poniedziałek, 26 maja 2025

RED HOOD: OUTLAWS TOM 2

Nie każdy komiks musi być ambitną, epicką epopeją

Przyznaję, kręciłem nosem na Webtoona, zdecydowanie nie była to dla mnie wymarzona lektura. Moi redakcyjni koledzy również jakoś przesadnie nie rwali się do recenzji tego konkretnego tytułu, więc mimo wszystko postanowiłem wziąć go na siebie. Dbamy, by sprawdzać dla Was jak najwięcej nowości zarówno na amerykańskim, jak i rodzimym rynku wydawniczym, oczywiście w stopniu, w jakim pozwala nam czas -  doba ma tylko 24 godziny i jednak nie samą popkulturą żyje człowiek. Dodatkowo muszę się Wam przyznać, że niestety nie czytałem pierwszego tomu i dokonuję tej recenzji tylko i wyłącznie w oparciu o akcję przedstawioną w tomiku z cyferką „2” na grzbiecie. Pewnie teraz, czytając moje słowa, rodzi się Wam w głowie myśl: „Aha, czyli skoro nawet nie chciało mu się nadrobić pierwszej części, to pewnie komiks jest kiepski”. Wręcz przeciwnie, o dziwo zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie, ALE tylko w kontekście pewnej bardzo konkretnej niszy, do której chyba już nie należę, ponieważ na moment, kiedy piszę te słowa (końcówka maja 2025 roku), jestem już starym, dwudziestodwuletnim dziadem. ;)

Jestem przekonany, że Red Hood: Outlaws będzie przede wszystkim wyśmienitą rozrywką dla młodzieży. Historia swoją strukturą i stylistyką – począwszy od zabiegów fabularnych, po kreskę ilustratora – do złudzenia przypomina klimat i ma w sobie ducha kreskówek stacji Cartoon Network, dla której za młodu wstawaliście w sobotnie poranki i wcinaliście płatki z mlekiem. Cudownej, kapitalnej kreskówki, do której czujecie nostalgię, ale... wciąż tylko kreskówki. Webtoonowy Red Hood nie jest niczym  przesadnie ambitnym, ale mimo wszystko była to dla mnie fascynująca sentymentalna podróż, od której zrobiło się  jakoś tak nieco lżej na sercu. Tego samego życzę i Wam podczas lektury, ale muszę przyznać, że dla starszego, dojrzalszego czytelnika będzie to mimo wszystko dość ryzykowny wybór czytelniczy i tym samym mocniej rekomenduję inne nowości majowe wydawnictwa Egmont (a naprawdę jest z czego wybierać i sam planuję niedługo do swojej prywatnej kolekcji dołączyć przynajmniej "Rzymskie Wakacje'' Catwoman).

Tomik ma nam do zaoferowania dwie historie – w pierwszej z nich nasz Batman, Wonder Woman i Superman „z Temu” albo „po roku w Rosji” (jak mawiają popularne memy, których jestem fanem) będą musieli stawić czoło Meduzie, a w drugiej Władcy Luster (lub komuś, kto się pod niego podszywa). Muszę przyznać, że odniosłem wrażenie naprawdę niezłego przedstawienia charakterologicznej głębi postaci, która była ukryta pod płaszczykiem uroczo infantylnej formy. Bizarro jest dużo bardziej inteligentny i dojrzały, niż wszyscy uważają. Za wszelką cenę próbuje nie zawieść przyjaciół, zagłusza smutek, tęsknotę i niepewność kompulsywnym konsumowaniem popkultury w postaci muzyki i filmów, które stale towarzyszą mu na jego MP4-ce. Tymczasem między Artemidą i Jasonem zaczyna rodzić się całkiem uroczy romans przeplatany interakcjami typu: „Kto się czubi, ten się lubi”. Spoglądając  na grono dwójki dziwaków, których miała ewentualnie do wyboru pod kątem relacji romantycznej – raczej nikt nie będzie zdumiony, że zamiast amalgamatu Supermana i Frankensteina mimo wszystko rudowłosa piękność wybrała Jasona na tego, który finalnie będzie dzielił z nią sypialnię. Dość przewidywalny motyw, ale mimo wszystko, ujmując kolokwialnie – robiący robotę i przyjemnie obserwuje się tą dwójkę na kadrach.

O dziwo, jak na lekką, młodzieżową przygodę, w antagonistce też można doszukać się konkretnych, logicznych motywów pozbawionych pretekstowości. Przyda się tutaj jednak podstawowa wiedza z zakresu mitologii greckiej, bo bez znajomości mitu o Gorgonach i tego, jak obrzydliwą oraz nieludzką rzecz zrobił Meduzie Posejdon, faktycznie można uznać tę postać za dość miałką. Ktoś bez wiedzy, jak ogromnej krzywdy doświadczyła, mógłby stwierdzić po prostu: „Okej, zwykła mizoandryczka, babka ma po prostu jakiś uraz do facetów”. Każdy, kto jej historię zna, będzie wiedział, że akurat ona ma ku temu bardzo konkretne powody. Tom kończy się niestety w samym środku odbywania przez protagonistów drugiej przygody klasycznym cliffhangerem, co trochę sztucznie wybiło mnie z lektury – za co przyznaję spory minus. Przypadła mi natomiast do gustu scena ukazująca występ drużyny Outlaws w programie telewizyjnym prowadzonym przez Lois Lane, który odbieram jako sympatyczną parodię popularnych w telewizji talk-show prowadzonych przez Jimmiego Fallona, Jamesa Cordena, a w Polsce przez Kubę Wojewódzkiego. Znane gwiazdy filmu, sportu, czy muzyki wpadają w odwiedziny, by udzielić wywiadu i trochę pożartować ze wszędobylskim, zadziornym prowadzącym. Jako sympatyk tego typu konwencji daję temu motywowi przysłowiową "okejkę". Brakowało mi niestety pociągnięcia tego tematu dalej, bo sama scena miała ogromny potencjał wręcz na cały story-arc lub rozbudowany, przezabawny skecz, a nie krótki i neutralny przerywnik między przygodami. Jak pewnie zauważyliście- bardzo często w moich wypowiedziach pojawia się przymiotnik "sympatyczny", bo właśnie tak jednym słowem określiłbym holistycznie ten komiks.

Tę konkretną pozycję zdecydowanie rekomenduję młodszym czytelnikom, którzy aktualnie są w nastoletnim wieku, oraz dojrzałym, dorosłym odbiorcom – ALE tylko i wyłącznie wtedy, kiedy szukają lekkiej, uroczej odskoczni i odsapnięcia od problemów w swoim życiu, swoistego „odmóżdżenia się”, a nie stymulacji intelektualnej. Komiks jest przesympatyczny w swoim tonie, ale na pewno nie zaznacie tutaj wyżyn scenopisartwa czy fabularnych, dojrzałych i dramatycznych uniesień. Może i  dobrze. Nie każdy komiks musi być ambitną, epicką epopeją.

Jednocześnie czuję się też zobowiązany do drobnego apelu w stronę wydawnictwa Egmont, by częściej dawali szansę Red Hoodowi – w postaci samego Jasona oraz jego przyjaciół drzemie ogromny potencjał, który zdecydowanie nie został jeszcze wykorzystany na polskim rynku wydawniczym. Mimo mniejszej puli fanów tej postaci w porównaniu do fandomu bohaterów wiodących jednak warto tę niszę wyeksploatować, nawet w postaci bardzo małych, ograniczonych ilościowo nakładów. Osobiście żałowałem, że w linii wydawniczej Odrodzenie nikt nawet nie starał się zaimplementować świetnego runu Lobdella przynajmniej na próbę – chociażby w kontekście wydania samego pierwszego tomiku "Dark Trinity" i sprawdzeniu statystyk sprzedaży w praktyce, już po samym fakcie. Być może mimo niekorzystnych spekulacji mówiąc kolokwialnie coś by jednak "zażarło". Naszych czytelników na tem moment mogę jedynie serdecznie zachęcić do zapoznania się z amerykańskimi wydaniami innych historii o drużynie Outlaws  – oczywiście, tylko i wyłącznie jeżeli „znacie angielski”, jak mawia nasza wybitna solistka Edyta Górniak. ;)

---------------------------------

Komiks otrzymany do recenzji od wydawcy, który nie miał żadnego wpływu na treść powyższej opinii.

Album zawiera rozdziały #12–22 serii pierwotnie publikowanej na portalu Webtoon.

Komiks do kupienia w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics.

Autor: Krystian Beliczyński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz