W Polsce już w przyszłym tygodniu ukaże się drugi tom serii SUPERMAN Joshuy Williamsona, natomiast w USA do sprzedaży trafił niedawno trejd oznaczony cyfrą 4 (a tak naprawdę piąty, licząc wydany osobno crossover HOUSE OF BRAINIAC). Jak podkreślałem przy okazji recenzji tomu trzeciego, Człowiek ze Stali musiał przez pewien czas wikłać się w trzy zaproponowane przez DC eventy oraz crossovery o zróżnicowanym poziomie fabularnym. Zeszyty 13-18 SUPERMANA stanowiły zatem części kilku większych historii i nie sposób było ich sobie w pełni przyswoić/zrozumieć bez znajomości innych komiksów i szerszego kontekstu. Na szczęście wraz z odsłoną numer 19 wszystko wróciło do normy i rozpoczynamy świeżutki, składający się z pięciu numerów story arc, a do tego na pokładzie witamy nowego, jakże lubianego przeze mnie rysownika. Patrząc na opis oraz przykładowe plansze zapowiadało się bardzo dobrze, a zatem moje oczekiwania wobec nowej historii miałem także bardzo wysokie.
Po wydarzeniach ukazanych na kartach eventu ABSOLUTE POWER, Lois Lane weszła w zupełnie nową dla siebie rolę i otrzymała niespodziewanie super moce. Od teraz może wspólnie ze swoim ukochanym latać oraz walczyć z różnymi przestępcami. Na jej nieszczęście jednym z pierwszych poważnych wyzwań nowej Superwoman okazuje się powrót do Metropolis Doomsdaya. A jakby tego było mało, w tym samym czasie zjawia się także Time Trapper, który ma dla Supermana nietypową propozycję. Czy Lois oraz Kal-El wyjdą zwycięsko z przygotowanej dla nich ciężkiej próby? Jak podjęte przez nich decyzje wpłyną na ich przyszłość? Przygotujcie się na dużo widowiskowej akcji, dramatów, zwrotów sytuacji oraz szczyptę humoru.
Omawiane wydanie zbiorcze wrzucone jest już pod szyld DC All In, oferując jak większość tytułów DC w tym samym czasie po części nowe otwarcie. W przypadku SUPERMANA dostajemy nieoczekiwanie nowy dynamiczny duet, gdyż Lois dołącza do Clarka jako Superwoman, poszerzając i tak liczną już grupę osób z emblematem 'S' na piersi, jacy pilnują porządku w Metropolis. Oczywiście wrzucenie Lois w kostium (swoją drogą bardzo przyjemny wizualnie) i obdarowanie ją nadprzyrodzonymi umiejętnościami to żadna nowość, gdyż na przestrzeni minionych dekad bohaterka ta wielokrotnie dostąpiła takiego zaszczytu. Najświeższa historia pochodzi z okresu DC Rebirth, gdzie również używała pseudonimu Superwoman. Williamson w charakterystyczny dla siebie sposób sięga chętnie po elementy znane z bogatej historii komiksowego Supermana i przerabia je na własną modłę, wynosi na inny, wyższy poziom. Bo właśnie taki wysoki poziom cechuje ten story arc z Lois w jednej z głównych ról, gdzie poczynania superduetu śledzi się z wielką przyjemnością, a wielką robotę robią także trafnie rozpisane dialogi pomiędzy Supermanem oraz Superwoman. Superwoman, dla której bardzo szybko trafił się jeden z najgorszych możliwych przeciwników na drodze, przez co ożyły dawne demony zakopane w pamięci, rozdrapane zostały bolesne rany, pojawił się ponownie cały ten strach, jaki nasza bohaterka miała patrząc kiedyś na to, jak jej mąż ginie z rąk tajemniczej bestii.
Niezwykle interesujący jest również twist związany z tożsamością Time Trappera, który kontynuuje swoją ewolucję i dąży do tego, aby stać się absolutnym władcą czasu i przestrzeni. Zwiastuje on początek mrocznych czasów dla Supermana i proponuje coś na zasadzie zawarcia paktu z diabłem. Ten nieoczekiwany złoczyńca przypomni się już niedługo, na co z wielką niecierpliwością już teraz czekam.
Komiks utrzymany jest w szybkim tempie, przepełniony spektakularną akcją i licznie obsadzony. W dużej mierze jest mrocznie, ponuro, poważnie oraz dramatycznie, ale jest też w ramach przełamania klimatu sporo momentów, kiedy atmosfera robi się lżejsza i zabawniejsza. Dzieje się naprawdę sporo, począwszy od ataku wściekłego Doomsdaya i jego Doomhounds, poprzez Kal-ela zmagającego się z "czerwona gorączką", zamrożenie czasu, najazd kosmicznej armady, nawiązania do komiksu SUPERMAN/DOOMSDAY: HUNTER/PREY, poświęcenie czyjegoś życia, aż po buzujące od dramaturgii i emocji ostatnie strony zeszytu 23. Warto przekonać się na samemu, co takiego zgotowali dla czytelników Williamson oraz Mora, którzy ewidentnie przelewają na kartach tego komiksu swoją wielką miłość do postaci Ostatniego Syna Planety Krypton.
Najlepszy moment całego komiksu? Zdecydowanie zeszyt 21, który oprócz tego, że zawiera trzy interludia, to w dużej mierze tak naprawdę sam stanowi jedno wielkie interludium. Superrandka Clarka i Lois, którzy mają chwilę tylko dla siebie. Pełno wrażeń, emocji, nietypowych lokalizacji, świetnych wymian zdań, i oczywiście dawka romantyzmu przeplatanego wspólnym ratowaniem kogoś z opresji. Ten numer pokazuje wyraźnie, dlaczego ta dwójka stanowi tak idealnie pasująca do siebie parę. Relacje na linii Lois-Clark to największa siła i plus całego tomu. To niesamowite, jak dobrze Joshua rozumie i czuje te postacie, wrzucając w każdą scenę sporo serducha i okraszając je pięknymi dialogami. Bosko się bawiłem czytają i oglądając ten rozdział, zwłaszcza podziwiając partyjkę darta na Księżycu :D
Superman: "Myślisz, że zrobisz to lepiej, Lane?"
Superwoman: "Potrzymaj moją pelerynę, Smallville"
Swoje pięć minut w komiksie otrzymują także duety Lex & Mercy oraz Jimmy & Siobhan, dla których scenarzysta zaplanował ciekawe kierunki rozwoju. Jest tutaj nuta romantyzmu, a pod koniec pewien ładunek dramaturgii, gniew, nieoczekiwany bohater - ogólnie z zaciekawieniem śledzi się te postacie i to, jakie Williamson ma na ich temat do powiedzenia. Na końcu dostajemy też mocny cliffhanger, który zapowiada kapitalne wydarzenia, jakie rozegrają się na łamach serii począwszy od lipca 2025.
Dan Mora ilustrujący serię SUPERMAN to jak spełnienie moich marzeń. To jeden z tych artystów, którzy - jak to się mówi - urodzili się, aby rysować przygody tego bohatera. Plansze są przepiękne, zarówno te małe kadry, jak i te większe, nad którymi można na dłużej się pochylić i delektować każdym szczegółem. Znajdziemy tu liczne rozkładówki oraz odtworzone przez Dana kultowe momenty z pierwszej walki z Doomsdayem. Fajnie, że udało się jednemu rysownikowi przygotować wszystkie pięć części tego story arcu, gdyż to tylko podwyższa ogólną ocenę warstwy graficznej. Dodatkowy smaczek jest taki, że w #19 narysował gościnnie nawet... samego siebie. Tak - uwielbiam to, w jaki sposób Mora przedstawia Supermana oraz Lois u jego boku i nie widzę innej opcji, jak głosić peany na jego cześć. Oby został przy SUPERMANIE jak najdłużej. No właśnie, tutaj jest pewien problem. Mora oprócz tej serii ma także na głowie np. JUSTICE LEAGUE UNLIMITED, a w minionym tygodniu gruchnęła wieść o jego dołączeniu do ekipy tworzącej TRANSFORMERS. Cudna informacja, ale boję się, że oznaczać będzie to częstsze zastępstwa, bo przecież Dan nie jest robotem i będzie potrzebował przerwy. Już teraz widać, że w SUPERMANIE kilka kolejnych numerów ilustruje za niego Eddy Barrows, zaś Mora powróci w historii z udziałem Legionu Darkseida.
Na końcu albumu dostajemy SUPERWOMAN SPECIAL #1, gdzie Lois spędza babski wieczór w towarzystwie Kary oraz Lany. I jak na takie spotkanie przystało, są zarówno pogaduszki, szybki wypad za granicę plus w ramach przerywnika powstrzymanie jakichś drobnych złoczyńców. Trzech różnych artystów sprawia, że nie jest to może jakoś wybitnie jednolite i spójne graficznie, ale z pewnością całość nadrabia scenariuszem. Znajdziemy tutaj m.in. flashbacki pokazujące, w jaki sposób Lois odkryła swoje moce, świetną scenę, w której informuje o tym Clarka, pierwsze superbohaterskie wyczyny nowej Superwoman, czy też wyjaśnienie, kto tak naprawdę stracił swoje niezwykłe zdolności, kiedy dziennikarka Daily Planet je zyskała. Wartościowy dodatek, który wypełnia pewne luki informacyjne na temat Superwoman.
O ile poprzednie wydanie zbiorcze SUPERMANA było w mojej ocenie najsłabsze z dotychczasowych, o tyle zbiór RISE OF THE SUPERWOMAN jest tym najlepszym. Cudnie się to pochłania, można radować się z lektury i napawać się pięknymi ilustracjami. Nie ma żadnego nudnego/zbędnego wątku, wszystko do siebie pasuje, ładnie się zazębia, angażując odbiorcę i dając mu poczucie zadowolenia z tej widowiskowej i buzującej od emocji historii, którą właśnie przeczytał. Z radością śledzi się poczynania Lois/Superwoman, która odkrywa wszystkie plusy i minusy bycia superbohaterką. Nie zawiodłem się i dostałem takiej jakości opowieść, jakiej oczekiwałem. Znalazłem tutaj sporo świetnych scen i wypowiedzi, które na dłużej pozostają w pamięci. Ten komiks mogę podać za przykład/wyjaśnienie wszystkim tym, którzy zastanawiają się, co takiego pociąga mnie w amerykańskich komiksach z gatunku superhero. Kawał dobrze wykonanej roboty. Czekam na więcej.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN #19 - 23 oraz SUPERWOMAN SPECIAL #1.
Komiks ten znajdziecie w bogatej ofercie sklepu ATOM Comics.
Autor: Dawid Scheibe




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz