środa, 3 sierpnia 2022

SUPERGIRL: WOMAN OF TOMORROW

Tom King na dobre rozgościł się w DC Comics, stając się jednym z najważniejszych scenarzystów pracujących dla tego wydawnictwa i każdego roku serwując swoim czytelnikom przynajmniej jedną nową maksi serię. I chociaż zdarzają mu się oczywiście słabsze projekty, to jednak zdecydowanie więcej ma na swoim koncie tych wartych przeczytania, dobrych lub wręcz bardzo dobrych jakościowo komiksów. W czerwcu 2021 roku wystartowała seria SUPERGIRL: WOMAN OF TOMORROW, gdzie Tom tym razem bierze na swój warsztat postać Kary Zor-El. Jako miłośnik supermanowego zakątka DCU, a dodatkowo także jako osoba śledząca z uwagą wszystkie projekty Kinga, nie mogłem nie sięgnąć również i po ten tytuł. Supergirl nie miała w ostatnich latach szczęścia, jeśli chodzi o dobór scenarzystów i sposobu przedstawiania jej przygód. Teraz wreszcie pojawiła się szansa, że bohaterka ta zostanie zaprezentowana w sposób, na jaki zasługuje, rozłożona na czynniki przez kogoś, kto zdecydowanie zna się na rzeczy.

Rzadko kiedy śledzę komiksy pisane przez Kinga miesiąc w miesiąc, bo jak większość z Was dobrze się orientuje, najlepiej wchodzą one w formie zbiorczej, kiedy można przyswoić sobie cały materiał za jednym podejściem i nie trzeba wracać co chwilę do wcześniejszych odsłon. Tutaj było podobnie. Przeczytałem dwa pierwsze zeszyty, upewniłem się, że historia poprowadzona jest w ciekawy sposób i postanowiłem poczekać, aż ukaże się ostatni zeszyt. Warto było czekać. Niedawno ukazało się w USA wydanie zbiorcze w miękkiej oprawie, którym zdecydowanie polecam się zainteresować.

O czym jest SUPERGIRL: WOMAN OF TOMORROW? Kara przybywa w towarzystwie Krypto na obcą planetę, gdzie pod czerwonym słońcem może celebrować swoje 21 urodziny i wreszcie się upić, jak zwykły człowiek. Poznaje tam dziewczynę o imieniu Ruthye, która jest zdesperowana, aby wynająć Supergirl do odnalezienia mordercy swojego ojca - Krema z Żółtych Wzgórz. Rozpoczyna się pełna dziwacznych przygód, wielotygodniowa podróż po odległych zakątkach kosmosu, podczas której Kara i Ruthye odwiedzają różne światy, planety, poznają ich specyficznych mieszkańców i ich kultury, poddawane są wycieńczającym próbom, a także pobierają ważne życiowe lekcje i dowiadują się więcej na swój temat. A morderca jest cały czas krok przed nimi.

King już kiedyś wysłał w kosmos Człowieka ze Stali (patrz SUPERMAN: UP IN THE SKY), a teraz robi coś podobnego z jego kuzynką. Wyjmuje on Karę z jej dotychczasowego środowiska i wrzuca w zupełnie nowe, ale jednocześnie jakże podobne do tego, co obserwujemy na Ziemi. Jak widać pewne zachowania i problemy, chociaż w nieco zmienionej formie, są bardzo uniwersalne i dotykają także innych mieszkańców na innych planetach. Nie ma tutaj Supermana oraz innych bohaterów świata DC, których obecność nie jest potrzebna, aby opowiedzieć ciekawą i oryginalną historię z udziałem Kary Zor-El. Dzięki temu ta może w pełni rozbłysnąć i już od pierwszych stron czytelnik - nawet jeśli z jakichś powodów bohaterka ta nie należała do jego ulubionych - sympatyzuje z Supergirl i  kibicuje jej oraz Ruthye.

No właśnie, Ruthye. Ciekawa sprawa, bo to nieoczekiwanie  ona jest tak naprawdę główną postacią tej opowieści, pełniąc rolę narratora i ukazując sytuację oraz postępowanie Kary z własnej perspektywy. Dzięki temu odkrywamy wraz z nią nie tylko różne zalety i wielkie serducho Supergirl, ale przy okazji poznajemy też różne fakty z życia Ruthye. Teoretycznie to Kara pełni rolę opiekunki/mentorki, ale też są momenty, kiedy właśnie Ruthye musi uratować obu przysłowiową skórę. King pokazuje, że bardzo dobrze rozumie, kocha i potrafi wczuć się w postać Supergirl, co w specyficzny sposób przelewa na papier. Miesza on kosmiczne wojaże z klimatami rodem z baśni, fantasy, nadając swojemu dziełu wydźwięk wręcz liryczny i poetycki, co przejawia się mocno w narracji prowadzonej przez Ruthye. Ze względu na kwieciste i rozbudowane wywody Kinga (często trzeba przebrnąć przez spore bloki tekstu) nie jest to lektura łatwa i skierowana do każdego, momentami pewnie męcząca i zbyt przegadana.

Tempo prowadzenia akcji jest dosyć wolne i leniwe, tylko czasami dostajemy jakieś nagłe przyspieszenia. Co mi się podobało, to brak przewidywalności. Czytelnik w sumie nie ma pojęcia, w jakim miejscu będzie kontynuowana akcja z poprzedniego rozdziału, co konkretnie i w jakiej formie zostanie mu zaprezentowane. Niektóre wydarzenia są opisane jedynie w formie skrótowej, w ramach wspomnień zanotowanych przez Ruthye. Oczywiście nie brakuje efektownych i krwawych pojedynków, które za sprawą rysowniczki robią wrażenie, ale nie brakuje także miejsca na odrobinę humoru oraz ważnych przemyśleń.

King nie zapomniał również o pleceniu w swoją opowieść wątku Kryptonu i Argo City, pokazując pewne rzeczy z nowej perspektywy i nie omieszkał dodać od siebie pewnych nowych elementów do znanej wszystkim historii ocalenia młodej Kary Zor-El.

Zakończenie również daje radę, stanowiąc idealną (trochę nieoczekiwaną?) finalizację śledzonych od początku przygód Kary i Ruthye, traktując o oczyszczeniu, otrzymanej lekcji, nadziei, drugiej szansie itp. Po zakończonej lekturze miałem przeczucie, że dobrze spożytkowałem czas, a ostatnia strona jest zacnym podsumowaniem tej całej kosmicznej odysei.

Tym razem dostajemy osiem zeszytów zamiast standardowych u Kinga dwunastu, co akurat wyszło tylko na plus. Większość jego komiksów wydaje się przeciąganych na siłę, a spokojnie mogły się zamknąć w mniejszej ilości stron. Historię z udziałem Supergirl też można było skrócić gdzieś o połowę, jeśli mówimy o samym pościgu za Kremem. Ale jeśli chodzi o rozwój obu głównych bohaterek oraz ukazanie relacji pomiędzy nimi, to historia wydaje się już skrojona idealnie i naprawdę szkoda byłoby coś z tego wycinać.

Bilquis Evely (m.in. SANDMAN UNIWERSUM: ŚNIENIE) zadbała o to, aby od strony wizualnej komiks prezentował się przepięknie. Nie jest to standardowa kreska superbohaterska - taka w tych konkretnych warunkach by się nie sprawdziła - tylko coś znacznie lepszego i zapadającego w pamięć, pozwalającego lepiej przeżywać fabułę nakreśloną przez scenarzystę. Każdy mniejszy czy większy kadr przepełniony jest pewną magią, nadaje całości niezwykłej otoczki, jakby czytelnik na czas lektury przeniósł się wraz z bohaterami do jakiegoś bajkowego świata. Urodzona w Brazylii artystka pokazała w tym komiksie pełnię swoich możliwości i potwierdziła jedynie, że idealnie porusza się w takich właśnie klimatach. Po prostu idealny wybór rysownika. Oczywiście nie byłoby takiego efektu wizualnego, gdyby nie kolorystyka zaproponowana przez stałego współpracownika Evely - Mata Lopesa. Jeden z tych komiksów, gdzie jeśli nawet scenariusz nie do końca komuś podpasuje, to obok ilustracji zdecydowanie nie można przejść obojętnie.

SUPERGIRL: WOMAN OF TOMORROW to żaden bubel, czy średniak, tylko King w swojej najwyższej formie. Fani jego twórczości oraz osoby mające słabość do przygód Dziewczyny ze Stali z pewnością będą zadowoleni. Zamknięta całość, piękna oprawa graficzna, inteligentne, nieszablonowe i ciekawe podejście do Supergirl, podkreślające jej najlepsze cechy, a do tego satysfakcjonujący i trafny finał. Znam i lubię, ale i tak czekam na wersję od Egmontu, która mam nadzieję ukaże się w przyszłym roku. Warto mieć taki komiks na swojej półce.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERGIRL: WOMAN OF TOMORROW #1 - 8.

Komiks do nabycia w sklepie ATOM Comics

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz