Ostatnio recenzowałem horror z linii Hill House Comics, który niestety mnie pod wieloma względami rozczarował. Dlatego też dzisiaj dla odmiany słów kilka o horrorze, który okazał się pozytywnym zaskoczeniem. Dan Watters oraz Dani stworzyli takowy nieoczekiwanie w ramach głównego uniwersum DC, a punktem wyjściowym dla ich opowieści okazał się atak na Azyl Arkham i zabicie przez truciznę Jokera wielu pacjentów oraz personelu zakładu. Początkowo nie byłem zainteresowany śledzeniem tej sześciozeszytowej mini serii, śledząc - wiadomo - BATMANA, czy DETECTIVE COMICS i dodając ją do listy "sprawdzę kiedyś tam w wolnym czasie". Jakież było moje zdziwienie, gdy wreszcie po jakichś trzech miesiącach nadrobiłem zaległości i szybko okazało się, że została ona napisana właśnie dla mnie. Też tak czasem macie, że otwieracie na pierwszej stronie i już Wiecie, że to jest właśnie to, że ten komiks Was wciągnie i zaangażuje?
Minęło kilka miesięcy od tragicznych wydarzeń w Arkham, określanych jako A-Day. Doktor Jacosta Joy jest jedynym psychologiem pracującym w tym zakładzie, który przeżył. Była wtedy na urlopie. Wspólnie z detektywem Stone'em próbuje teraz odnaleźć grupę swoich pacjentów, jacy ukrywają się w Gotham i stanowią zagrożenie dla mieszkańców. Czy uda się wykonać zadanie i ponownie umieścić złoczyńców pod kluczem? Czy misja pani doktor, aby zrozumieć i wyleczyć tak specyficznych pacjentów ma w ogóle jakiś sens? I jaki w tym wszystkim jest udział anioła zemsty - Azraela?
Dan Watters pokazał się z dobrej strony tworząc w ramach DC całkiem sympatyczną i zjadliwą serię LUCYFER z Uniwersum Sandmana. Okazuje się, że facet rzeczywiście wie, na czym polega pisanie dobrych komiksów, gdyż historia skupiona na Dr. Joy i jej pacjentach również ma w sobie coś, co zachęca do śledzenia losów przedstawionych na jej łamach postaci. Nie ma tutaj (wciśniętych jak to często bywa na siłę) przedstawicieli licznej bat-rodziny, czy Jamesa Gordona, a o końcowym sukcesie zadecydowało oparcie fabuły na w większości mniej znanych bohaterach i złoczyńcach. Wyjątkiem jest Jean-Paul Valley, a raczej całkowicie kontrolowany przez 'System' Azrael, który jest wyraźnie zafiksowany na swojej świętej misji i polowaniu na demony i bluźnierców. Opętany Anioł Zemsty okazuje się wartością dodaną i fajnie dla odmiany zobaczyć Azraela w takiej właśnie wersji.
Wśród uciekinierów z Arkham mamy okazję obserwować poczynania zarówno Szalonego Kapelusznika, czy Solomona Grundy jak i tych mniej popularnych. Professor Pyg, Double X, Nocturna, Ratcatcher, Dr. Phosphorus, No-Face oraz Ten-Eyed Man to złoczyńcy, którzy za sprawą Wattersa zostają bliżej przestawieni czytelnikowi, można zajrzeć przynajmniej na moment w ich pokręcone umysły i spróbować zrozumieć ich poczynania. Ktoś chce pożreć dzieci, ktoś chce uleczyć pozostałych wizualnie i mentalnie, innych odprawia rytuały z wykorzystaniem ludzkiej żuchwy, ktoś upodobał sobie podpalanie żywcem ludzi, a ktoś jeszcze inny próbuje żyć jak zwykły człowiek, co po prostu nie ma w tym przypadku racji bytu. Do tego cała grupa lęka się, że duch Amadeusza Arkhama jest na ich tropie i prędzej czy później po nich przyjdzie. Niektórzy dostają więcej miejsca, inni mniej, ale trzeba przyznać, że każdy ze złoczyńców dostał dopisaną ciekawą głębię, przez co czytając postacie te nie są odbiorcy zupełnie obojętne. Najlepiej i najszerzej rozpisany zostaje Ten-Eyed Man, który ze względu na swój nietypowy sposób bycia, poruszania i dziwne teorie wybija się ponad pozostałych bohaterów tego dramatu psychologicznego/horroru. Jestem też pod wrażeniem tego, co twórcy uczynili z Dr. Phosphorusem, zwłaszcza ta scena wspólnego posiłku z rozdziału 5. Jest tutaj zresztą wiele świetnych scen, które szokują i na dłużej zapadają w pamięć.
