piątek, 26 stycznia 2024

DARK KNIGHTS OF STEEL

"Come from the stars. They will look like us. They will sound like us. But They are not like us... They are demons. And the demons will take our world".

Tom Taylor plus elseworld? Nie no, obok takiej rzeczy nie można absolutnie przejść obojętnym. Tom uwielbia ten format, gdyż daje on dużą swobodę twórczą. W historiach tego typu można sprawić, by czytelnik pokochał daną postać, zanim spotka ją coś strasznego i nieoczekiwanego. Stawka w elseworldach jest wysoka, bo każdy może zginąć. Wszystkie chwyty są dozwolone, a zasady tak naprawdę powstają w trakcie pisania. Tym razem ten ceniony twórca połączył siły z Yasmine Putri, wrzucając razem bohaterów i złoczyńców DC w realia średniowieczne, co zaowocowało składającą się z 12 rozdziałów serią uzupełnioną o dodatkowy one-shot. Pod koniec ubiegłego roku ukazało się drugie i ostatnie wydanie zbiorcze, a zatem czas na małe podsumowanie całości.

Świat średniowieczny juz nigdy nie będzie taki sam. Wszystko zmieniło się po tym, jak na Ziemi rozbija się rakieta z Jor-Elem oraz jego ciężarną żoną. W ciągu kilkunastu lat Królestwo El szybko rośnie w siłę. Zazdrosny Jefferson Pierce - głowa Królestwa Burz, uważa ród El za zagrożenie zarówno dla swoich poddanych, jak i całej planety. Otrzymawszy przepowiednię od Johna Constantine'a o zgubie, jaka nadejdzie z gwiazd, król postanawia wprowadzić w życie swój plan, a także angażując w konflikt Amazonki. W konsekwencji wybucha wojna, monarchowie zaczynają ginąć, a co dla jednych oznacza koniec, dla innych staje się dopiero początkiem. 

Dla Taylora, który przecież najbardziej kojarzony jest z opowieściami osadzonymi w jakimś alternatywnym uniwersum, seria DARK KNIGHTS OF STEEL okazała się pod wieloma względami zupełnie nowym wyzwaniem. Do tego momentu nie miał okazji pisać fantasy, a ten gatunek i świat superbohaterski to jego dwa ulubione tematy, które wreszcie mógł ze sobą wymieszać. Dokonał zatem czegoś, co od lat prosiło się wręcz o realizację, i co z miejsca zyskałoby zainteresowanie fanów DC. Ze względu na osadzenie akcji w średniowieczu zmuszony był zbudować nowe uniwersum od samych podstaw, jak widać bawiąc się przy tym przednio i robiąc z różnymi postaciami rzeczy, jakie nigdy nie miały miejsca. Rozpisał konflikty polityczne, relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami, czy też historie rodów. W tej historii spod znaku magii i miecza przedstawił świat trzech Królestw obfitujący w zdrady, podstępy, manipulacje, grę na dwa fronty oraz dorzucając pewien dodatkowy element nadprzyrodzony, jaki ujawniony został pod koniec rozdziału dziewiątego.

Dzieje się sporo i fajne jest to, że tak naprawdę pewnych rzeczy nie sposób tutaj przewidzieć. Niektóre postacie odbiegają charakterem i zachowaniem od tego, co widzimy w głównym kontinuum, za to dobry lub zły charakter innych zostaje świetnie uchwycony. Wątek Batmana jest całkiem spoko, ale i tak najbardziej podoba mi się to, co Taylor wyprawia chociażby z Alfredem, czy Kentami. Nie ma niestety tym razem jakichś wybitnych dialogów, czy też godnych zapamiętania one-linerów. Samo tempo prowadzenia akcji mogło być lepsze, a niektóre sekwencje są zbyt rozciągnięte. Optymalnie byłoby spakować całość w jakieś 8-10 zeszytów.

Seria oryginalnie ukazywała się od listopada 2021 do sierpnia 2023, zaliczając zwłaszcza w drugiej części spore obsuwy czasowe. Z pewnością nie pomogło to w śledzeniu historii tym, którzy zbierali ją w formie zeszytowej i gdzieś po drodze zainteresowanie odbiorcy mogło, co naturalne, ulecieć. W moim przypadku tak się stało. Komiks zyskuje natomiast w momencie, gdy można przyswoić sobie całość za jednym podejściem, mając przed sobą dwa opublikowane już wydania zbiorcze.

Patrząc na rysunki nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować Yasmine Putri za wykonaną przez nią pracę. Dobry wybór artysty, gdyż jej styl pasuje do nakreślonej fabuły. Podobały mi się zarówno te spokojniejsze, jak i te bardziej dynamiczne i kadry. Przy designie kostiumów nie przesadzono z wyglądem zbroi, łatwo rozpoznamy wszystkie postacie, bo nie są one przesadnie opancerzone, lecz noszą praktyczne stroje. Bardziej historyczne, niż jakieś wymyślne i kojarzone z fantasy. Nie ma zatem jakichś większych zaskoczeń i w sumie większość postaci z DC wygląda mniej więcej tak, jak można się było jeszcze przed rozpoczętą lekturą spodziewać. Putri odpowiada za plansze do dziesięciu zeszytów. Czwarty rozdział ilustruje gościnnie Bengal, zaś #7 to sprawka Nathana Goodena. Ich prace odbiegają trochę jakościowo od wyczynów Putri, ale na szczęście zaproponowane czytelnikowi zmiany stylu nie są zbyt mocno odczuwalne i jakoś rażące w oczy. Dla mnie są jak najbardziej akceptowalne.

Uzupełnieniem dwunastoczęściowej maksi serii jest antologia, jaka ukazała się pomiędzy zeszytami 7 i 8. Są to trzy krótsze historie rozgrywające się w przeszłości, każda stworzona przez innych twórców, a w głównych rolach widzimy młodego Kal-Ela, Bruce'a, czy też Zalę. Mamy tutaj kwestię porwania dzieci z sierocińca Arkham, Bruce'a, który podczas halloween spotyka po raz pierwszy swoich przyszłych Robinów, a także wątek oddanego bez reszty rodzinie Wayne'ów Bane'a. One-shot ten wprowadza pewne urozmaicenie, rozwija wykreowany świat i rzuca światło na losy młodych bohaterów oraz innych, pominiętych z braku miejsca w głównej serii postaci.

DARK KNIGHTS OF STEEL to komiks, który przez cały czas trzyma solidny poziom, przy czym nie jest on tak wysoki, jak do tego przywykłem czytając inne komiksy autorstwa Toma Taylora. Są nieprzewidywalne zwroty akcji, jest satysfakcjonujące zakończenie, czyta się szybko i przyjemnie, ale jakby czegoś tutaj jednak zabrakło. Mam takie wrażenie, jakby temat został potraktowany zbyt ogólnikowo, a postacie okazały się zbyt płytkie (co do tego autora jest niepodobne), aby jakoś mocniej im kibicować. A może niepotrzebnie wymyślam, bo chciałem, aby Taylor znów wgniótł mnie w fotel z wrażenia? Jego zamiarem natomiast było dostarczenie czytelnikowi po prostu trzymającej w napięciu, ładnej rysunkowo i generującej niejeden uśmiech podczas czytania historii osadzonej w scenerii fantasy. W każdym razie polecam sprawdzić i przekonać się samemu. Zresztą, do sięgnięcia po komiksy z tym nazwiskiem na okładce chyba zachęcać szczególnie nie trzeba.

Historię zaproponowaną przez duet Taylor/Putri można potraktować jako zamkniętą całość i w tej formie sprawdza się naprawdę dobrze. Scenarzysta otworzył jednocześnie szeroko drzwi do kontynuowania i rozwijania tego świata, kiedy będzie miał ku temu czas i możliwości. Taylor zdążył zresztą takowy powrót potwierdzić podczas zeszłorocznego NYCC. Dostaniemy nie tylko sequel przez niego napisany, ale również spin-off z udziałem Deathstroke'a (scenariusz Jay Kristoff), oba tytuły w ramach odnowionej linii Elseworlds. I to jest bardzo dobra informacja dla tych, którym omawiana maksi seria przypadła mocno do gustu.

Recenzja dotyczy dwóch wydań zbiorczych, zawierających materiał z komiksów DARK KNIGHTS OF STEEL #1 - 12 oraz DARK KNIGHTS OF STEEL: TALES FROM THE THREE KINGDOMS #1.

Oba komiksy do kupienia w sklepie ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz