poniedziałek, 26 czerwca 2023

BATMAN FORTRESS

Batman do Alfreda: "They declared war when they shut down our planet. No we hit back. Hard"

Dziś znowu w roli głównej pojawia się Batman, tym razem w ramach ośmioczęściowej mini serii stworzonej przez duet Garry Whitta (scenariusz) oraz Darick Robertson (rysunki). Kolejne rozdziały ukazywały się pomiędzy majem 2022 a styczniem 2023, zaś niedawno ukazało się wydanie zbiorcze w twardej oprawie. Nazwisko scenarzysty kompletnie nic mi nie mówi, nazwisko rysownika z kolei mówi bardzo dużo, natomiast zapowiedź i ogólny zarys fabuły wydawały się na tyle kuszące, że prędzej czy później po prostu musiałem ten komiks sprawdzić. Czy jest to po prostu jedna z wielu historii o nietoperzu, która nie wyróżnia się zbytnio na tle innych, czy może opowieść warta zapamiętania, do której będzie się chciało chętnie wracać? Moją odpowiedź znajdziecie poniżej.

Na całym świecie zapadły ciemności oraz pojawił się chaos komunikacyjny, a wszystko wywołane pojawieniem się w ziemskiej atmosferze obiektu obcego pochodzenia. W obliczu nagłego zniknięcia Człowieka ze Stali, to Batman podejmuje się funkcji lidera Ligi Sprawiedliwości próbując rozwiązać zagadkę związaną z pojawieniem się kosmitów. Dlaczego Strażnicy Wszechświata odmawiają pomocy? Czy Ziemia została właśnie zaatakowana? Jeśli tak, to droga do pokonania najeźdźcy leży w Fortecy Samotności Supermana. Mroczny Rycerz tworzy w akcie desperacji nietypową grupę sojuszników, która wyrusza ze specjalną misją do jednego z najtrudniej dostępnych miejsc na planecie.

Gary Whitta to dla mnie zagadka. Do tej pory zasłynął bardziej ze scenariuszy do filmów, czy gier komputerowych, niż z pisaniem komiksów. Jeśli chodzi o DC, to brał całkiem niedawno udział w antologii z okazji 80-tych urodzin Jokera, ale był to krótki, epizodyczny projekt. Czytałem wspomniany komiks i nawet nie kojarzyłem, że to właśnie tam miałem styczność z opowiadaniem przez niego współtworzonym. Skoro jednak dostał od DC zielone światło, aby napisać coś dłuższego o Batmanie, to najwidoczniej musiał mieć w głowie oryginalny pomysł i pokazać osobom decyzyjnym jakiś naprawdę warty uwagi projekt. A jest to zamknięta całość, oderwana od kontinuum, tak naprawdę typowy elseworld, gdzie twórcy mają większą swobodę i mogą sobie pozwolić na ruchy, jakie normalnie zostałyby przez władze DC wręcz zabronione.

Niedawno na kartach BATMAN: ONE DARK KNIGHT Jock wprowadził blackout w mieście Gotham, Whitta z kolei idzie krok dalej, wyłączając oczy oraz uszy całemu światu. Pierwszy zeszyt skupia się w całości na tym, że nietoperz próbuje posprzątać bałagan w swoim mieście. Nie jest to żadnym zaskoczeniem i sytuacja widziana wielokrotnie, kiedy ci drobni złodziejaszkowie oraz te grube ryby z Arkham próbują wykorzystać sytuację związaną z chaosem panującym w mieście. Spodziewałem się jakiegoś mocnego uderzenia już od samego początku, ale pierwszy rozdział trochę rozczarował, stanowił przeciętny prolog. W kolejnym częściach akcja zaczyna się rozkręcać, kiedy do gry wkracza Liga Sprawiedliwości, a po jej porażce Bruce decyduje się zmontować zupełnie nową ekipę do swojego specjalnego zadania. Tempo narzucone przez scenarzystę nie należy do szczególnie szybkich i muszę przyznać, że niejednokrotnie historia stała się nużąca, zatrzymując się na dłużej przy wątkach/rozmowach, jakie można było spokojnie skrócić. Osiem zeszytów to chyba jednak zbyt dużo miejsca na to, co postanowił pokazać duet Whitta/Robertson.

Okładka głosi, że w środku spotka nas brutalna i szokująca przygoda, jaka wywróci do góry nogami wszystko to, co wiedzieliśmy do tej pory o Supermanie. Oczywiście, pewien twist dotyczący originu Kal-Ela pojawia się bliżej końca opowieści, ale nie jest to jakaś drastyczna zmiana, jaka mogłaby wpłynąć na dalszą działalność tego bohatera. Całość zostaje zbytnio rozdmuchana, a zachowanie Supermana w obliczu zbliżającego się zagrożenia dziwaczne, nie pasujące do tej postaci, żeby nie powiedzieć głupie. Czytając ten komiks tak naprawdę nie spotkałem w nim Batmana oraz Supermana, gdyż obaj zachowywali się przez większy czas out of character. Albo twórca nie do końca rozumie pisanych przez siebie herosów, albo specjalnie zafundował czytelnikom coś odbiegającego pod tym względem od normy, skoro poruszał się w alternatywnych zakątkach DCU.

Nowy wiewiórkowaty Green Lantern, Red Arrow/Emiko Queen, Aqualad/Jackson Hyde oraz prezydent Lex Luthor stanowią zlepek przypadkowych postaci, trudno jakoś szczególnie ich poczynaniom sympatyzować, gdyż nie zostają jakoś głębiej rozpisane. Ich obecność zapewnia tak naprawdę odrobinę humoru. Trójka obcych stanowi duże rozczarowanie, zarówno wizualnie, jak i pod względem atrakcyjności ich poczynań. Nie ma co więcej o nich pisać, bo po prostu pojawiają się na chwilę w jednym czy drugim miejscu, a ich działania są do bólu przewidywalne od początku do końca. A jeśli już mowa o końcu, to zakończenie widoczne na trzech ostatnich stronach, jakie związane jest bezpośrednio z Supermanem i Batmanem, uważam akurat za ciekawe i mocno niespodziewane, chociaż pewnie dla wielu osób dosyć kontrowersyjne. Kilka pytań zostało jednak bez odpowiedzi, jak chociażby los niektórych postaci spotkanych na drodze przez obcych, przez co trzeba sobie samemu wydedukować, kto przeżył, kto zginął, dlaczego "Smerfy" zachowały się tak, a nie inaczej.

Darick Robertson wywiązuje się całkiem nieźle z roli rysownika tego komiksu. Jego prace przez cały czas cechuje prostota, równy poziom oraz dokładność. Skupia się głównie na pierwszym planie, zaś to co w tle prezentuje się w większości mało spektakularnie. Nie jestem jakimś wielkim fanem tego artysty, gdyż nie do końca podoba mi to, w jaki sposób przedstawia on twarze postaci, które wyglądają zbyt groteskowo i śmiesznie (zapewne zamierzony zabieg), co akurat w tym konkretnym komiksie nie bardzo pasuje i tak średnio oddaje klimat historii. Wielu jest takich artystów, co w jednym miejscu sprawdzają się ze swoim stylem lepiej, zaś w innym gorzej. W mojej ocenie Robertson + Batman, a nawet Robertson + komiks superbohaterski ogółem, to najzwyczajniej nie jest dobre połączenie. Przeciwnie do np. TRANSMETROPOLITAN czy THE BOYS, gdzie ten sam gość sprawdził się rewelacyjnie.

Wyjściowy pomysł bardzo ciekawy, ale realizacja już niekoniecznie udana. BATMAN FORTRESS ma kilka fajnych momentów, trochę widowiskowej akcji przełamanej humorystycznymi wstawkami, a także zaskakujące dla mnie zakończenie. Za dużo jednak w tym komiksie dłużących się, wiejących nudą i przegadanych fragmentów, widoczny brak umiejętności scenarzysty, aby utrzymać ciekawość, zbudować odpowiednie napięcie i zafundować zachęcające cliffhangery. Mało też Batmana w Batmanie, którego zachowanie odbiega w wielu miejscach od tego, do którego przywykliśmy. Ogólnie historia okazała się z gatunku tych średnich, przeciętnych, które absolutnie nie wgniatają w fotel, do których po zakończonej lekturze już się nie wraca. Może oczekiwałem na starcie zbyt wiele, a może padłem ofiarą dobrej reklamy zrobionej przed premierem pierwszego zeszytu? W sumie nawet nie wiem, komu to polecić.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN FORTRESS #1 - 8.

Omawiany komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz