wtorek, 21 stycznia 2020

BATMAN GOTHAM KNIGHTS: TRANSFERENCE


Gdy tylko spojrzy się na ofertę komiksową DC, praktycznie na każdym kroku natrafia się na pozycje z Batmanem w roli głównej. W morzu tego typu batcentrycznych historii trzeba jednak umieć oddzielić przysłowiowe ziarna od plew, aby nie tracić czasu na te przeciętne i słabe opowieści, tylko przeczytać coś wartościowego. Na początku tego roku w moje ręce wpadł jeden z tych godnych uwagi zbiorów o Mrocznym Rycerzu z Gotham, którego lektura dostarczyła mi sporej dawki przyjemnej rozrywki. Mowa o trejdzie zbierającym pierwszych dwanaście zeszytów serii BATMAN: GOTHAM KNIGHTS. Nigdy wcześniej nie czytałem początkowych odsłon tego ongoingu, a zatem nadarzyła się dobra okazja, aby te zaległości nadrobić.

Na początek mały wstęp odnośnie powołania do życia tworu pod tytułem BATMAN: GOTHAM KNIGHTS. Seria ta wystartowała na początku 2000 roku, będąc niejako kontynuacją zakończonego właśnie BATMAN: SHADOW OF THE BAT. Rolę scenarzysty powierzono Devin Grayson, która zaskarbiła sobie uznanie Denny'ego O'Neila swoją wcześniejszą pracą w ramach różnych bat-tytułów, w tym chociażby CATWOMAN oraz NO MAN'S LAND. Grayson stała się tym samym pierwszą kobietą, która dostąpiła zaszczytu pisania przygód Człowieka-Nietoperza w serii ongoing z jego udziałem, rzucając zupełnie nowe, oryginalne w tamtym czasie światło na życie, działalność oraz pracę Bruce'a/Batmana. Jest to bardziej inteligentna forma rozrywki, gdyż bezmyślnej nawalanki przez kilkanaście stron na zeszyt tutaj nie uświadczycie. B:GK zasłynęła również tym, że od 1 aż do 49 zeszytu włącznie zawierała dodatkowe back-upy autorstwa gościnnych twórców, ukazujące się pod wspólnym szyldem BATMAN: BLACK & WHITE. Nie ma ich ujętych w omawianym albumie, ale jeśli jeszcze nie mieliście okazji się z nimi zapoznać, to znajdziecie je zebrane odpowiednio w drugim oraz trzecim tomie BATMAN: BLACK & WHITE. Do czego oczywiście zachęcam.


Jak wspomniałem przed chwilą, Grayson ukazuje przygody Batmana z innej perspektywy, skupiając się przede wszystkim na aspekcie rodzinnym, a także znaczeniu, jakie dla głównego bohatera mają jego zamaskowani (i nie tylko) pomocnicy oraz przyjaciele. Zresztą, zwrot "Rycerze Gotham" w tytule nie wziął się przecież z przypadku. Od samego początku uwagę przyciąga niebanalna narracja, za pomocą której zachowanie gacka oraz jego sojuszników zostaje dokładnie, ciekawie i bardzo trafnie rozłożone na czynniki pierwsze. Udaje się stworzyć psychologiczny profil postaci, o której w teorii wiedzieliśmy już prawie wszystko, a w praktyce dowiadujemy się wiele nowego. Przy okazji, czytelnik od początku próbuje odgadnąć, kto jest tajemniczym narratorem i jaki ma w tym wszystkim cel. Dodatkowym atutem jest to, że seria ta, przynajmniej na początku, nie jest uwikłana w żadne crossovery i żyje własnym życiem.

Akcja tego zbioru umiejscowiona jest krótko po zakończeniu NO MAN'S LAND. Gotham i jego mieszkańcy powoli wstają z kolan po serii kataklizmów, jakich wyjątkowo okrutny los w ostatnim czasie im nie oszczędził. Scenarzystka nie serwuje nam jednego, długiego story arcu, tylko serię krótszych, zamkniętych opowieści z tego okresu, w których niekoniecznie to Batman odgrywa wiodącą rolę. I zdecydowana większość z nich ma w sobie to coś, dzięki czemu czułem się wciągnięty i zachwycony pomysłem. W pierwszym rozdziale Nietoperzowi przychodzi rozwikłać zagadkę śmierci rodziców małego chłopca. Bruce z wiadomych względów podchodzi do sprawy bardzo emocjonalnie, widząc analogię do własnego dzieciństwa, ale rozczarowuje się niestety bardzo mocno, kiedy odkrywa prawdę. Drugi rozdział skupia się Batgirl, która podczas akcji ratunkowej na statku musi odpowiedzieć sobie na pytanie, jaką drogą zamierza dalej podążać. Kolejne dwa zeszyty opowiadają o duchu chłopaka, który zginął w wypadku. Jedna z lepszych historii tego tomu, gdzie Batman musi pogodzić się z faktem, iż jest tylko zwykłym człowiekiem z wieloma ograniczeniami. Pomimo dobrych chęci nie może być wszędzie i zdążyć uratować każdego ludzkiego życia. Następne odsłony skupiają się w mniejszym lub większym stopniu na Oracle, Azraelu, Robinie i ponownie Batgirl, a w nich Batman między innymi traci na chwilę nad sobą panowanie i uwalnia swoje zabójcze instynkty. Niezwykle ciepły i poruszający jest numer pokazujący, jaką pomoc i oddanie na przestrzeni lat nieśli Bruce'owi Alfred oraz Leslie. Jak się okazuje miłością darzyli (i darzą) nie tylko bogatego sierotę, ale również i siebie nawzajem.

Zeszyty 8-11 to tytułowa TRANSFERENCE, czyli wyczerpujące starcie z silnym i inteligentnym jak nigdy wcześniej Hugo Strangem. Złoczyńca ten podszywa się pod Batmana, odgaduje jego sekretną tożsamość i próbuje udowodnić, że zamaskowany obrońca Gotham tak naprawdę nie potrzebuje pomocników (co jest jednocześnie w opozycji do wydarzeń obserwowanych w poprzednich zeszytach serii), którzy tylko go osłabiają. Ku mojemu zdziwieniu ta główna część omawianego zbioru jest nieco mniej ciekawa, jest tutaj więcej akcji, szybsze tempo i ogólnie trochę inny klimat. Ale i tak jest sporo fajnych oraz zmuszających do myślenia momentów, przez co nie żałuję, że tą historię poznałem. Może to dziwne, ale najbardziej zapamiętam ze starcia z szalonym doktorkiem, często powtarzaną akcję o kryptonimie "rozkwaszony nos".


Ostatni zeszyt to gościnny scenariusz oraz rysunki autorstwa twórców, o których szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie słyszałem. Zresztą, mniejsza o ich nazwiska, skoro serwują podobną klimatycznie, równie udaną pod względem egzekucji opowieść do tych, które przyszło mi czytać na początku. Pierwsze skrzypce gra tutaj Oracle, a pomaga jej częściowo Alfred. W sprawie dotyczącej rabunków na ulicach Gotham nie pojawia się ani prze chwilę gacek, a i tak jest ona warta przeczytania.

Skoro mamy do czynienia ze zbiorem krótszych historii z życia Bat-rodziny, zatem nie powinna dziwić normalna w takiej sytuacji, obecność kilku różnych rysowników. Dale Eaglesham zilustrował 3 rozdziały, Paul Ryan i Roger Robinson po 4, zaś ostatni przypadł w udziale Koi Turnbullowi. Mamy tutaj styczność z bardzo poprawną, standardową, nie wychylającą się ponad ogólnie przyjęte ramy kreską, gdzie nie doszukamy się żadnych artystycznych fajerwerków. Ilustracje każdego z wymienionych są szczegółowe, przejrzyste i według mnie przystępne chyba dla każdego odbiorcy. Nie powalają i nie szokują, ale na pewno nie obniżają poziomu tego komiksu. Najbardziej przypadł mi do gustu styl Ryana, którego chętnie sprawdzę sobie z ciekawości w innych projektach. Miłe dla oka są również okładki wykonane przez Briana Bollanda, w tym ta nawiązująca do ZABÓJCZEGO ŻARTU.

W przypadku tego typu miękkookładkowych wydań, z reguły próżno szukać na końcu jakichś dodatków, wstępu czy też posłowia. Nie inaczej jest w tym wypadku, chociaż uczciwie patrząc, miejsce na jakieś bonusowe grafiki czy szkice z pewnością by się znalazło. Zamiast tego mamy jednak cztery strony reklam innych bat-komiksów, a także przerywniki następujące po okładkach do każdego rozdziału, które to plansze przedstawiają jeden i ten sam rysunek, czyli ten widniejący na przedniej okładce.


BATMAN: GOTHAM KNIGHTS to niezwykle udane i satysfakcjonujące podejście do tematu codziennej, niekończącej się walki Batmana z przestępczością w jego mieście. Komiks, gdzie równie ważną, a momentami nawet ważniejszą rolę, odgrywają zainspirowani działaniem zamaskowanego bohatera jego pomocnicy i przyjaciele. Mrocznego Rycerza nie zobaczymy tutaj w wypasionej zbroi, uzbrojonego w niezwykle wymyślne nowinki technologiczne, toczącego na każdym kroku efektowne pojedynki z obdarzonymi supermocami. Devin Grayson proponuje nam Batmana jako nie pozbawionego wad człowieka, zaangażowanego w bardziej przyziemne problemy, zarówno te natury prywatnej, jak i "zawodowej". Widzimy tutaj detektywa bazującego na sile własnego umysłu,  a także całą różnorodną pod względem charakteru plejadę jego sprzymierzeńców. Takie spojrzenie na tego bohatera preferuję, a jeśli Wy również, to zachęcam do sięgnięcia po omawiane wydanie zbiorcze.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN: GOTHAM KNIGHTS #1 - 12.

Powyższe wydanie zbiorcze możecie zakupić między innymi w ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz