Meme ciałem się stało i wyświetlone zostało między nami - tak, parafrazując początek Ewangelii wg. świętego Jana, można podsumować "origin story" LIGII SPRAWIEDLIWOŚCI ZACKA SNYDERA, reżyserskiej wersji filmu, który ze względu na tragedię rodzinną Snyderów musiał zostać dokończony przez Jossa Whedona. Dlaczego meme? Ponieważ to właśnie działania fanów w internecie sprawiły, że plotka o istnieniu takowej wersji znalazła swoje odbicie w rzeczywistości, co czyni LSZS ewenementem na skalę historyczną. A dlaczego religijna parafraza? Ponieważ takie właśnie motywy reżyser wyjątkowo upodobał sobie w swoich dziełach ze stajni DC Comics. Nie przedłużając jednak tego wstępu, zapraszam dalej.
Mimo że w tytule niniejszego artykułu znajduje się słówko "recenzja", sama jego zawartość będzie miała raczej luźniejszą formę. Po pierwsze dlatego, że reckę LSZS możecie już na DCManiaku przeczytać - sporządził ją 4,5 miesiąca temu Krzysiek T. i możecie się z nią zapoznać tutaj. Po drugie dlatego, że "bazowy film" pamiętam zbyt dobrze, by do tego podejść jak do nowego tworu, ale zbyt słabo, by zrobić rzetelne porównanie. Dlatego też artykuł będzie raczej zbiorem luźnych myśli niż ustrukturalizowanym opisem.
Jako że tekst ten dotyczy wydania DVD, od razu przyjrzyjmy się zawartości pudełka. Znajdziemy w nim dwie płyty, z czego pierwsza to rozdziały I-IV, druga zaś V i VI oraz epilogi. (Dodatków brak, ale że całość to w zasadzie dodatek, to się nie czepiam). Co ciekawe, chociaż na obu krążkach obecne jest menu, tylko na pierwszym jest ono domyślnie wyświetlane, na drugim trzeba to zrobić manualnie. Sam początek sprawia dobre wrażenie, bo chociaż nie skorzystałem z żadnej niestandardowej opcji, to ucieszył mnie szeroki wybór wersji językowej - możemy nie tylko wybrać wersję z napisami czy dubbingiem, ale i taką z lektorem. To ostatnie wcale nie wydaje sie bezsensowne - jako że cała produkcja jest wyświetlana w rozdzielczości 4:3, "szeptanka" może stworzyć całkiem niezły klimat. Taka rozdzielczość jest ponoć zgodna z wizją Snydera, chociaż natknąłem się na opinie, że WB po prostu chciało ograniczyć koszta efektów specjalnych - niezależnie od prawdziwego powodu, takie "ratio" do filmu akcji pasuje jak pięść do nosa.
Najważniejszym pytaniem jest to, czy wersja Snydera jest lepsza od wersji Whedona. I cóż, odpowiedź może być tylko jedna: tak. Nie jest to jednak wersja idealna. Całość trwa aż 232 minuty, ale z pół godziny można by zaoszczędzić nie tylko na scenach zbędnych (jak dwukrotne wprowadzenie Aquamana), bezsensownych (takich jak Diana identyfikująca Arthura jako mieszańca z racji zdolności do oddychania powietrzem - tyle że w takiej samej sytuacji widzimy Merę, Vulko i żołnierzy Atlantydy) i nic niewnoszących (oba pojawienia się Martiana Manhuntera - fajnie, że jesteś, jednak byłoby super, gdybyś pomógł), ale i ulubionym środku stylistycznym Snydera: wciskanym gdzie się tylko da slow motion. Z drugiej strony, dzięki długości obrazu mogliśmy nie tylko poznać lepiej bohaterów i złoczyńców (zwłaszcza Cyborga i Steppenwolfa - design tego ostatniego jest tragiczny, jednak przynajmniej przestał być już superbohaterskim Normanem Batesem) oraz wprowadzić nowe postaci (głównie Desaad, ale na parę minut pojawia się sam Darkseid), ale i zrobić naprawdę konkretną rozpierduchę na koniec - ostatni akt to moja ulubiona część obrazu. Z trzeciej strony, w całości brakuje moich dwóch ulubionych scen z oryginału: dialogu pt. "Save one" oraz części, w której Arthur pod wpływem lassa prawdy wychwala urodę Wonder Woman (uśmiałem się, no i zgodziłem z opinią). Kolejne strony tej monety mógłbym wymieniać jeszcze długo i to chyba najlepiej podsumowuje film - mimo wielu zmian na plus i spójniejszego klimatu (chociaż "mhrok, goth, shraczka" to nie to, z czym chciałbym ją identyfikować - patrz sposób pokonania Steppenwolfa), LIGA SPRAWIEDLIWYCH w wersji zmontowanej przez oryginalnego reżysera wciąż pozostaje filmem przeciętnym, chociaż takim, który chciałoby się widzieć jako bazę kolejnych produkcji DC. Ten pociąg jednak już odjechał, bo o ile #ReleaseSnyderCut odniosło skutek, to nie wróżę tego samego #RestoreSnyderverse.
Co zaś z samym wydaniem DVD? Ano, nie polecam. Po co bowiem wydać ok 35 zł na wersję połytową, skoro za 25 możemy uzyskać miesięczny dostęp do HBO GO! i zobaczyć nie tylko LSZS, ale i WONDER WOMAN 1984 oraz PTAKI NOCY, a rozszerzając na całe DC Comics także WATCHMEN i DOOM PATROL, nie mówiąc już o reszcie biblioteki? (Można nawet wziąć okres próbny i zdążyć z co najmniej trzema pierwszymi.) Powiem więcej: sam po 15 minutach zrezygnowałem z odtwarzania płyty i włączyłem na streamingu, gdyz jakość obrazu na tej pierwszej pozostawiała wiele do życzenia. Dlatego też wersję DVD polecam tylko tym, którzy maniakalnie kolekcjonują wydania płytowe, a cała reszta niech obejrzy w internecie, gdyż raczej nie jest to produkcja, którą chciałoby się obejrzeć więcej niż raz, stąd posiadanie jej na własnośc nie jest konieczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz