wtorek, 8 września 2020

Lepiej późno, niż wcale, czyli słów kilka o BATMAN: THREE JOKERS #1

Dawno, dawno temu - zdawałoby się, że niemal w zupełnie innej rzeczywistości - podczas całkiem udanego wydarzenia, za jaki uważam DARKSEID WAR, Geoff Johns dzięki jednemu, krótkiemu zdaniu rozpalił wyobraźnię wszystkich czytelników na całym świecie. Zdanie to nie miało kompletnie nic wspólnego z opisywanymi w komiksie wydarzeniami, ale mam wrażenie, że po latach wydarzenie to będzie kojarzyło się wyłącznie z tym enigmatycznym stwierdzeniem - „Jest ich trzech”.

Do pewnego momentu wszystkie okoliczności zdawały się sprzyjać temu komiksowi. Aura tajemnicy otaczająca sam koncept napędzała powstawanie różnorakich teorii rozpalających podniecenie fanów. Co z tego, że podobne rozwiązanie wydawało się abstrakcyjne, wręcz niedorzeczne? Jeśli istnieje obecnie na rynku autor, który udźwignąłby podobny pomysł, to jest to wyłącznie Geoff Johns; człowiek urodzony do tworzenia komiksów, jak nikt inny rozumiejący zarówno postaci ze świata DC oraz - nie mniej ważne w tym przypadku – potrzeby i oczekiwania fanów. Wspiera go sam Jason Fabok, czyli jeden z najlepszych, współczesnych rysowników w branży. Duet cudotwórców biorących się za najbardziej ikoniczną relację w superbohaterskich dziejach. Jak można było nie czuć podniecenia?

Jak się okazało, co za długo to niezdrowo. 

BATMAN: THREE JOKERS z najbardziej oczekiwanej premiery roku zaczął dryfować ku niebytowi bliżej nieokreślonej przyszłości. Brak jednoznacznie określonej daty oraz lakoniczne informacje rzucane od czasu do czasu nt. fabuły i samego jej wpływu na resztę DC studziły początkową euforię. Ponadto sam Joker pozostawał obecny w komiksach, jego postać przewijała się gdzieś na drugim planie w LIDZE SPRAWIEDLIWOŚCI Snydera, BATMANIE Kinga, by powrócić wreszcie z całą mocą w JOKER WAR od Tyniona. Żadna z tych historii nie odnosiła się do zapowiedzianego konceptu Johnsa, co tylko skuteczniej wygłuszało poruszenie wśród fanów. Jakby tego było mało, Batman, Batgirl i Red Hood – trójka bohaterów wokół której miała się skupiać ciągle przekładana miniseria – podążała różnorakimi ścieżkami rozwoju, zupełnie od siebie niezależnymi.

Mam wrażenie, że w pewnym momencie pomysł na trzech Jokerów urósł do rangi półlegendarnej historii, która zostanie co prawda kiedyś tam opowiedziana przez Johnsa, ale dołączy do panteonu przygód superbohaterów pozostających poza nawiasem głównego continuum. Niezbyt czytelne dla mnie ruchy samego Johnsa i całego DC przekładające się na rozrzedzenie entuzjazmu fanów spowodowały, że ja sam zacząłem traktować BATMAN: THREE JOKERS jako coś, co w przyszłości stanie się – w najlepszym przypadku - wygodnym konceptem fabularnym, nie zaś kamieniem węgielnym dalszych historii z Księciem Zbrodni w roli głównej.

Jeżeli te moje ponure przemyślenia rzeczywiście się ziszczą, będzie to jedna z największych strat dla continuum od bardzo dawana. Może mówię trochę na wyrost, ale BATMAN: THREE JOKERS jest jednym z najlepszych komiksów, jakie czytałem ostatnio od DC. Geoff Johns tym razem postawił na bardziej kameralną opowieść, gdzie nie znajdujemy ogromnych bitew, rozbuchanych stawek, czy kilkudziesięciu wątków. Nie, centrum BATMAN: THREE JOKERS są dramaty bohaterów, uwikłanych w niekończący się cykl przemocy w starciach z jednym – a może już nie – przeciwnikiem. Johns jak nikt inny potrafi wycisnąć z bohaterów ich kwintesencję, słusznie zauważa się, iż jego styl pisania powoduje, że śledzimy losy bohaterów takich, jakbyśmy chcieli ich widzieć – Batman jest milczący, ale niezwykle inteligentny, Barbara twarda i profesjonalna, a Jason zabójczo skuteczny, ale porywczy. Zwłaszcza Red Hood został w tym numerze potraktowany z takim wyczuciem, jakiego nie widziałem od dawna, nawet w jego solowej serii. Nie przesadzę ze stwierdzeniem, iż już w tym jednym numerze Geoff Johns zdołał nakreślić najdonioślejszą historię Jasona Todda w post – Flashpointowym uniwersum.

Mówiąc krótko, protagoniści BATMAN: THREE JOKERS to członkowie Bat – Rodziny w ich niemal archetypicznym, a zarazem najbardziej atrakcyjnym wydaniu. Właśnie dlatego możemy zrozumieć podejmowane przez nich decyzje, a ich działania wydają nam się bardziej niż uzasadnione – wynikają bowiem z tego, kim są, nie służą zaś samej fabule. Do tego autor umieszcza bohaterów w prawdopodobnie najbardziej intymnym aspekcie ich „karier” – na kursie kolizyjnym ze sprawcą niewyobrażalnego cierpienia. Sama stawka i ton komiksu jest zaprezentowany za pomocą niezwykle przejmującego, a jednocześnie wręcz eleganckiego narzędzia narracyjnego – szybko dowiadujemy się, czemu i w jaki sposób akurat ta trójka bohaterów musi stanąć do walki z Bladym Klaunem. Samo prowadzenie postaci Jokera - a raczej Jokerów -  jest perfekcyjne – różnice między nimi są zauważalne, ale nie ostentacyjne, zaś ich spotkanie jest jedną z najciekawszych elementów pierwszego numeru.

Jakby tego było mało, aspekt charakterologiczny poszczególnych uczestników wydarzeń jest doskonale wkomponowany w treść fabularną. Geoff Johns rozstawia pionki na fabularnej szachownicy, jednocześnie nie zdradzając prawie nic. Jest to zabieg niezwykle intrygujący i godny szacunku, nie czuć w nim bowiem żadnej fałszywej nuty. Pomimo, że numer kończy się z przytupem, aura tajemnicy i niepokoju zdaje się jedynie robić jeszcze gęściejsza. Uważam także, że dzięki tak skonstruowanej historii Johns doskonale uchwycił i połączył kluczowe elementy sposobów ukazywania Jokera od momentu jego pierwszego pojawienia się do czasów współczesnych – od szaleństwa przez niebezpiecznie przenikliwy umysł po snucie planów, których konsekwencje mogą być odczuwalne nawet po jego pozornej przegranej. Daje się w tym wszystkim odczuć zarówno wpływy Snydera, jak i pozakomiksowe interpretacje Księcia Zbrodni z filmów Burtona i Nolana – Joker potrafi rozbroić i niemal całkowicie zdewastować bohaterów pozostając jednocześnie bezbronnym, przywiązanym do krzesła więźniem.

Strona wizualna komiksu jest bez zarzutu – Jason Fabok dostarcza moim zdaniem jedne z najlepszych rysunków w swojej karierze – jego zbliżenia na twarze Jokera mógłbym oglądać godzinami. Po prostu niesamowite!

Podsumowując, numer pierwszy BATMAN: THREE JOKERS to jeden z najlepszych ostatnio, batmanocentrycznych komiksów ostatnich lat. Stworzony dla tych, którzy wolą cięższe historie, choć niepozbawione akcji to w głównej mierze skupione na psychice bohaterów. Jeśli reszta opowieści utrzyma podobny poziom to dostaniemy najwspanialszą historię z Bat - Rodziną tej dekady. Intymną, osobistą, a zarazem ciężką mroczną i na wskroś emocjonalną. Niezależnie ile ostatecznie będzie tych Jokerów.

O tak, w tym wypadku zdecydowanie lepiej późno niż wcale!

Jakub Stępień

BATMAN: THREE JOKERS #1 do kupienia w sklepie ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz