Stosunkowo niedawno, bo w ramach tomu 76 mieliśmy okazję częściowo poznać przygody Batgirl, które w ramach New 52 pisała Gail Simone. I było to naprawdę przyjemne doświadczenie, stanowiące też udany punkt startowy dla tych, którzy chcieliby rozpocząć śledzenie losów tytułowej bohaterki. Tym razem Hachette ponownie zaprasza nas na perypetie Barbary Gordon w stroju Dziewczyny Nietoperza, ale pochodzące z oddalonego o kilka lat okresu znanego jako Odrodzenie/Rebirth. Czy nowi twórcy wykorzystali okazję i oddali w ręce czytelników komiks godny uwagi, który zadowoli bardziej siedzących w temacie fanów oraz tych, którzy o Batgirl wiedzą zdecydowanie mniej?
Barbara udaje się w podróż po Azji, odwiedzając Japonię, Singapur, Koreę Południową oraz Chiny. Tam zdobywa nowe umiejętności walcząc z różnymi wojownikami oraz ich tajemniczym nauczycielem. Jednocześnie wpada na ślad groźnego specyfiku i odkrywa, jaki udział w całej sprawie ma jej spotkany po latach przyjaciel. W drodze powrotnej do USA musi zmierzyć się z problemem wygenerowanym przez Poison Ivy, a następnie ponownie melduje się w ukochanym Burnside. Miasto zmieniło się podczas jej nieobecności nie do poznania, głównie pod względem technologicznym, a duża w tym zasługa Ethana Cobblepota. Aby poznać prawdziwe intencje syna Pingwina, Barbara postanawia nawiązać z nim bliską relację.
Nie wszystkie tytuły opatrzone banerem 'Odrodzenie' okazały się w praktyce przyjazne dla nowego czytelnika, pomimo że sami ich twórcy twierdzili, że takie właśnie są. Gdzie zatem pośród nich sytuuje się BATGIRL? Hope Larson, dla której - jak opisuje wstęp - była to pierwsza i jedyna okazja do pisania komiksu superbohaterskiego, starała się sprawić, aby przypadkowy odbiorca czuł się w miarę komfortowo sięgając po pierwszy zeszyt. I według mnie to się udało. Co prawda omawiany komiks stanowi kontynuację drastycznych zmian, jakie wprowadzili w życiu głównej bohaterki Cameron Stewart oraz Brendan Fletcher jeszcze za czasów New 52, ale według mnie nieźle sprawdza się jako punkt wejścia. Zwłaszcza, że użyci złoczyńcy są zupełnie nowi, a supporting cast Barbary jest szybki do ogarnięcia i poznania, kto jaką odgrywa rolę.
Kwestia przystępności to jedno, zaś sens sięgania po ten komiks to druga sprawa. Larson próbuje wbić się ze swoją Batgirl gdzieś pomiędzy to, co robiła na początku New 52 Gail Simone, a późniejsze wydarzenia, jakie rozgrywały się już w Burnside za sprawą scenarzystów wspomnianych przeze mnie we wcześniejszym akapicie. W komiksie superhero nie może zabraknąć licznych pojedynków, a zatem miłośnicy dynamicznych starć znajdą tutaj coś dla siebie. Niestety pod względem fabuły szału nie ma. Dostajemy najpierw słabą, a później mocno przeciętną historię. Pomiędzy nimi jest one-shot rozgrywający się w samolocie, ale to bardziej taki zapychacz do szybkiego zapomnienia. Tour de Azja w wykonaniu Barbary w żaden sposób mnie nie zainteresowało. Pewne elementy były mocno przewidywalne, zaś inne wydawały się kompletnie nie na miejscu. Staruszka o śmiesznym pseudonimie, wojownicy w zabawnych strojach, udział w zawodach, włączanie i wyłączanie mocy na życzenie, czy Kai, który nikogo nie obchodzi. Kai, który z dziwnych powodów nie umie dodać 2 do 2 i zorientować się, że Barbara i Batgirl to jedna i ta sama osoba. Sporo głupotek w tej opowieści, której zaletą jest głównie to, że czyta się ją w miarę szybko.
Druga opowieść jest nieco lepsza, ale też trudno było nie przeskoczyć postawionego tak nisko poziomu. "Syn Pingwina" utrzymany jest w lżejszym tonie, pozwala lepiej zrozumieć realia życia prywatnego głównej bohaterki, poznać problemy jej koleżanek oraz porusza kilka ważnych problemów społecznych. Przede wszystkim skupia się na łatwemu uzależnieniu się ludzi od nowej technologii, przez co są oni zdatni do manipulacji. Ogólnie ciekawiej dzieje się wtedy, gdy córka komisarza paraduje bez kostiumu. Ethan Cobblepot to jednorazowy villain, za którym nikt nie będzie tęsknić, a którego dalsze losy w tym albumie są dziecinnie łatwe do odgadnięcia już na samym początku, gdy się pojawia. Zapowiadało się nieźle, ale zabrakło jakiegoś zaskoczenia czymś odbiorcy.
Zarówno pierwsza, jak i druga opowieść są tak skonstruowane, że trafią w gusta młodszego, mniej wymagającego odbiorcy, który lepiej utożsami się z problemami przeżywanymi przez poszczególne postacie i przymknie oko na niedoskonałości scenariusza. Nie wiem, czy taki był cel, ale przez większość czasu ma się wrażenie, że to nie jest seria należąca do głównego kontinuum, tylko powieść graficzna 13+.
Z ilustracjami jest tym razem dosyć nietypowo. Odpowiada za nie dwóch twórców, z czego styl jednego bardzo lubię i cenię (Rafael Albuquerque), zaś plansze stworzone przez drugiego (Christian Wildgoose) są według mnie mocno przeciętne, a przy tym kompletnie inne od prac poprzednika. Jak na ironię jednak kreska Albuquerque, jaką możemy podziwiać w pierwszym story arcu, i która idealnie sprawdza się np. w takim AMERYKAŃSKIM WAMPIRZE, niekoniecznie pasuje do klimatów zaserwowanych w tym konkretnym komiksie. Źle dobrany artysta moim zdaniem do takiego zadania. Znacznie lepiej na tym polu wypada Wildgoose w historii poświeconej synowi Pingwina, gdzie mamy ilustracje niczym wyjęte z jakiejś powieści graficznej dla nastolatków (a jedną taką dla DC nawet narysował). Rysunki w drugiej części albumu nie zapadają na dłużej w pamięci, ale przynajmniej dobrze współgrają z fabułą nakreśloną przez Hope Larson.
Plus jest taki, że dostaliśmy w Polsce możliwość zapoznania się z fragmentem kolejnego runu z udziałem Batgirl i porównania sobie z innymi wersjami przygód tej bohaterki. Jednocześnie otrzymaliśmy też początek serii z linii Odrodzenie, na której wydanie Egmont swego czasu się nie zdecydował. Z minusów natomiast należy podkreślić, że jest to po prostu słaby komiks i z pewnością nie wyróżnia się jakoś szczególnie na tle wielu innych tytułów, jakie ukazały się w ramach Rebirth. Nie dziwię się wcale, że Egmont nie dodał go do swojej oferty. 90 tom kolekcji Bohaterowie i Złoczyńcy zdecydowanie nie przypadł mi do gustu. Uważam, że komiks nie jest warty zakupu pomimo tego, że cena w stosunku do ilości stron wydaje się atrakcyjna.
-----------------------------------------------------
Co czeka nas w ramach kolekcji na przestrzeni najbliższego miesiąca? Otóż wchodzimy w strefę bardzo przyjemnych, ale jednak dubli. Najpierw dostaniemy ciąg dalszy WOJNY KORPUSU SINESTRO (tom 91, premiera 29 stycznia), po który jak najbardziej warto sięgnąć, bo to jedna z najlepszych rzeczy, jakie wymyślił Geoff Johns budując na nowo świat Zielonych Latarni. Natomiast tom 92 (premiera 12 lutego) to kolejny dubel, tym razem w postaci JLA - LIGA SPRAWIEDLIWOŚCI: OPOKA. Materiał ten stanowi część słynnego runu Granta Morrisona, a po raz pierwszy wydał go Egmont w 2016. Jest to bezpośrednia kontynuacja tomu 17 kolekcji. Fajny komiks, w który śmiało można zainwestować pięć dyszek. Po nich pojawi się natomiast tom 93 SUPERMAN: SYN SUPERMANA, czyli początek świetnego/genialnego runu Gleasona i Tomasiego z Rebirth (premiera 26 lutego), który to album rozgrywa się bezpośrednio przed tomem 74 kolekcji.
Wszystkie wspomniane wyżej komiksy mam (i mile ich lekturę wspominam), dlatego też nie będę kupował wydań od Hachette i powrócę dopiero przy okazji recenzji tomu 94 SUPERMAN: STREFA WIDMO (premiera 12 marca).
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATGIRL v5 #1 - 11.
Dzięki za recenzję 👌! Szczęśliwie wstrzymałem się z zakupem do recenzji 😁. Widzę,że to nie dla mnie będzie tom - odpuszczam. Za to 3 kolejne za Waszą oceną biorę 😉 pzdr!
OdpowiedzUsuńHej. Jeśli jeszcze nie znasz/nie posiadasz, to rzeczywiście tomy 91-93 jak najbardziej są warte zakupu. pozdrawiam :)
Usuń