Narracja przedstawiona zostaje w postaci dziennika Jacosty Joy, która szybko przekonuje się, jak cienka i łatwa do przekroczenia jest granica pomiędzy zdrowym rozsądkiem, a szaleństwem. Szalona pośród szaleńców, czy może jednak cały czas panuje nad sytuacją i wierzy, że uda jej się naprawić/wyleczyć chore umysły i jakimś sposobem prędzej czy później wypędzić szaleństwo z Gotham? A może to jednak Pyg ma lepszy pomysł i tylko dzięki niemu każdy może otrzymać to, czego naprawdę pragnie i wreszcie być szczęśliwym? Narzucanie na siłę swojego porządku świata innym nie zawsze ma sens, a finał, choć może dla niektórych trochę rozczarowujący, dla mnie jest dobrym podsumowaniem niebezpiecznej misji, jakiej podjęła się główna bohaterka komiksu. Dla urozmaicenie wpleciono w całość także mniejszy wątek detektywa Stone'a, który akurat uosabia inne od Joy, bardziej chyba popularne stanowisko i spojrzenie na pacjentów Arkham.
Historia ta stanowi spin-off do wydarzeń rozgrywających się wcześniej na kartach BATMANA Jamesa Tyniona IV, ale tak naprawdę należy ją traktować jako odrębną, zamkniętą całość. Nie trzeba zatem na siłę nadrabiać innych komiksów, aby w pełni czerpać przyjemność z tej opowieści.
Ilustracje w tym komiksie określiłbym jako fenomenalne. Odpowiedzialna za nie Dani już wcześniej pokazała (LOW, LOW WOODS wydane u nas przez Egmont jako POŚRÓD LASU), że świetnie czuje się w klimatach horroru. Tutaj tylko potwierdza, że jest to właśnie ten kawałek komiksowego świata, gdzie idealnie się odnajduje, i gdzie potrafi pokazać pełnię swoich możliwości. Od pierwszej do ostatniej strony cechująca się mocnym tuszowaniem szata graficzna przenosi nas w mroczny, gęsty, pełen szaleństwa, niepokoju, strachu i nadnaturalnych sił klimat. Ciekawe kreacje postaci, z których najbardziej podobał mi się (jak zapewne i większości czytających) Ten-Eyed Man i te przyjmowane przez niego powykręcane pozy. Kawał dobrej roboty wykonali również odpowiedzialny za kolory Dave Stewart (chociażby ta piękna czerwień zalewająca niemal w całości Azraela) oraz Aditya Bidikar zajmująca się urozmaiconym liternictwem. Wypowiedzi każdego ze złoczyńców posiadają wizualnie charakterystyczny i indywidualny styl, a narracja przypomina wyrwane kartki z notatnika. Okładki stworzone przez Sama Wolfe Connelly (powinniście go znać z tej samej roli w POŚRÓD LASU) zdecydowanie spełniają swoją funkcję i zachęcają do lektury poszczególnych rozdziałów. Niezwykle ważną kwestią jest, aby dobrze dobrać artystę do konkretnej opowieści, aby umiał on/ona w pełni oddać klimat panujący w komiksie. Tutaj się w stu procentach udało, a finalny efekt naprawdę robi wrażenie. Liczę na kolejne horrory, gdzie za warstwę plastyczną odpowiadać będzie Greczynka Dani Strips.
ARKHAM CITY: THE ORDER OF THE WORLD, zarówno pod kątem fabuły, jak i samych rysunków, to zaskakująco dobry komiks ze wszech miar godny polecenia. Coś dla bardziej wymagających miłośników klimatów okołobatmanowych, ale również skierowany do osób szukających czegoś ociekającego horrorem, creepy, dotykającego psychiki poszczególnych złoczyńców i napisanego według mnie w ciekawy, satysfakcjonujący sposób. Kurcze, lektura tej mini serii to było naprawdę fajne doświadczenie i jestem po jej zakończeniu w stu procentach zadowolony. A pomyśleć, że o mały włos a w ogóle nie zdecydowałbym się tego tytułu sprawdzić. No właśnie, bo widzicie, DC wydaje sporo (stojących na różnym poziomie) komiksów rozgrywających się w Gotham City i mniej lub bardziej skupionych wokół Batmana, że czasami można źle wybrać i przegapić te ciut słabiej reklamowane tytuły, które akurat jakościowo jak najbardziej zasługują na uwagę. To jest jeden z tych, które sprawdzić warto.
Recenzja oparta jest na wydaniach zeszytowych ARKHAM CITY: THE ORDER OF THE WORLD #1 - 6. Wydanie zbiorcze ukaże się w listopadzie.
Omawiany komiks, w formie zbiorczej lub zeszytowej, możecie zamówić w sklepie ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz