niedziela, 28 kwietnia 2024

DC BOHATEROWIE I ZŁOCZYŃCY TOM 71 - JLA LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: SAGA O BŁYSKAWICY

Ósmą już dziesiątkę (jak ten czas szybko leci) tytułów kolekcji od Hachette rozpoczyna album ze wspólnymi przygodami aż trzech drużyn. Geoff Johns oraz Brad Meltzer wrzucają do jednego worka zarówno Amerykańską Ligę Sprawiedliwości, Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości, jak i Legion Superbohaterów. Zapowiada się tłoczno, prawda? I tak też jest w rzeczywistości. Jest to oczywiście nowość na polskim rynku komiksowym, do tego całkiem przyjemna w lekturze, ale jednocześnie pewna pułapka dla wielu osób, które postanowią ten komiks kupić. Szczegóły poniżej.

Starman nie był jedynym Legionistą z XXXI wieku, który pojawił się w teraźniejszości. Po natrafieniu na Karate Kida okazuje się, że jest ich łącznie siódemka. Dlaczego znaleźli się akurat w tym miejscu i w tym konkretnym czasie? Dlaczego utracili pamięć? Jaką sekretną misję mają do wykonania? Tego spróbują dowiedzieć się połączone zespoły JLA i JSA, a trop prowadzi ich do takich miejsc, jak Azyl Arkham, Forteca Samotności, Gorilla City oraz Thanagar.

Crossover pomiędzy JSA i JLA okazał się dosyć naturalnym rozwiązaniem, jeśli spojrzymy na to, w jaki sposób kształtował się odświeżony świat DC po NIESKOŃCZONYM KRYZYSIE. Widać zresztą, jak dobrze poszczególni bohaterowie rozumieją się nawzajem, tworząc tak naprawdę jedną wielką superbohaterską rodzinę. Tutaj jest owocna współpracy we wspólnym celu, a nie jakaś bezsensowna naparzanka wynikająca z różnych nieporozumień, jak w wielu innych tego typu crossach. Wszelkie interakcje, rozmowy, szczegóły dotyczące życia prywatnego śledzi się z dużą przyjemnością.  Widowiskowe pojedynki również są obecne, ale w znacznie mniejszym stopniu, niż mogłoby się przed lekturą wydawać. Według mnie jednak cała pięcioczęściowa "Saga o Błyskawicy" to przede wszystkim komiks o Legionie Superbohaterów, a inni herosi schodzą trochę na drugi plan. Johns wprowadza stopniowo na scenę pokryzysową wersję drużyny z przyszłości i jest to pierwszy etap trylogii, jaka doczeka się kontynuacji w serii ACTION COMICS, a także w mini serii LEGION TRZECH ŚWIATÓW. Głównym celem tej historii jest właśnie przygotowanie gruntu pod kolejne projekty Johnsa.

Co ciekawe - tym razem wyjątkowo nie pojawia się żaden wielki zły villain, którego trzeba wspólnie powstrzymać. Co prawda gdzieś pomiędzy pojawia się na chwilę wątek z udziałem trzech złoczyńców, ale nikt nie ma pojęcia, o co w nim chodzi.

Ktoś musi się poświęcić, a ktoś inny powróci nieoczekiwanie do życia. Ale czy taki jest rzeczywiście prawdziwy cel Legionu, który trzyma swoje zamiary w tajemnicy nawet przed swoim dobrym kumplem, Kal-Elem? Tego się tutaj niestety nie dowiecie. I to jest właśnie ta pułapka, o której pisałem wyżej. Ten album jest bowiem częścią znacznie większej układanki, budowanej przez lata i rozlewającej się na spora ilość tytułów. Opisywane wydarzenia są konsekwencją wydarzeń ukazanych na łamach innych tomów kolekcji, a także stają się punktem wyjściowym do jeszcze innych tomów. Tak naprawdę należałoby zaznajomić się z takimi albumami, jak te oznaczone numerem 20, 22, 25, 38, 50, 52, czy 55, aby ten szerszy obraz dostrzec. A to i tak nie wszystko, bo pewne rzeczy wyjaśnione są w innych seriach, których od Hachette nie uświadczymy. Super, prawda? Nikt nie mówił przecież, że będzie łatwo, lekko i przyjemnie, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z Legionem Superbohaterów.

Jeśli macie przeczucie, że wpadliście w sam środek toczących się od pewnego czasu wydarzeń, to jest to uczucie jak najbardziej słuszne. SAGA O BŁYSKAWICY to jakby oglądanie dobrego serialu od środkowego odcinka, dlatego masa pytań natychmiast pojawia się w głowie. Brakuje w tym komiksie adekwatnego wstępu (ten co dostajemy jest tak naprawdę o wszystkim i o niczym), który rozjaśniłby pewne wcześniejsze kwestie. Bez tego już od pierwszej strony mamy do czynienia z chaosem. Na szczęście z czasem czujemy się swobodniej, razem z bohaterami próbując pozbierać wszystkie elementy układanki i dowiedzieć się prawdy. Na końcu widzimy, że stało się coś ważnego, tyle że nadal nie mamy pojęcia, dlaczego tak się stało. Nie wszystko zostało wyłożone jak na tacy, dużo pytań pozostało bez odpowiedzi. Ciesz się drogi czytelniku wspólnymi przygodami JLA i JSA, odnajduj z nimi kolejnych zaginionych Legionistów, masz nawet od nas na osłodę przywróconego z zaświatów herosa, o którego nie prosiłeś, a my i tak zastawimy Cię z niedosytem i pewnym bólem głowy. Tak to w skrócie wygląda.

Kilku znanych i raczej lubianych twórców przyłożyło swoją rękę do oprawy wizualnej tego crossoveru. Jak tu nie uśmiechać się z zadowoleniem obcując z pracami Benesa, Davisa, Pasarina, czy też Eagleshama, którzy zjedli przecież zęby na ilustrowaniu komiksów superbohaterskich. Są to rysunki uniwersalne, przyjazne dla każdego odbiorcy. Wszystko jest przedstawione dokładnie, wystarczająco szczegółowo, bez żadnych fajerwerków artystycznych, ale co najważniejsze - robota została wykonana solidnie i nie można czuć się rozczarowanym.

Oprócz głównej historii album zawiera również dwa pojedyncze zeszyty, które stanowią z pewnością miłą odmianę. Pierwszy z nich to nagrodzona Eisnerem historia "Ściany", gdzie Red Arrow oraz Vixen próbują desperacko uratować życie i wydostać się spod gruzów budynku. Zeszyt nietypowy, niespodziewany, niby mało skomplikowany, ale jakże wybitny i oryginalny pod względem wykonania. Eksperymentujący z szatą graficzną Gene Ha (naprawdę robi wrażenie) tworzy niezwykły duszny, klaustrofobiczny klimat. Rysunki dosłownie i w przenośni miażdżą, a dzięki temu czujemy się równie ograniczeni i przerażeni, jak dwójka poszkodowanych postaci. Warto sięgnąć po omawiany zbiór chociażby tylko dla tej jednej krótkiej opowieści.

Ostatni zeszyt to z kolei rzut oka na to, jak wygląda dyżur pełniony na zmianę przy monitorze w siedzibie głównej, a także trochę prywatnych kwestii dotyczących zespołu, gdy ten akurat nie walczy z mniej lub bardziej poważnymi złoczyńcami. Takie małe podsumowanie i zarazem sympatyczny list pożegnalny Brada Meltzera z serią o Lidze Sprawiedliwości.

Dodatki nie są może jakieś powalające, ale jak zawsze warto się z nimi zapoznać. Tym razem dostajemy trochę (chyba słusznego) narzekania na sposób pisania komiksów w tamtym konkretnym okresie, historię powstania dwuczęściowej okładki przez Alexa Rossa, czy też opis pracy Gene Ha, który poeksperymentował trochę przy tworzeniu "Ścian".

Nie można nie wspomnieć o dwóch bykach (z czego ten pierwszy to raczej wielbłąd) jakie kłują mocno w oczy na tylnej stronie okładki. Aż dziw, że takie coś przechodzi sobie na luzie przez korektę. A w stopce na początku widnieją dwie osoby za tę pracę odpowiedzialne. Oby w następnych tomach udało się uniknąć takich wpadek. Jak już się czepiam, to pozwolę sobie wytknąć brak nazwiska Geoffa Johnsa na okładce, który jakby nie patrzeć jest głównym pomysłodawcą intrygi skupionej wokół Legionistów. Przydałaby się również mała ściąga z legionowego alfabetu (Interlac), dzięki czemu można by sobie samemu przetłumaczyć tytuły kilku rozdziałów oraz wypowiadaną w tym komiksie wybudzającą formułę, która brzmi "Lightning Lad".

No to jak to jest w końcu z tym komiksem, kupować, czy nie kupować? Według mnie jak najbardziej kupować, bo to udany zbiór, zadowalające rysunki i wciągająca fabuła, zwłaszcza dla miłośników Legionu Superbohaterów. Pod warunkiem, że przeczytacie ten komiks w odpowiedniej kolejności, czyli mając przede wszystkim solidną podbudowę, a także sięgając po skończonej lekturze po inne przygody tej odświeżonej po NIESKOŃCZONYM KRYZYSIE wersji Legionu. W przeciwnym wypadku inwestycja w ten album raczej mija się z celem.

---------------------------------

A skoro dziś mowa o drużynie z przyszłości, to ja również na koniec wybiegnę trochę w przyszłość i rzucę okiem na dwa kolejne tomy kolekcji. Już 8 maja ukaże się ALL-STAR SQUADRON: SAGA O ULTRA-HUMANICIE, czyli powrót do bardziej oldskulowych klimatów i coś szczególnie dla tych, którym spodobał się tom 68 z tym samym zespołem w roli głównej. Recenzji nie będzie, bo akurat ten album nie leży w orbicie moich zainteresowań. Kupię natomiast i bardzo chętnie opiszę tom 73 (premiera 22 maja), gdzie po raz pierwszy po polsku zobaczymy klasyczny upadek wielkiego Hala Jordana, a także narodziny nowego Zielonego Latarnika - Kyle'a Raynera. Przełomowe wydarzenia nie tylko dla Korpusu, ale też dla całego DCU, które po 30 latach nadal zapewniają masę frajdy. Gorąco polecam!

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów JUSTICE LEAGUE OF AMERICA v2 #8 - 12 oraz JUSTICE SOCIETY OF AMERICA v3 #5 - 6.

Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję👌💪 Tom kupiłem zanim przeczytałem i teraz mam wątpliwości,czy dobrze zrobiłem 😜😂. Ogólnie to nie jestem fanem historii,gdzie trzeba znać 10 innych serii,żeby się odnaleźć. Ale tu myślę dam radę bo część już czytałem z tych "wprowadzających" 😉. Na Gala też czekam👌 Pzdr!

    OdpowiedzUsuń