wtorek, 13 czerwca 2017

TRINITY vol. 1: BETTER TOGETHER


Jednym z miesięczników powstałym przy inicjatywie Rebirth jest tytuł TRINITY. Jeśli chcielibyście przeczytać recenzję pierwszego tomu tej serii, droga jest prosta. Wystarczy wkleić tekst „review rebirth trinity vol 1” w pasek Google-a, Yahoo albo innego DuckDuckGo-ła. Natomiast, jeśli z jakiegoś powodu nie macie ochoty, możecie też kliknąć na rozwinięcie tego wpisu.

Od strony scenariusza za komiks odpowiedzialny był Francis Manapul, czyli osoba związana przez dłuższy czas z serią FLASH wydawanej w NEW 52.  Artysta ten nawet osobiście tworzył kilka numerów serii pod kątem graficznym. Niestety, poza nim, osoby odpowiedzialne za stronę wizualną cały czas rotowały.

Komiks skupia się na trójce najbardziej promowanych postaci DC tj.: Batmana, Supermana i Wonder Woman. O każdej z nich napisano wcześniej masę tekstu, więc chyba nie ma potrzeby charakteryzowania ich w tej krótkiej recenzji. Akcja rozgrywa się na farmie rodziny Kent, zamieszkałej przez Clarka, Lois i Jona. Jon, syn Supermana, ni z gruszki, ni z pietruszki, zdaje sobie sprawę, że przed jego domem są obce mu osoby. Ze strachu traci nad sobą panowanie i atakuję przybyłych laserowym wzrokiem. W tym miejscu okazuje się, że owymi ludźmi jest Bruce Wayne i Diana. Incydent, nie zmienia się w walkę. Goście wchodzą do domu i razem z Supermanem  i jego żoną, zaczynają przywoływać wspomnienia. Mimo, że jeszcze w tym samym ( pierwszym ) składowym numerze, postacie wychodzą na zewnątrz oraz dzieją się inne rzeczy, można powiedzieć, że przywoływanie nostalgii trwa do końca tomu. W tym co się dalej dzieje w „rzeczywistej linii czasowej”,  istotna rola przypada jednemu z rozpoznawalnych przeciwników Człowieka-Nietoperza. Dla zainteresowanych: Nie, nie jest to Joker.

To nie jest komiks, gdzie pół świata toczy ze sobą walkę i co chwilę dzieje się coś przełomowego. Nie ma tu nawet atrakcyjnie rozrysowanej walki. Można natomiast pokusić się o stwierdzenie, że jest to komiks dla melancholików. Jest to nijako album z dawnymi zdjęciami dla postaci superbohaterskich. Im dłużej myśli się po lekturze o fabule, tym więcej widać w niej dziur logicznych, tym niemniej podczas czytania, nie przeszkadza to tak bardzo. Osobiście uważam postacie Wonder Woman, Supermana, a przede wszystkim Batmana za zbytnio eksploatowane, a przez to przereklamowane, jednak ten komiks mi się bardzo spodobał. Prawdopodobnie dlatego, że sam jestem trochę melancholikiem. Ważną informacją jest to, że pierwszy tom TRINITY, można traktować jako samodzielną historię, do której zrozumienia nie potrzeba znajomości bieżących wydarzeń z innych wydawanych serii. Niestety, już wiadomo, że o drugim tomie nie będzie można tego powiedzieć.

Szczęśliwie, mimo zmian osobowych wygląd komiksu od strony wizualnej nie różni się w bardzo znaczący sposób na przestrzeni całego wydania zbiorczego. Nie mam co prawda wprawy krytyka sztuki, natomiast przypuszczam, że gdyby nie różniący się styl Emanueli Lupacchino w ostatnim składowym numerze, pewnie nie dopatrzyłbym się zmiany w składzie osobowym twórców, ale być może sądził, że różnice w rysunkach, świadczą o niekonsekwencji jednej osoby. Twarz Clarka Kenta w tej serii wygląda mocno klasycznie. Bruce Wayne prawdopodobnie, żeby lepiej było można go odróżnić, ma oblicze bardziej kanciaste. Przynajmniej wtedy, kiedy nie jest Batmanem. Spodobało mi się natomiast, to Diana w części scen ma widoczne zmarszczki na twarzy. Nic z tego nie wynika dla samej historii, natomiast fajnie jest widzieć ją w troszkę innej interpretacji.

Podsumowując, pierwszy tom tej serii, można uznać za udany, aczkolwiek za kilka lat pewnie nikt go nie umieści wśród najlepszych komiksów obecnego okresu. Sentymentalizm, którego to dużo, nie mógłby też być wykorzystywany na dłuższą metę, bo zwyczajnie stałby się nudny. Pomijając już fakt, że melancholia w jak najbardziej rzeczywistych warunkach może być również psychologicznie szkodliwa. Nie zmienia to faktu, że czasem jest miło otworzyć album ze zdjęciami. Taki jak ten komiks.

Ocena: 4/6

Marcin Michalski

TRINITY vol. 1: BETTER TOGETHER do kupienia w ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz