piątek, 17 stycznia 2020

SUPERMAN TOM 1: SAGA JEDNOŚCI - ZIEMIA WIDMO

Gdy Ziemia niespodziewanie zostaje przeniesiona do Strefy Widmo Superman staje przed sporym wyzwaniem, zważywszy na to, że zaludniona ona jest nie tylko przez całą armię Kryptonijskich zbrodniarzy ale także niedawno uwięzionego w niej Rogola Zaara. Co więcej większość członków Ligi Sprawiedliwości okazuje się niezdolna do pomocy. Ta jednak może przyjść z nieoczekiwanej strony.


Dziwić może nieco kolejność wydawania w Polsce poszczególnych tomów serii z Supermanem pisanych przez Bendisa, bowiem wydarzenia z tego albumu chronologicznie miały miejsce przed wydarzeniami z NIEWIDZIALNEJ MAFII. Na szczęście nie ma to tak dużego znaczenia i nie przeszkadza w połapaniu się o co chodzi. To zresztą nie jest zbyt trudno, gdyż większość komiksu stanowią walki Supermana z mieszkańcami Strefy Widmo – trzeba przyznać, że bardzo widowiskowe. Swoją droga scenarzysta sporo nazmieniał jeśli chodzi o Strefę Widmo – teraz jest to jakby po prostu inny wymiar, a uwięzieni w niej przebywają na znajdującej się tam planecie. Co więcej z jakiegoś powodu atmosfera strefy widmo jest szkodliwa dla ludzi. Jedynym powodem tego wydaje się to, ze jest to sposobem na uzasadnienie czemu Liga nie jest w stanie go wesprzeć w większym stopniu. Z drugiej strony niektórzy jej członkowie nie są tym dotknięci zbyt mocno, by z kolei byli w stanie opracować i wykonać plan uwolnienia Ziemi ze Strefy. Zresztą cały komiks wypełniony jest podobnymi niekonsekwencjami, dziwnymi zachowaniami postaci (dotyczy to zwłaszcza Martian Manhuntera) i niespecjalnie przemyślanymi rozwiązaniami fabularnymi. Najczęściej okazuje się że służyły one temu, by można było w historii umieścić jakąś wyjątkową widowiskową scenę. Dotyczy to także tak istotnej rzeczy jak powód przeniesienia Ziemi do Strefy Widmo, który w zasadzie sprowadza się do „jakoś tak się samo zrobiło”. Scenarzyście przyznać jednak trzeba, że dzięki akcji gnającej na złamanie karku podczas samego czytania niespecjalnie zwraca się na to uwagę. Kiedy jednak choć na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad tym co się przeczytało to cała fabuła okazuje trzymać się w całości jedynie na słowo honoru.

Zważywszy że Bendis niespecjalnie przyłożył się do scenariusza, dobrze stało się, iż rysownikiem jest tutaj Ivan Reis, który potrafił przenieść na strony komiksu rozbuchane wizje scenarzysty, tak by były odpowiednio widowiskowe. Odwalił on kawał świetnej roboty, którą podziwiać można między innymi na sporej ilości jedno – lub dwustronicowych paneli i po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najlepszych twórców pracujących dla DC. Jeśli sięgać po ten tom, to w zasadzie jedynie dla jego ilustracji. Jako że po przejęciu sterów serii przez Bendisa wrócono do starego zwyczaju rozdzielania poszczególnych numerów okładkami oryginalnych zeszytów fakt, że dodatki ograniczają się do zaledwie dwóch alternatywnych okładek nie boli tak bardzo jak przy okazji wydań zbiorczych z logo Odrodzenia na okładce.

O ile ACTION COMICS pod rządami nowego scenarzysty rozpoczęło się całkiem nieźle to przy okazji SUPERMANA ograniczyło się niestety do bezmózgiej ale widowiskowej rozpierduchy w stylu wysokobudżetowych filmów Michela Baya czy Rolanda Emmericha, które ogląda się jedynie dla efektownych wybuchów. Jeśli wystarczy wam świetna oprawa graficzna to polecam, ale jeśli oczekujecie od komiksu czegoś więcej to lepiej sobie odpuścić.


Tomasz Kabza

Opisywane wydanie zbiera materiał z komiksów SUPERMAN #1-6

Komiks do nabycia w sklepach Egmontu i ATOM Comics

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz