Wielu fanów DC czeka już z niecierpliwością na start tegorocznego letniego eventu - ABSOLUTE POWER, natomiast ja cofnę się tym razem do wydarzenia, jakie rozegrało się w ubiegłoroczne wakacje. W lipcu oraz sierpniu 2023 roku, za sprawą popularnego scenarzysty Joshuy Williamsona, bohaterowie świata DC musieli zmagać się z własnymi, największymi koszmarami, a wszystko w ramach trzymającej w napięciu historii z gatunku horroru. Brzmiało nawet ciekawe, ale z Williamsonem jest jak z (uwaga - lokowanie produktu) kinder niespodzianką, czyli nigdy nie wiadomo, na która wersję tego scenarzysty się trafi. Czy zmajstruje hit, czy też może kit?
"I am the god of nightmares. I can bring not only my worst fears into reality... but also Yours!"
Superman, Batman i Wonder Woman znajdą ciało jednego ze swoich dawnych wrogów w Hall of Justice. Śledztwo zaprowadzi ich poza krainę żywych, poza krainę umarłych, prosto do krainy koszmarów. Nowy złoczyńca sprawi, że bohaterowie zmuszeni są skonfrontować się ze swoimi największymi koszmarami. Trzeba być ostrożnym, bo cokolwiek stanie się konkretnej postaci w świecie koszmarów, odbije się także na świecie rzeczywistym. Rozpoczyna się poszukiwanie Kamienia Koszmarów. Zadanie pokrzyżowania planów tajemniczego Insomni oraz jego armii zwanej Sleepless Knights, a także przywrócenie poprzedniego stanu rzeczy, spocznie przede wszystkim na barkach Deadmana (kontrolującego ciało Batmana), Wesleya Doddsa/Sandmana oraz Damiana Wayne'a.
Amazonka, Nietoperz i Kryptonijczyk co prawda uśmiechają się do nas z okładki, ale jedynie aby przyciągnąć uwagę, gdyż ich udział w całej opowieści nie jest tak duży, jakby się wydawało. Tym razem w głównej roli obsadzony został Deadman, co okazało się niestandardowym, świeżym, ryzykownym, ale jednocześnie ciekawym ruchem ze strony scenarzysty. Boston Brand dostał tym samym szansę wyjść na chwilę z drugiego szeregu i zaprezentować się szerszej grupie odbiorców, co przynajmniej częściowo wykorzystał. Częściowo, bo trzeba uczciwie przyznać, że można było wycisnąć z niego jednak trochę więcej. Więcej wycisnąć nie udało się również z głównego złego, który dążył za wszelką cenę do wejścia w posiadanie Kamienia Koszmarów i zemsty na członkach Ligi Sprawiedliwości. Kiedy wszystkie dozowane stopniowo czytelnikowi elementy intrygującej układanki wskoczyły na swoje miejsce okazało się, że niestety mamy do czynienia z mocno oklepanym schematem, co zepsuło początkową ekscytację całym tematem. Jak na mój gust zbyt szybko też znaleziono poszukiwaną magiczną błyskotkę.
Ostatni rozdział zawierał kilka emocjonujących scen, ale jednak nie można oprzeć się wrażeniu, iż kiedy zrobiło się naprawdę ciekawie i czekałem na wielką batalię obfitującą w cudaczne stwory, całość nagle została ucięta i kwestia Insomni została zbyt szybko sfinalizowana. Strasznie nie lubię, kiedy finały nie dowożą, a tutaj właśnie tak było. Szybko usuwamy Insomnię ze sceny (i równie szybko wymazujemy go sobie z pamięci, bo na więcej swoim występem nie zasłużył) i przygotowujemy grunt pod nowy event zainicjowany przez Amandę Waller. Swoją drogą nie zauważyłem po przeczytaniu tego komiksu, żeby cały świat (oprócz dosłownie JEDNEJ małej dziewczynki) nagle zaczął postrzegać herosów jako zagrożenie. Albo czegoś nie zauważyłem, nie wyłapałem, albo rzeczywiście takiego nastawienia ludzi do trykociarzy nie pokazano.
Pojawia się w komiksie co prawda pewne nawiązanie do LAZARUS PLANET, ale wszystko jest na tyle wyjaśnione, że tak naprawdę nie trzeba specjalnie przyswajać sobie wspomnianego wydarzenia, aby zrozumieć i czerpać przyjemność z KNIGHT TERRORS. Można spokojnie potraktować ten album jako zamkniętą całość, przystępną dla każdego. A jak kogoś kusi uzupełnić sobie event o różne tie-iny, to droga wolna, ale w większości są to pozycje słabe lub przeciętne. Jak już to na uwagę zasługują m.in. te poświęcone Jokerowi oraz Poison Ivy, ewentualnie z Batmanem.
Howard Porter, Giuseppe Camuncoli, Caspar Wijngarrd, Chris Bachalo, Stefano Nesi oraz Trevor Hairsine to nazwiska artystów, jacy w różnej mierze uczestniczyli w tworzeniu oprawy graficznej do omawianego komiksu. Zgodnie z moimi oczekiwaniami najlepiej wypada tutaj weteran Porter którego styl (można go kochać, albo nienawidzić), idealnie wpisuje się w takie horrorowe i szalone klimaty. Nie wszystko w jego pracach jest przejrzyste, bogate w szczegóły i często chaos góruje nad dbałością o proporcje, ale takie rysunki mają swój urok i dobrze oddają panującą atmosferę. Pozostali twórcy również dali radę, zapewniając może nie jakieś piorunujące, ale z pewnością solidne i przyjemne dla oka ilustracje. Nie ma poczucia, że rysowników jest zbyt dużo, gdyż każdy odpowiada za konkretne sekwencje, przenosi nas w inne realia/czas/krainę, a te przejścia odbywają się dosyć płynnie. Cieszy zarówno danie szansy mniej znanym artystom - jak Nesi, czy Wijngarrd, oraz tym mocniej rozpoznawalnym statystycznemu miłośnikowi komiksów.
KNIGHT TERRORS okazał się dokładnie takim wydarzeniem, jakiego po zapowiedziach oczekiwałem. Dostarczył sporo frajdy z lektury, ale jednocześnie nie było to nic wielkiego, głębokiego, do czego będzie się chciało wracać. Wyjściowy pomysł okazał się trafiony i zaowocował wieloma ciekawymi skutkami wymieszania świata DC ze światem koszmarów. Na plus zaliczę również szatę graficzną. Największe minusy to natomiast mało oryginalna motywacja głównego złego, zmarnowanie potencjału związanego z obecnością Sleeples Knights oraz atakiem koszmarów na herosów w finale, czy też słabe wykorzystanie Sandmana. Wyszło poprawnie i pozostaje pewien niedosyt, przeczucie, że można było skleić ten event nieco lepiej. Ale tak to już jest z tymi letnimi blockbusterami, że nie można mieć w stosunku do nich zbyt wygórowanych oczekiwań. Ma być przede wszystkim tłoczno, głośno i widowiskowo. Pozostaje się cieszyć, że wyszło znacznie lepiej, niż inny, głośniejszy event Williamsona, czyli rozczarowujący MROCZNY KRYZYS NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH.
Opisywane wydanie zawiera materiał z DAWN OF DC KNIGHT TERRORS FCBD 2023 SPECIAL #1, KNIGHT TERRORS: FIRST BLOOD #1, KNIGHT TERRORS #1-4 oraz KNIGHT TERRORS: NIGHT'S END #1.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz