fragmenty poświęcone Gordonowi, gdzie niemal każda postać zachowywała się bez sensu. W tej sytuacji cieszę się, że jego problem z Carminem rozwiązał się wprawdzie nijako, ale przynajmniej prędko.
Krzysiek T.: Sam do końca nie wiem, które rozwiązanie jest bardziej nijakie: to, które zaserwowali nam twórcy czy też te, którego byłem pewien po jesiennym finale? Tak czy inaczej GOTHAM faktycznie wraca bez rewelacji i sprawia wrażenie tego, jakby twórcy chcieli jedynie na szybko podomykać wątki z poprzednich odcinków, co zresztą i tak wyszło słabo. Większość postaci zachowuje się idiotycznie i mnie, w przeciwieństwie do Tomka, nie podobał się nawet wątek Pingwina. Także i on bowiem w moich oczach wypadł jako rozegrany na szybko oraz bez polotu. Niezależnie od tego, kto akurat znajdował się na ekranie, facepalmy towarzyszyły mi niemal nonstop. W tym całym szaleństwie najlepiej wypadł Zsasz, który po prostu... był sobą. Końcowa zapowiedź wskrzeszenia Jerome'a (czy to on będzie Salomonem Grundym?) nie łechta właściwie wcale. Słabo.
Piotrek: Powrót i... jeden ze słabszych odcinków sezonu. Tak bardzo zapowiadany powrót Jerome'a będzie w następnym odcinku, a pewnie i tak na koniec. Za to otrzymaliśmy wprowadzenie w tłum Jokerów i całą podstawę pod przemianę Jerome'a w Jokera. Ciekawie wygląda też plan Nigmy, by zniszczyć Pingwina. Z drugiej strony powoli otrzymujemy na powrót starego Oswalda, który był już parę razy w serialu wałkowany i jest po prostu nudny. Jest też wprowadzony w finale drugiego sezonu Clayface i może się jeszcze stać ważną postacią w Gotham, może nawet kiedyś zacznie być wielkim potworem z gliny :). Lee pragnąca zemsty na Gordonie wypadła nienaturalnie, chyba przecież widziała, że Mario chciał ją zabić, nie wyobrażam  sobie jakiegokolwiek innego sposobu na zatrzymanie go niż zabójstwo. Dobrze przynajmniej, że szybko zmieniła zdanie, bo szykowałaby się kolejna drama. Na plus był Zsasz, sceny z nim były dość zabawne i jego historia w serialu ciekawie wygląda (dla kogo jeszcze nie pracował?). Jego walki z Gordonem były przesadzone, Jim raczej nie powinien mieć tak dużych szans w walce ze świetnie wyszkolonym(najwyraźniej już nie) płatnym zabójcą. No i zbliżamy się do złego wątku Bruce'a i Seliny, którego komentarza po prostu nie mam ochoty rozwinąć bardziej niż: nudny, słaby i prowadzi tylko do dramy.
LUCIFER 2x11: Stewardess Interrupt
Krzysiek T.: LUCIFER z kolei wraca do swojej standardowej formy w drugim sezonie. Po naprawdę fajnym półfinale, tym razem wszystko idzie po staremu. Co oznacza, że kolejna sprawa tygodnia jest nudna, połowa postaci biega po ekranie bez żadnego celu, zaś oglądanie zmierzających do jedynego oczekiwanego finału Lucyfera i Chloe było nie tylko męczące, ale wręcz, nazwijmy to, CW-żałosne. Jedynym momentem, w którym przestałem przysypiać z nudów, była scena tak jakby wyjaśniająca tajemnicę zawartości paczki, której szukano przez cały epizod. Być może w kolejnych epizodach wyjdzie z tego coś fajnego, ale prawdę pisząc, w obecnej formie serial ten nie daje mi zbyt wiele nadziei.
JUSTICE LEAGUE ACTION 1x05: Follow That Space Cab!
Tomek: Z dotychczasowych odcinków jest to mój zdecydowany faworyt. Pojawienie się Lobo mogłoby wskazywać, że znowu będziemy mieć do czynienia jedynie z bezmózgą rozwałką. Na szczęście głównie za sprawą rozbrajającego Mr. Minda jest to najzabawniejszy z epizodów. A scena jego „starcia” z taksówkarzem jest wręcz genialna.
Krzysiek T.: Odcinki JUSTICE LEAGUE ACTION są zdecydowanie zbyt krótkie. Owszem, fajnie się ogląda rozpierduchę z udziałem postaci z uniwersum DC, także zresztą i tych dużo mniej znanych, ale przydałoby się tutaj chociaż trochę fabularnej podbudowy. Ale ok, Lobo, Hawkman, Space Cabbie (wielki szacunek dla osoby, która pamiętała, że ktoś taki pojawiał się w komiksach od DC) - wszyscy wypadli naprawdę nieźle. Humoru dużo i to takiego na przyjemnym poziomie. Oby kolejne epizody trzymały podobny poziom.
Piotrek: Luźny odcinek luźnego serialu. Dobrym pomysłem twórców jest wyciąganie mało znanych, starych postaci. Na przykład Space Cabbie czy Mr Mind. Lobo nie był wykorzystany w pełni (bez ratingu 18+ ciężko go w pełni przedstawić), ale rzeczywiście twórcy zrobili to na tyle na ile mogli. Dobrze też, że oprócz Supermana pojawia się Hawkman, bo inaczej odcinek byłby nudniejszy, ale przypomina to "Power Outage", bo tutaj też jest to ciągła nawalanka. Nie było to nic wybitnego, ale źle się nie oglądało.

Obrazki pochodzą ze strony Comicbook.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz