Życie w uniwersum DC nie jest przyjemne, zwłaszcza gdy się należy do Ligi Sprawiedliwości. Dopiero co mieliśmy kolejny najazd zwichrowanych Batmanów z Mrocznego Uniwersum, a chwilę przed tym rządy udoskonalonych przez Lexa Luthora superłotrów, a już musimy zmierzyć się z kolejnym zagrożeniem. Tym razem temperatura na całym globie spadła o kilkadziesiąt stopni, zamieniając nawet gorące pustynie w lodowe pustkowia, a wszystko to jest sprawką Króla Szronu - istoty mającej pewne powiązania z bohaterami żyjącymi 1000 lat temu.
Powyższy akapit właściwie powinien starczyć za opis fabuły opisywanego tomu. W przeciwieństwie do pełnej symboliki "sagi Perpetuy" czy kompletnie odjechanych METALI, WIECZNA ZIMA jest tworem nad wyraz klasyczym. Ot, mamy niezwykle groźnego złoczyńcę po jednej stronie i grupę bohaterów po drugiej... i się ze sobą naparzają. Nie uznaję tego za jakąś wielką wadę (chociaż cały czas miałem flashbacki z recenzowanego tutaj drugiego tomu) - ot, tego typu bijatyki także stanowią część komiksowego krajobrazu i na pewno wiele osób z chęcią po nie sięga.
Tym, czym scenarzyści - Andy Lanning i Ron Marz - chcieli wyróżnić swoją opowieść, są flashbacki. Główny antagonista jest tu przedstawiony jako Skandynaw z X wieku, który wówczas także zagrażał światu i został powstrzymany przez drużynę złożoną z królowej Hippolity, nieśmiertelnego Wikindzkiego Księcia, ówczesnego Swamp Thinga oraz osławionego Black Adama (ten ostatni pełni sporą rolę także we współczesnej części historii i dobrze, bo to jeden z moich ulubionych antybohaterów). Mogło to być ciekawe, ale mam z tym dwa problemy. Po pierwsze, parę lat wcześniej Marvel wprowadził do kanonu prehistorycznych "Avengersów" i powyższa grupa wygląda po prostu jak zrzynka z tej właśnie idei (np. zamiast Odyna, ojca Thora, mamy Hippolitę, matkę Wonder Woman). Po drugie, uwzględnienie Hippolity i Black Adama wydaje się służyć głównie wprowadzeniu ich do składu Ligi Sprawiedliwych pisanej przez Bendisa. Ale może po prostu za dużo myślałem przy lekturze zamiast po prostu cieszyć się, jak złoczyńca obrywa po mordzie.
Reszta scenariusza... no po prostu jest, po to, by dać podbudowę do naparzanki, za wyjątkiem strasznie głupiego pomysłu, że Król Szronu był pogrzebany akurat pod arktyczną Fortecą Supermana - no co za przypadek! Dlatego przejdźmy do rysunków. WIECZNA ZIMA jako event odbywała się na łamach praktycznie aż ośmiu serii, stąd nic dziwnego, że tom ma wielu rysowników (m.in. Howarda Portera, Xermanico i Jesúsa Merino) i poza Marco Santuccim (ilustratorem flashbacków) zmieniali się oni co zeszyt. Na szczęście, w lekturze to w ogóle nie przeszkadza, gdyż każdy z nich spisał się bardzo dobrze i nie ma tu nikogo, kto by od reszty odstawał, ale też i kogoś, kto by się na tle pozostałych wybił. Ot, duży event, doświadczeni graficy, ładne rysunki.
Wreszcie przyszła pora na odpowiedź na pytanie: czy warto WIECZNĄ ZIMĘ kupić? Moim zdaniem nie bardzo. Nie jest to zły komiks (oceniłbym go na 4- w skali szkolnej) i można się przy nim dobrze bawić (czyta się go nadspodziewanie szybko), ale jest tak standardowy, że lepiej poczekać i zainwestować w coś bardziej oryginalnego.
Opisywany tom zawiera materiały pierwotnie opublikowane w następujących zeszytach: Justice League: Endless Winter #1-2, The Flash #767, Superman: Endless Winter Special #1, Aquaman (Volume 8) #66, Justice League (Volume 4) #58, Teen Titans: Endless Winter Special #1, Justice League Dark (Volume 2) #29 oraz Black Adam: Endless Winter Special #1.
Komiks do nabycia w sklepie Egmontu i na AtomComics.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz