czwartek, 6 kwietnia 2023

BATMAN VOL. 1: FAILSAFE

COMPLETE. ACTIVATE. FAILSAFE ONLINE

"chk chk  I--need-- to--chk-- ELIMINATE BATMAN chk."

Zmiany, zmiany, zmiany. Po krótkim (takie było od początku założenie) i raczej nie zapadającym w pamięci runie Joshuy Williamsona przyszedł czas na kolejną roszadę, jeśli chodzi o posadę scenarzysty serii BATMAN. Tym razem wybór padł na Chipa Zdarsky'ego, który w przeciwieństwie do swojego poprzednika ma za zadanie na dłużej rozgościć się w nowej roli, zatrzymując przy komiksie dotychczasowych fanów, a jednocześnie przyciągając rzeszę kolejnych. Zdarsky powoli zaczął rozpychać się w nowym otoczeniu, najpierw wzbogacając mitologię Mrocznego Rycerza i ukazując w nieco innym świetle okres, w którym Bruce'a przygotowywał się do roli obrońcy Gotham City, co obserwować można było na kartach maksi serii BATMAN: THE KNIGHT. Stosunkowo szybko trafiła mu się bardziej prestiżowa posada, czyli praca nad jednym z flagowych ongoingów DC Comics, gdzie jest się na świeczniku, gdzie łatwo można zyskać na popularności swoją ciekawą wizją przygód nietoperza, ale też gdzie wielu przed nim niestety się wyłożyło. Czas pokaże, czy będzie to jeden  z tych runów, które po latach będzie się ciepło wspominało.

Leżąc na łożu śmierci Pingwin postanawia zrealizować swój najbardziej krwawy jak do tej pory plan. Jego celem jest zabicie wszystkich najbogatszych, znienawidzonych przez niego mieszkańców Gotham, w tym także Bruce'a Wayne'a. Batman w większości niweczy jego zamiary, ale przy okazji wpada w sidła przygotowane przez Cobblepota i zostaje oskarżony o morderstwo. W tym samym momencie uruchomiony zostaje przygotowany przed lat przez samego Bruce'a specjalny program, w ramach którego pewien niezwykle silny, niebezpieczny oraz uśpiony do tej pory robot budzi się do życia i wyrusza na polowanie. Jego cel jest prosty - zabić Batmana. Za wszelką cenę. 

W lipcu 2022 roku rozpoczęła się zupełnie nowa era, jeśli chodzi o serię zatytułowaną BATMAN. Wiem, wiem, żadna nowości i sensacja. Widzieliśmy takie zapowiedzi i obiecujące hasła wiele razy, a zatem taka kolejna już w ostatnich latach roszada wśród twórców tej serii nie robi już może jakiegoś szokującego wrażenia. Z pewnością jednak wiąże się z pewnymi oczekiwaniami, mniejszym lub większym dreszczykiem emocji, a każdy postanawia dać szansę i przynajmniej sprawdzić pierwszy zeszyt, czy cały pierwszy story arc. A ten początek okazuje się bardzo obiecujący, gdyż Zdarsky postanowił rozpocząć swoją przygodę z BATMANEM od mocnego uderzenia, zarzucając czytelnika kilkoma ciekawymi i niecodziennymi zagraniami. Wystawia głównego bohatera na ciężką próbę fizyczną oraz psychiczną powołując do życia zupełnie nowego i nietypowego przeciwnika. Failsafe to ktoś pokroju Doomsdaya dla Supermana, czyli jak łatwo się domyślić, pokonanie go absolutnie nie będzie należało do szybkich i bezbolesnych. Nikt tez nie obiecał, że pokonanie go nie wiązać się będzie z pewnym poświęceniem. 

Tytułowy Failsafe to nietypowy przeciwnik, którego tak naprawdę Mroczny Rycerz sam sobie skonstruował. Myśli i przewiduje kolejne ruchy jak Batman, zna wszystkie słabości członków bat-rodziny oraz Ligi Sprawiedliwości, a do tego dysponuje ogromną siłą i wytrzymałością, dlatego też od początku Bruce i spółka stoją tak naprawdę na straconej pozycji, nawet Człowiek ze Stali. Widząc jego determinację w realizacji zaprogramowanego zadania/misji człowiek zaczyna się zastanawiać, dlaczego nie sięgniętą po niego wcześniej, bo mógłby okazać się ważnym graczem w starciu z Darkseidem, Anty-Monitorem, czy innym pierwszoligowym złolem w DCU ;)

Bruce jako wybitny detektyw w przyziemnej, mrocznej opowieści, powoli dopasowujący do siebie elementy większej układanki, zakończonej happyendem? Nic z tych rzeczy! Pierwszą historię czyta się i ogląda tak, jak dobry film akcji, od początku do końca na wysokich obrotach, z dużym rozmachem, niezwykle widowiskowe pościgi, ucieczki, wymiany ciosów, eksplozje, trochę nieoczekiwanych zwrotów akcji, sporo gościnnych występów oraz szalone wręcz sceny, które miały się zapisać i z pewnością zapiszą się na stałe w pamięci miłośników DC i samego Batmana. A już na pewno słynny upadek z Księżyca :D Pierwsze 2-3 rozdziały czyta się lepiej od pozostałych z tego powodu, że formuła opierająca się na ucieczce, naparzaniu się z Failsafe'em i nieudane próby jego zatrzymania trochę się wyczerpuje, jest trochę znużenia tym schematem i oczekiwanie na to, jaka bomba czeka nas w finale.

Cieszy na pewno fakt, że Chip Zdarsky nie zapomina o dorobku swoich poprzedników i czerpie garściami z przeszłych batmanowych runów, serwując różnej maści nawiązania oraz smaczki, podkreślając przyświecającą od pewnego czasu w DC Comics myśl, że wszystko jest kanoniczne, wszystko ma znaczenie. Jego zabiegi łatwiej wyłapią i docenią zwłaszcza dłużej siedzący w uniwersum fani, w których automatycznie obudzi się być może jakaś sentymentalna nuta.

Jeśli były jakieś małe obawy o poziom scenariusza, to absolutnie żadnych wątpliwości nie miałem odnośnie tego, że pod kątem plastycznym komiks dostarczy samych przyjemnych doznań. Jorge Jimenez już wcześniej podczas współpracy z Jamesem Tynionem IV udowodnił, iż jest niemal stworzony do ilustrowania przygód Człowieka-Nietoperza i potrafił odwrócić uwagę od niedoskonałości, czy braku atrakcyjności scenariusza. Powrót hiszpańskiego artysty do pracy nad serią BATMAN mocno mnie ucieszył, zwłaszcza że stęskniłem się za sposobem, w jaki przedstawia wszelkie dynamiczne sceny. Fabuła jest dopasowana do Jimeneza, który utrzymuje równy poziom od początku do końca i zasypuje odbiorcę całą masą smakowitych kadrów, gwarantuje widowiskowość, efektowność i emocje w każdym miejscu, w każdych warunkach. Takie rysunki siłą rzeczy są dosyć czasochłonne, stąd Jimenez nie jest w stanie naszkicować każdego story arcu (drugi tom rysuje już inny artysta), ale jak najbardziej warto czekać na jego następne prace.  Zachwycam się, ale naprawdę jest czym, bo wizualnie nie potrafię tutaj znaleźć słabych punktów. 

FAILSAFE to historia przebiegająca w nieco inny sposób, niż tego początkowo oczekiwałem, bardziej zaskakująca i napakowana niespodziewanymi zwrotami akcji. Zdarsky w stu procentach zrealizował to, co sobie wcześniej założył, czyli wysłał Batmana w szaloną podróż od głębin oceanu aż po Księżyc, stawiając głównie na epickość, niezbyt skomplikowane i momentami absurdalne, niedorzeczne wręcz rozwiązania, ale jednocześnie zapewniając sporej grupie czytelników oryginalną, powodującą zdziwienie oraz zadowolenie rozrywkę. Ja w każdym razie całkiem dobrze się przy lekturze tego komiksu bawiłem, traktując go jako szybki i udany odmóżdżacz, a do tego świetnie zilustrowany. Mocny i widowiskowy początek nowego runu, a końcówka w mojej ocenie zachęca do sięgnięcia po ciąg dalszy. Jeśli nie nastawiacie się na coś zbyt ambitnego i angażującego szare komórki, tylko na czysty fun i widowiskową naparzankę Batman i spółka vs Failsafe, to świetnie trafiliście. 

"chk - end program - chk - end program"

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN #125 - 130

Omawiany komiks znajdziecie m.in. w ofercie sklepu ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz