poniedziałek, 13 października 2014

DORWAĆ JIRO!

Może słyszeliście już tę historię. Do miasta przybywa pewny siebie zabijaka, który wkrótce zostaje wciągnięty w walkę między dwoma trzęsącymi okolicą gangami i lawirując między nimi coraz bardziej uszczupla ich stan osobowy. Jeśli oglądaliście STRAŻ PRZYBOCZNĄ Akiry Kurosawy ZA GARŚĆ DOLARÓW Sergio Leonego lub OSTATNIEGO SPRAWIEDLIWEGO Waltera Hilla to na pewno ta fabuła wyda wam się podejrzanie znajoma. Sam fakt, że jest to komiksowy remake znanej historii, nie oznacza automatycznie, iż nie warto po nią sięgać. Czy autorom – znanemu na świecie kucharzowi Anthony’emu Bourdainowi i pisarzowi Joelowi Rose - udało się jednak dodać coś od siebie do tej opowieści i uczynić ją swoją własną? Niestety nie bardzo.

O ile każda z wersji filmowych miała swój własny charakter, o tyle Bourdain i Rose postanowili wyciąć z nich sam podstawowy szkielet fabularny oraz podmienić gangsterów na kucharzy i na tym skończyła się ich inwencja. Nawet z samego pomysłu by pokazać świat rządzony przez restauratorów urządzających krwawe jatki z powodu gastronomicznych gaf czy różnic w poglądach na temat zdrowego żywienia, który wydaje się komediowym samograjem,  scenarzyści nie starają się wyzyskać zbyt wiele. Nie dowiemy się nawet jak doszło do tak absurdalnej sytuacji. Musi nam wystarczyć stwierdzenie, że tak po prostu jest i basta. Zadowalają się oni jednym dowcipem – że kucharze są ponad prawem i nikomu to nie przeszkadza, który bardzo szybko przestaje być zabawny. Aha, no i może jeszcze to, że co pewien czas fabuła staje w miejscu, a bohaterowie podają przepisy na różne wykwintne dania.

Scenarzystom nie wystarczyło jednak okrojenie fabuły ze wszystkiego co ciekawe, postanowili ją najwyraźniej jeszcze trochę przyciąć, tworząc w niej kilka dziur. W paru miejscach miałem bowiem wrażenie, jakby brakowało stron i akcja przeskakiwała z punktu A do punktu B bez wyjaśnienia co się właściwie stało. Przykład takiej sytuacji mamy już na samym początku, gdy członkowie obu kucharskich gangów udają się na spotkanie z Jiro. Wdają się oni w bójkę między sobą, a gdy pojawia się sam Jiro, nie zamieniają z nim praktycznie nawet słowa i fabuła przeskakuje o kilka godzin do przodu.

Dodatkowo, jeśli się zna którykolwiek z wymienionych na wstępie filmów, to fabuła nie zaskakuje niemal absolutnie niczym, z jednym wyjątkiem. Otóż losu jaki spotyka głównych antagonistów zupełnie się nie spodziewałem. Najpewniej dlatego, że w żaden sposób nie było w komiksie zasygnalizowane, iż ich wątek może potoczyć się w ten sposób. Generalnie mimo całego mojego pastwienia się nad scenariuszem, nie jest on tragiczny. To po prostu przeciętna wersja starej i znanej opowieści. Jeśli ktoś jej jakimś dziwnym trafem nie zna, pewnie przy czytaniu będzie się bawił lepiej ode mnie.

Za to niezaprzeczalną zaletą są rysunki Langdona Fossa. Jego nieco karykaturalna ale i szczegółowa kreska idealnie pasuje do absurdalnego świata przedstawionego w komiksie. Zwłaszcza wszelkie potrawy wyglądają tak smakowicie, że aż ślinka cieknie. Duży udział mają w tym też kolory świetnie nakładane przez Jose Villarrubię i Dave’a Stewarta.

Docelowa grupa, do której kierowana jest ta powieść graficzna wydaje mi się bardzo wąska, bowiem trzeba być miłośnikiem nie tylko komiksów, ale i gastronomii. Dlatego też, nie wróżę mu jakichś nadzwyczajnych wyników sprzedaży. Tym bardziej, że Anthony Bourdain nie jest w naszym kraju chyba jakoś specjalnie znany. W każdym razie ja po raz pierwszy o nim usłyszałem właśnie przy okazji tego albumu. Podsumowując, komiks ten jest jedynie ciekawostką. Jeśli go już kupować to dla naprawdę dobrej strony graficznej, za którą ocena idzie o oczko w górę. Cała reszta jest do zapomnienia. No chyba, że komuś zawsze brakowało na rynku takich kulinarnych komiksów.

Ocena: 3/6

Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za egzemplarz recenzencki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz