Pierwszy tom BATMANA pod skrzydłami Chipa Zdarsky’ego wypadł solidnie. Nie wywołał wielkiego zachwytu, ale też nie można mówić o rozczarowaniu. Historia Failsafe zapisała się w pamięci głównie dzięki aspektowi kontroli i planowania „na wszelki wypadek”. Dodatkowo zakończenie pozostawiło czytelników w niepewności – nikt nie wiedział, co tak naprawdę się wydarzyło. Odpowiedzi na te pytania przynosi drugi tom napisany przez Zdarsky’ego, zatytułowany Człowiek Nietoperz z Gotham.
Drugi tom rozpoczyna się w momencie, gdy Bruce Wayne budzi się w Gotham – lecz nie w swoim Gotham, a w wersji miasta z innej Ziemi. Dowiadujemy się, że na tej Ziemi nie istnieje Batman, a miasto jest pogrążone w paranoi i strachu. Policja brutalnie rozprawia się z obywatelami, wsadzając ich do Azylu Arkham. Bruce, nie mogąc pozostać bierny, postanawia działać: pomaga ludziom i jednocześnie próbuje znaleźć drogę powrotną do swojego świata. Tymczasem Robin, czyli Tim Drake, prowadzi własne poszukiwania Batmana.
Chip Zdarsky w tym albumie stara się pokazać różne aspekty Bruce’a Wayne’a i Batmana – jego nieustanną chęć niesienia pomocy, nawet gdy sam nie jest w najlepszej formie, oraz to, że choć uchodzi za samotnika, zawsze znajduje sojuszników. Komiks podejmuje także temat postaci Jokera, który pojawia się w drugim zeszycie tej historii.
Już na wstępie Batman ratuje mieszkańców i szybko staje się symbolem strachu dla lokalnych przestępców. Niestety, ta sekwencja, choć spodziewana, trochę mnie razi. Zamiast poświęcić więcej czasu na zgłębianie specyfiki nowego świata, Bruce od razu podejmuje walkę z lokalną wersją Denta i jego ludźmi. Być może miałoby to większy sens, gdyby na początku historii Batman rzeczywiście był w kiepskiej formie, jak sugerowano. Takie szybkie wejście w akcję nie do końca do mnie przemawia, choć zdaję sobie sprawę, że mogę być w mniejszości.
Najważniejszym wątkiem w tej opowieści, według mnie, jest motyw sojuszników. Joker, choć fabularnie istotny, w moim odczuciu ustępuje miejsca innym relacjom. Jednym z ciekawszych momentów jest szybkie wprowadzenie Julii – bohaterki, która pomaga Batmanowi pod koniec pierwszego starcia. W swoim świecie Julia prawdopodobnie była Robinem, tutaj jednak nie pełni tej roli. Podoba mi się, że Bruce tak szybko musi komuś zaufać i współpracować. To subtelny komentarz pokazujący, że Batman nie jest samotnikiem, jak często się go postrzega. Szkoda jednak, że Julia nie została bardziej rozwinięta jako postać – jej rola wydaje się zbyt pobieżna.
Tim Drake, z kolei, dostaje więcej miejsca w tym tomie, co częściowo rekompensuje brak rozwinięcia Julii. Jego wątek to w pewnym sensie hołd dla Batmana i jego rodziny. Ostatnie strony przed epilogiem podkreślają, że Mroczny Rycerz wcale nie jest tak mroczny i samotny, jak się wydaje – raczej obawia się utraty swoich bliskich. Mam nadzieję, że Zdarsky w przyszłości pogłębi ten wątek.
Jeśli chodzi o antagonistę, jest nim postać wzorowana na Jokerze, która jednak nie jest nim w pełnym tego słowa znaczeniu. Ten wątek dotyka tematów takich jak autodestrukcja, obsesja na punkcie lepszej wersji siebie czy niezdrowa fiksacja. Choć pomysły są interesujące, wykonanie pozostawia pewien niedosyt – aspekty te wydają się zbyt płytkie, by rzeczywiście poruszyć czytelnika. W połowie historia zmienia się w pościg przez multiwersum za złoczyńcą, co daje miejsce na liczne cameo. Niestety, te gościnne występy są raczej standardowe i brakuje w nich kreatywności. Przez to końcowe starcie, choć zawiera zaskakujący zwrot akcji, traci na emocjonalnym wydźwięku.
Nie mogę też nie wspomnieć o
niemal całkowitym braku Zur-En-Arrh. W pierwszym tomie koncept tej postaci był
bardzo interesujący, a tutaj mógłby świetnie pasować, zwłaszcza jako
„ulepszona” wersja Batmana. Brakuje również rozwinięcia halucynacji Batmana czy
dialogów ze szkieletem przypominającym Jima Gordona, który pojawia się na
okładce. Jego rola w komiksie jest marginalna i trudno zrozumieć, dlaczego w
ogóle się pojawia.
O rysunkach powiem niewiele – są solidne, jak przystało na zespół artystyczny pracujący nad Batmanem. Pasują do konwencji i dobrze wspierają opowiadaną historię.
Podsumowując, mimo moich krytycznych uwag, Człowiek Nietoperz z Gotham nie jest złym komiksem. Motyw sojuszników Batmana trzyma tę historię w ryzach, a dialogi wypadają naturalnie, z dużą dawką chemii między postaciami. Być może moje oczekiwania wobec świata Mrocznego Rycerza są inne, stąd pewne rozczarowanie. Jeśli jednak podobał Ci się pierwszy tom, z pewnością warto sięgnąć po kontynuację.
Komiks otrzymany do recenzji od wydawcy, który nie miał żadnego wpływu na treść powyższej opinii.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN v2 #131 - 136. Znajdziecie je na Egmont.pl lub w sklepie ATOM Comics.
Autor: Maciej Matusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz