Wiosną tego roku na DCManiaku ukazało się omówienie komiksu STATIC: SEASON ONE, należącego do wznowionej marki Milestone. Tamte dzieło zdecydowanie mnie nie zachwyciło, ale zachciało mi się jeszcze sięgnąć po tytuł ICON & ROCKET: SEASON ONE, również związany z brandem Milestone. Po niedawnym przeczytaniu wydania zbiorczego mogę się podzielić swoimi odczuciami. Zapraszam do reszty tekstu.
Sam komiks zaczyna się trochę ze złej strony, to znaczy od swego rodzaju prezentacji różnych serii prowadzonych w ramach marki Milestone. Tylko częściowo ma to związek z resztą zawartej tu historii. Właściwa część zaczyna się bardziej nastrojowo. Ze statku kosmicznego, będącego w trakcie ataku terrorystycznego jednemu z obcych udaje się ewakuować. Jego kapsuła ratunkowa trafia na Ziemię, a konkretnie do Ameryki w XIX wieku, gdzie znajduje ją afroamerykańska rodzina. W czasach współczesnych, grupa czarnoskórych nastolatków dokonuje włamania do posiadłości w Dakocie. Zostają nakryci przez jej mieszkańca, który okazuje się nadludzko silny i jeszcze do tego umie latać. Pozwala odejść włamywaczom pod warunkiem zachowania tajemnicy o tym, co widzieli. Następnego dnia, jedyna w grupie złodziei dziewczyna postanawia wrócić do posiadłości i jeszcze raz porozmawiać z niezwykłym mieszkańcem. Choć nie bez oporów, to udaje jej się namówić go do wykorzystania jego nadludzkich cech w walce z problemem narkotyków. W dalszej części komiksu obie te postacie działają jako superbohaterowie, ponieważ również dziewczyna zostaje obdarowania supermocami. Jak możecie się domyślić ,jej towarzysz jest właśnie tym kosmitą, który wylądował na ziemi ok. 200 lat wcześniej.
Recenzowany komiks lepiej
czytało mi się w pierwszej, niż w drugiej połowie. Bohaterowie, którzy zamiast
ratowania kogoś lub czegoś, podejmują się próby rozwiązania określonego
problemu społecznego (w postaci narkotyków), to nie jest najczęstszy motyw.
Dzięki niemu historia miała znamiona oryginalności. Niestety, gdzieś w połowie
komiksu, walka z narkotykami jakby znika, a reszta historii staje się bardziej
typowym i średnio-ciekawie prowadzonym komiksem superbohaterskim. Nie jest to
też komiks typu „origin”, gdzie postacie dopiero wdrażają się w bycie herosami.
Jest tutaj przywołanie historii kosmity z supermocami oraz podkreślenie, że
wykonane działania mogą nieść za sobą konsekwencje, ale nie ma za to paru
innych rzeczy z tej konwencji. Nie ma tutaj dokładniejszego opisania mocy
protagonistów, wskazania jakie są ich limity bądź też doskonalenia ich
umiejętności. Najbardziej jaskrawy przykład: bliżej końca historii jest taka
scena, kiedy Rocket traci swój pas. Dopiero po tym czytelnik może się
zorientować, że jej supermoce miała właśnie dzięki noszeniu go. Nie pamiętałem
i nie potrafiłem znaleźć, aby taka informacja pojawiła się w komiksie
wcześniej. Internet podpowiada, że ten pas był również jej źródłem mocy we
wcześniejszych komiksach, ale przy tak mało rozpoznawalnej postaci oraz
komiksowi, który chce (chyba) być dla tej postaci nowym początkiem, niezbyt
jest dobrze oczekiwać takiej wiedzy od czytelników. Starając się być uczciwym
zaznaczam jednak, że z kontekstu udaje się zrozumieć tutaj różne rzeczy nawet
jeśli nie są bardziej bezpośrednio wyjaśnione
Styl graficzny z braku lepszego słowa mógłbym określić jako staromodny, aczkolwiek może się on podobać. Nie jestem jego fanem, ale mogłem się do niego przyzwyczaić. Do większości tego komiksu bym się nie przyczepił, ale mam dwie uwagi dotyczące niektórych scen. Pierwsza uwaga dotyczy scen walki a zwłaszcza walki finałowej, gdzie przebieg bywał nieczytelny. Druga uwaga dotyczy części komiksu, gdzie źle narysowano twarze niektórych postaci. W tym segmencie nastolatkowie mieli tak narysowane twarze, jakby byli już dobrze po trzydziestce. Powinienem chyba jeszcze dodać, że materiały poboczne mają zupełnie inne style graficzne niż główna historia, natomiast ten fakt był dla mniej najłatwiejszy do zaakceptowania.
Obecnie można spotkać krytykę różnych dzieł kultury amerykańskiej za to, że stosowany jest pewien schemat w światach przedstawionych. Chodzi o to, że postacie negatywne są wyłącznie białej rasy, a postacie rasy czarnej są wyłącznie pozytywne. ICON & ROCKET: SEASON ONE na początku jest pod tym względem bardziej zniuansowany, ale im dalej zagłębiamy się w historię, tym bardziej następuje zbliżenie do tego schematu. To czy taki czynnik dla Was jako czytelników jest zniechęcający, zachęcający czy nie robi różnicy, to oczywiście bardziej kwestia poglądów niż stricte gustu artystycznego.
Pisałem wcześniej, że przed właściwą historią jest dodana prezentacja do różnych serii prowadzonych w ramach marki Milestone. Kiedy właściwa historia się kończy też jest dodana promocja tej marki, natomiast więcej w niej postaci Icona i Rocket, niż na początku. Oprócz tego wydanie zbiorcze zawiera osiem okładek alternatywnych oraz pięć stron naszkicowanych stron komiksowych, które nie były wykorzystane w finalnej wersji. Na początku jest jeszcze półtora strony tekstu wprowadzenia.
Wygląd twardego wydana z obwolutą może się podobać, ale szkoda, że wnętrze komiksu nie pozostawiło dobrego wrażenia. Pewnie byłbym mniej rozczarowany, gdyby początek nie nastroił mnie na oczekiwanie bardziej oryginalniej historii, które finalnie nie zostało zaspokojone. Tak czy siak, nie polecam.
Marcin „Kędzior” Michalski
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów MILESTONE RETURNS: INFINITE EDITION #0 oraz ICON & ROCKET: SEASON ONE #1-6
Wydanie zbiorcze ICON & ROCKET: SEASON ONE jest dostępne w sprzedaży min. w sklepie Atom Comics.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz