środa, 10 czerwca 2015

RED HOOD AND THE OUTLAWS VOL. 4 LEAGUE OF ASSASSINS

Recenzja czwartego tomu komiksu o przygodach Red Hooda i spółki


Poprzedni tom zakończył się bardzo zaskakująco, pozostawiając Jasona w bardzo ciężkim położeniu. Miałem nadzieję na sprawne rozwinięcie wątków z DEATH OF THE FAMILY, lecz niestety nic takiego nie następuje. Przynajmniej nie w sposób znaczący.

Przypomnę tylko, że w tomie trzecim Jason dowiedział się, że najprawdopodobniej całe jego dotychczasowe życie było wyreżyserowane przez Jokera, a on sam był marionetką. To właśnie clown popychał go do wszystkich działań i ukształtował go. Cała historia ucina się już w pierwszym zeszycie omawianego dzisiaj komiksu. Todd wraca w góry, do miejsca swej nauki, by prosić o wymazanie wszystkich wspomnień. Roy Harper i Starfire wyruszają jego tropem, by namówić go do powrotu.

Wbrew pozorom głównym bohaterem LEAGUE OF ASSASSINS zdaje się być Arsenal. Jest on strasznie rozbity z powodu utraty przyjaciela. Stara się go odnaleźć za wszelką cenę, by ponownie zjednoczyć ekipę, która stanowi dla niego prawdziwą rodzinę. Dodatkowo dowiaduje się, że był okłamywany przez Kori od wielu miesięcy. Jego desperacja jest widoczna gołym okiem. Nie pomaga również wizyta byłego mentora, Green Arrowa, który informuje go o wyznaczeniu wielomilionowej nagrody na niego i jego przyjaciół. W jego wspomnieniach oglądamy trening u Strzały i wizyty u dr. Hugo Strange`a.  Zostaje również wciągnięty  w intrygę, która ma na celu zadanie potężnego ciosu Lidze Zabójców, której ma przewodzić Jason.

Sądzę, że ten mały skrót, który napisałem wyżej pokazuje, w jak dużym stopniu ta seria zamienia się w komiksową operę mydlaną. Odkąd serię od Scotta Lobdella przejął James Tynion IV widać ogromny spadek formy. Akcja praktycznie schodzi na drugi plan całkowicie przesłoniona problemami emocjonalnymi bohaterów. Każdy zaczyna mieć całą masę problemów, a flashbacki, które były w pierwszych tomach wielkim plusem, stały się u niego strasznie nudne i nieprzemyślane.
Jakość albumu próbowano chyba  podnieść dodając jak największą liczbę postaci pobocznych. Przez ten tom przewija się chyba więcej postaci niż przez trzy poprzednie. Najwięcej oczywiście z szeregów Ligi Zabójców, której Jason postanawia zostać przywódcą. Na drodze staje mu jeszcze jeden problem – zmartwychwstały Ra`s Al. Ghul.

Za rysunki odpowiada tym razem Julius Gopez, który naprawdę staje na wysokości zadania. Jego prace nie są żadnym arcydziełem, ale utrzymują swój równy, przyzwoity poziom. Postacie wyglądają w miarę realistycznie i ciekawie. Bardzo fajnie przedstawiał dynamikę bohaterów, zwłaszcza podczas pojedynków i końcowej bitwy.  Nie podoba mi się tylko, jak artyści w różny sposób rysują hełm Red Hooda. U Gopeza wygląda on jak odlew twarzy. Strasznie mi się to nie podoba i drażniło mnie cały czas. Na całe szczęście Jason nie nosił go w tym tomie prawie wcale, więc można było o tym zapomnieć. Szczególnie dobre wrażenie zrobiła na mnie siedziba Ligi, która została pięknie przedstawiona przez rysownika. Została zrobiona w bardziej bajkowym stylu, co nadawało jej przyjemnego klimatu.

Również kolory zostały nałożone bardzo dobrze przez czterech równych kolorystów, co sprawiło, że przynajmniej miło się to oglądało, gdy fabuła nie dawała rady.

Jest to chyba najgorszy do tej pory tom RED HOOD AND THE OUTLAWS. Lobdell miał pomysł na tę serię, do którego Tynion nie potrafi się dopasować i wymyśla cała masę niepotrzebnych rzeczy. Rysunki były w porządku, ale fabularnie przygody Todda i spółki strasznie straciły. Polecam tym, którzy chcą dociągnąć serię do końca. Jeśli szukacie dobrej, pojedynczej historii, to od razu możecie odpuścić i sięgnąć po coś lepszego.

Ocena końcowa: 2+/6
Zawiera materiał z Red Hood and the Outlaws #19-24 i Annual #1
Komiks dostępny w sklepie ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz