czwartek, 1 września 2022

DC BOHATEROWIE I ZŁOCZYŃCY TOM 28 - LEGENDY

Ostatnim recenzowanym przeze mnie tomem był 23, a potem nastąpił szereg dubelków, które postanowiłem sobie odpuścić. Nie mogłem jednak odpuścić tomu 28, gdzie pojawia się już całkiem nowy, mocno wyczekiwany materiał. Do Polski zawitały wreszcie LEGENDY stworzone w latach 86-87 przez takich twórców, jak John Ostrander (pomysł), Len Wein (scenariusz) oraz John Byrne (ołówek), które stanowiły nowy etap budowanego od podstaw komiksowego świata DC. Jako miłośnik komiksów osadzonych w drugiej połowie lat 80-tych oczywiście miałem już przyjemność przeczytać tą opowieść w oryginale, ale chętnie do niej powróciłem za sprawą ładnego wydania wypuszczonemu przez Hachette.

Darkseid jest rządny zemsty na ziemskich superbohaterach. Tym razem jego nikczemny plan oparty jest na tym, aby zasiać ferment pośród ludzi i doprowadzić do obalenia statusu legend i inspiracji, jaki dla Ziemian stanowią Superman, Batman i pozostali herosi. Glorius Godfrey skutecznie przeprowadza pranie mózgów i podburza ludzkość przeciwko tym, których do tej pory uznawali za swoich obrońców. Sytuacja przybiera nieciekawy obrót, a prezydent Regan zmuszony jest do wydania rozporządzenia zakazującego działalność wszelkim superbohaterom. Ci ostatni będą musieli zrobić wszystko, aby odzyskać dobre imię, i żeby władca Apokalips przegrał zakład zawarty pomiędzy nim, a Phantom Strangerem.

KRYZYS NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH okazał tak ogromnym sukcesem, że władze DC nie mogły nie skorzystać z okazji i stworzyć jak najszybciej kontynuacji. Tylko co dalej? Jak pociągnąć dalej losy bohaterów po tym, co wydarzyło się we wspomnianym kryzysie? Trzeba było stworzyć opowieść utrzymaną w zupełnie innych klimatach, bardziej przyziemną, ustalić nowy porządek rzeczy, jaki będzie obowiązywał przez kolejne lata. Po wielu próbach padło właśnie na pomysł Mike'a Golda, Ostrandera i Weina, a całość zamknęła się tym razem w sześciu zeszytach. Był to pierwszy duży crossover w nowej erze, za którym poszła już cała masa kolejnych i trudno było wyobrazić sobie rok bez jakiegoś większego zagrożenia, angażującego wielu bohaterów DC.

Najważniejszym wątkiem LEGEND jest oczywiście nieustanna wiara w bohaterów i to, co sobą reprezentują. Chyba nikt nie miał wątpliwości, że plan Darkseida ostatecznie spali na panewce, a ludzkość w końcu przejrzy na oczy. Innym ważnym elementem tej historii jest przygotowanie gruntu pod inne serie komiksowe. Część bohaterów była już w trakcie "przebudowy" na kartach swoich tytułów - przykładowo Wonder Woman oraz Superman, a część zmiany miały dotknąć lada chwila. Debiut nowej wersji Suicide Squad Amandy Waller stanowił zachętę do nowej serii, która pod sterami Johna Ostrandera wystartowała w roku 1987. Nowy skład Ligi Sprawiedliwości, jaki uformował się pod koniec komiksu, przeniósł się na karty kultowej serii autorstwa Giffena/DeMatteisa/Maguire'a. Z kolei Wally West na dobre zaakceptował swoją nową rolę i otrzymał solowy tytuł THE FLASH pisany przez Mike'a Barona. Zadebiutowała też nowa wersja Kapitana Marvela. LEGENDY wywiązały się zatem ze swojego zadania, stanowiąc pomost pomiędzy dużym kryzysem, a nową, ciekawą erą w dziejach DC Comics.

Oprócz głównej mini serii, album ten zawiera również na początku dwa batmanowe tie-iny, które co ciekawe powstały jeszcze przed publikacją pierwszego numeru LEGENDS. Tak naprawdę BATMAN #401 i DETECTIVE COMICS #568 nie mają wiele wspólnego z całym crossoverem, poza śladową obecnością kontrolującego ludzkie umysły i nawołującego do zwrócenia się przeciwko superbohaterom, sługi Darkseida - Gloriusa Godfreya. Człowiek-Nietoperz oraz Cudowny Chłopiec krzyżują plany Sroki oraz Pingwina (występ tego drugiego okazał się dosyć komiczny), a czytelnik dostaje możliwość wglądu w odchodzące do lamusa przygody Mrocznego Rycerza, którego origin już za chwilę na nowo zaprezentują Frank Miller oraz David Mazzucchielli w kultowym BATMAN: YEAR ONE. Ogólnie nic specjalnego, a do tego szata graficzna prezentuje się w mojej ocenie dosyć słabo.

LEGENDS to historia rozpisana na aż 22 rozdziały, ale do zrozumienia jej w zupełności wystarczy znajomość głównej mini serii. Niestety w trakcie lektury pojawia się kilka wątków, które nie zostają wyjaśnione, lub akcja nagle przeskakuje do przodu, co może powodować pewną konsternację i uczucie przeczytania niepełnego produktu. Przykładem niech będzie przeniesienie Supermana na Apokalips, gdzie przeżywa ciekawe przygody, co opisane zostaje szczegółowo w supermanowych tytułach. Na szczęście w kolekcji mają się w przyszłości pojawić albumy zawierające wybrane tie-iny, także polski czytelnik będzie miał trochę szerszy pogląd na całe wydarzenie.

Mini serię o legendach zilustrował równie legendarny dzisiaj John Byrne, którego prace tuszem pokrył Karl Kesel. To jeden z tych komiksów, który pokazuje, dlaczego Byrne w latach 80-90 ubiegłego stulecia zasłużył na uznanie i zyskał popularność na całym świecie. Dziś oczywiście jego prace nie robią na nowym czytelniku żadnego wrażenia i trącą mniejszym, bądź większym oldskulem, ale nadal urzekają czystym, szczegółowym i przyjemnym dla oka stylem. Jest to na tyle uniwersalna kreska, że powinna przypaść do gustu zdecydowanej większości czytelników tej historii. Nie ma tutaj wprawdzie jakichś spektakularnych i zapadających na dłużej w pamięci plansz, dominuje też podział stron na mniejsze kadry, ale za to wszystkie są dopracowane i nie ma miejsca na odstawienie fuszerki. Po prostu solidnie wykonana praca, będąca odzwierciedleniem wszystkiego tego, co najlepszego miał do zaoferowania ten specyficzny okres. Osobiście bardzo lubię sięgać po starsze komiksy autorstwa Byrne'a, co wiąże się z pewną nostalgią dotyczącą szczenięcych lat oraz wizerunkiem Supermana, którego artysta ten potrafił przedstawić tak okazale i majestatycznie, jak mało kto.

Omawiany komiks napisany jest w starym, mocno wyczuwalnym stylu, stąd też trzeba przygotować się na trochę większą ilość tekstu, dymki z przemyśleniami poszczególnych postaci oraz wiele, często denerwujących powtórzeń tego, co obserwowaliśmy wcześniej.

Na końcu znajdziemy dwa ciekawe felietony, które stanowią fajne dopełnienie przeczytanej historii i pozwalają jeszcze lepiej zrozumieć otoczkę związaną z narodzinami mini serii LEGENDS. Nick Jones przytacza kilka faktów związanych z ostatecznym kształtem komiksu, doborem twórców oraz postawieniem przede wszystkim na rozbudowanie pewnych postaci, które wkrótce miały otrzymać własne serie. Mike Gold z kolei bardzo szczegółowo przedstawia sytuację z własnej perspektywy, czyli rozpoczynającej wtedy pracę dla DC osoby, bezpośrednio odpowiedzialnej za koordynację wszelkich prac związanych z powstaniem LEGENDS.

Próżno stawiać pytanie o słuszność zakupu i przeczytania LEGEND, gdyż to tzw. oczywista oczywistość. Długo trzeba było czekać na ukazanie się tej pozycji w języku polskim, ale skoro już to nastąpiło, to głupio byłoby fanowi DC przepuścić okazję i nie dołączyć jej do swojej kolekcji. Historia kiedyś bardzo istotna, później jej znaczenie zostało prawie całkowicie przyćmione innymi seriami/wydarzeniami, ale nadal czyta się ją dosyć przyjemnie i traktuje o pewnych uniwersalnych wartościach, powielanych i powtarzanych wielokrotnie w kolejnych latach.

Omawiany komiks zawiera materiał z komiksów BATMAN v1 #401, DETECTIVE COMICS v1 #568 oraz LEGENDS #1 - 6.

Zakupił, przeczytał i poleca: Dawid Scheibe

2 komentarze: