piątek, 3 października 2025

BATMAN ARKHAM: PINGWIN

Pod koniec września Egmont wypuścił na rynek kolejną antologię od DC, tym razem z Pingwinem/Oswaldem Cobblepotem w roli głównej, czyli jednym z najbardziej znanych złoczyńców z bogatej galerii łotrów Mrocznego Rycerza. Wypuścił niestety o jakiś rok za późno, gdyż przespany i niewykorzystany został idealny moment, jakim była emisja serialu PINGWIN na HBO Max. Ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale. Na myśl o komiksowej antologii w głowie automatycznie pojawia się skojarzenie, że praktycznie zawsze oznacza to mieszankę lepszych i gorszych jakościowo opowieści. Nawet, jeśli w opisie przeczytamy, że to kluczowe, kultowe, obowiązkowe, czy wręcz najlepsze historie z daną postacią zebraną na przestrzeni lat. Jak zawsze w przypadku tego typu projektów od razu zakładam, że będzie to bardziej ciekawostka, niż coś wielkiego, do czego później chętnie wrócę.

Zbiór liczy sobie 240 stron w twardej oprawie (z prostą, ale jakże klimatyczną okładką autorstwa Jasona Pearsona) i zawiera osiem opowieści pokrywających siedem dekad komiksowej historii Pingwina. Od debiutu w roku 1941 aż po epizod z roku 2008. Część z nich jest mi dobrze znanych, zaś druga połowa to nowości, z którymi miałem przy okazji tego albumu okazję zmierzy się po raz pierwszy.

Różni twórcy przedstawiają nam różne wizje i wersje Cobblepota, którego wygląd oraz zachowanie - co w pełni zrozumiałe - zmieniały się, ewoluowały na przestrzeni kilku dekad. Wsiadamy zatem w nasz wehikuł czasu i odbywamy podróż po wybranych punktach na osi czasu, obserwując ewolucję/transformację, jakiej za sprawą znanych w komiksowej branży scenarzystów i rysowników doświadczył dopisany małą czcionką na okładce, największy "bohater" tego albumu. Pomimo zauważalnych różnic, nie zmieniło się jednak to, że zawsze lubi chodzić elegancko ubrany we fraku, z charakterystycznym monoklem na oku i z papierosem w lufce, towarzyszy mu kolekcja wymyślnych parasoli, a także chęć zdobywania, bycia dostrzeżonym, docenionym i szanowanym.

Kluczowym słowem przy opisie tego komiksu jest "powrót", gdyż jak łatwo zauważyć, na wstępie większości zeszytów czytamy o powrocie Pingwina po dłuższym bądź krótszym okresie nieobecności. Czy to przebywał gdzieś w ukryciu, we więzieni, czy może przez jakiś czas odgrywał rolę przykładnego obywatela, to jednak prędzej czy później wychodzi jego prawdziwa natura i wraca do świata zbrodni, uprzykrzając życie Batmanowi.

Na przystawkę dostajemy dwie ramotki ze Złotej Ery napisane przez Billa Fingera, które oczywiście należy traktować z przymrużeniem oka. Dzieje się sporo, akcja podana jest często w skrótowej wersji, jest masa charakterystycznego absurdu, głupotek, archaicznych rozwiązań i zabawnych dialogów. Fajnie, że od takich historii zaczynamy, ale dla mnie oldskulowe perypetie złodziejaszka robiącego psikusy Batmanowi i Robinowi są jedynie do odhaczenia, zaliczenia, stanowią typową ciekawostkę odnośnie tego, jak kiedyś tworzono komiksowe historie.

W kolejnych rozdziałach obecność Pingwina nie dostarcza już na szczęście jedynie powodów do śmiechu i różnych żartów sytuacyjnych, tylko idziemy w bardziej poważne tony. Nie ma monotonii, gdyż każdy scenarzysta proponuje nam inny klimat, mniej lub bardziej zaglądając w umysł Oswalda, który jest nie tylko przebiegłym, inteligentnym i bardzo ambitnym złodziejem. Ze względu na swój budzący odrazę wygląd jest też osobą samotną, która - jak widzimy na wybranych przykładach - mimo wszystko dąży do bycia kochaną, ale Pingwinowi oczywiście nie jest to dane. Jest zatem sporo akcji (w kilku rozdziałach widać, jak mimo swojej postury sprawny i szybki jest Oswald), ale też trochę emocjonalnych momentów, zwłaszcza bliżej końca, gdzie niejednej osobie zdarzy się nawet współczuć temu niewielkiemu wzrostem miłośnikowi ptaków.

Niektóre historie stanowią fragmenty większych runów, ale nie przeszkadza to, aby zrozumieć sens i przebieg konkretnej opowieści. Dwa razy pojawia się scenarzysta Doug Moench. Po raz pierwszy w zeszycie, który bezpośrednio poprzedza to, co mogliśmy zaobserwować w tomie BATMAN: NOKTURNA I NOCNY ZŁODZIEJ Cod Hachette. Drugi raz już w ramach swojego runu w BATMANIE, jaki współtworzył z Kelleyem Jonesem, gdzie dostajemy mocno przerysowane mroczne, ale jakże cudne plansze z niezapomnianą, jedną z moich ulubionych interpretacji wizerunku Mrocznego Rycerza. Z ciekawszych rzeczy jest również po raz drugi w Polsce "Śnieg i Lód" Alana Granta oraz Norma Breyfogle'a, która to dwuczęściowa opowieść ukazała się u nas na łamach BATMANA 2/91 od TM-Semic. Ciekawa fabuła i jeszcze lepsze rysunki Norma, zwłaszcza na takim papierze, a nie jak tym sprzed ponad 30 lat, fajnie było sobie po raz kolejny tę opowieść odświeżyć. Najmocniejszym punktem jest jednak dla mnie finałowy one-shot, który stanowił część cyklu opowieści Jokera na temat różnych pacjentów Arkham. Ta historia od Jasona Aarona mocno uderza w odbiorcę, pokazuje bezwzględność Pingwina, który dotknięty szyderstwem ze swojej osoby (z czym jak widać zmaga się przez całe życie)potrafi się odegrać. Nie warto z nim zadzierać, bo w przeciwnym razie może skutecznie obrzydzić dalsze życie temu, kto go nie docenił.

Z ilustracji ścisła topka to oczywiście wspomnieni wyżej Norm Breyfogle oraz Kelley Jones. Podobały mi się również prace Jasona Pearsona oraz Dona Newtona. Najmniej natomiast przemawia do mnie Pingwin w interpretacji Dona Kramera (jest taki zwyczajny, nijaki) oraz Joe Statona, którego kojarzę ze starszych serii opisujących przygody Zielonych Latarni i uważam, że Pingwin, Batman, czy ogólnie Gotham to nie jest miejsce, gdzie jego kreska akurat pasuje. Ale ktoś może mieć oczywiście inne zdanie na ten temat.

Czy warto sięgnąć po BATMAN ARKHAM: PINGWIN? Uważam, że jak najbardziej warto, gdyż na tle różnych antologii przeczytanych w ostatnich latach, ta prezentuje się naprawdę udanie. Większość opowieści czytało mi się i oglądało z przyjemnością, a żadnego umieszczonego w tym zbiorze zeszytu nie uznałbym za słaby i niepotrzebny. Są same poprawne oraz dobre, a zatem w moim odczuciu osoby odpowiedzialne za selekcję i ułożenie tej historii Pingwina w dużej pigułce, wywiązały się jak najbardziej ze swojego zadania. Nie jest to tak dobry, wciągający, brutalny i krwawy komiks, jak wydana niedawno u nas maksiseria Toma Kinga, ale polecam go sprawdzić i w żadnym wypadku nie żałuję, iż miałem okazję się z nim zapoznać.

---------------------------------------

Komiks otrzymany do recenzji od Egmontu. Wydawca nie miał żadnego wpływu na treść powyższej opinii.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #58, #610 - 611, #824, BATMAN #155, 374, #548 - 549, BATMAN: PENGUIN TRIUMPHANT #1 oraz JOKER'S ASYLUM: PENGUIN #1.

Komiks ten znajdziecie m.in. w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics.

Autor: Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz