czwartek, 16 stycznia 2025

GREEN LANTERN ANNUAL #3

Dziś wyjątkowo nic z aktualnej oferty DC Comics, tylko coś bardziej zakurzonego. W mojej prywatnej komiksowej kolekcji znajduje się wiele oryginalnych zeszytów DC, w tym tych mało znanych, czy wręcz dziwacznych pod kątem fabularnym. Chociażby w ramach zwykłej ciekawostki warte są one wspomnienia. Od czasu do czasu będę wyciągał z pudła jakiś zapomniany egzemplarz i napiszę o nim kilka słów. Tym razem będzie to widoczny na zdjęciu powyżej annual wydany 31 lat temu, który być może ktoś miał okazję kiedyś przeczytać.

W latach 90-tych wydawnictwo DC słynęło z tego, że annuale każdej z serii niemal co roku łączył jeden wspólny wątek, lub też stanowiły rozdziały jednego dużego crossoveru. Nie inaczej było w roku 1994, gdzie wszystkie annuale brały udział w akcji opatrzonej szyldem 'Elseworlds'. GREEN LANTERN ANNUAL #3 jest jednym z wielu tego typu komiksów, z których każdy posiadał na okładce charakterystyczny napis oraz logo i opisywał alternatywne przygody znanych, umieszczonych w zupełnie innych realiach bohaterów. Skoro trwał bum na tego typu opowieści, stąd nie dziwi decyzja, aby zagościły one również na łamy ponad 20 annuali.

Pochodzący z Nowej Zelandii David de Vries to scenarzysta, który zdecydowanie nie może pochwalić się jakimś bogatym dorobkiem jeśli chodzi o napisane w swoim życiu komiksy. Wśród kilku zaledwie gościnnych projektów dla DC dostał okazję, aby zaprezentować historię "Ring of Evil" i pokazać, jak potoczyłyby się losy trzech znanych ziemskich Zielonych Latarni w świecie, gdzie to nazistowskie Niemcy wygrały II Wojnę Światową.

Wszystko zaczyna się w momencie, gdy Heinrich Himmler - prawa ręka Hitlera - odprawia pod koniec wojny specjalny rytuał. 12 ochotników poświęca swoje życie, aby Himmler mógł zawrzeć pakt z demonem i otrzymać od niego specjalny żółty pierścień mocy z charakterystycznym symbolem 'SS'. Z jego pomocą udaje się wygrać z aliantami i spełnić sen nazistów o podboju całego świata.

Następnie akcja przenosi się o 50 lat do przodu, do kontrolowanych przez nazistów USA, gdzie spotykamy m.in. Jordana i Gardnera (członkowie SS) oraz Johna Stewarta - nowego lidera ruchu oporu o nazwie Zielone Latarnie. Fabuła nastawiona jest przede wszystkim na efektowną, skąpaną w żółtych i zielonych barwach akcję. Każdy ze znanych nam bohaterów w inny sposób rozumie sen o lepszym świecie, a gdy na scenie ponownie pojawia się ponownie pierścień mocy, a po nim jeszcze jeden, to konflikt pomiędzy wiernym członkiem partii, zbuntowanym wybrańcem oraz architektem nowej przyszłości jest wręcz nieunikniony. Jest kilka nawiązań do znanych faktów z mitologii Korpusu Zielonych Latarni, a szyld 'Elseworlds' sprawia, że scenarzysta nie jest ograniczony sztywnymi zasadami panującymi w kontinuum, przez co może sobie pozwolić na uśmiercenie kogoś, kto normalnie byłby nietykalny. Historię czyta się stosunkowo szybko, a wszystko zwieńczone zostaje tak, jak być powinno, czyli dobro pokonuje zło i przyszłość jawi się w jasnych (w tym przypadku zielonych) barwach.

"The dream is over! A new light dawns! ...A lantern of hope and freedom to shine over a new age... of hope and freedom... for all mankind!"

Dziś pewnie rozszerzono/rozwleczono by taki wątek do postaci mini serii, przez co lepiej można byłoby zagłębić się w sposób myślenia poszczególnych postaci, a także zafundować czytelnikowi więcej "kolorowych" starć.

Komiks liczy 64 strony (z czego 10 to reklamy), posiada sztywny grzbiet i wydany został na lepszej jakości papierze, niż standardowe zeszyty z tego samego roku. Ilustracje za które odpowiada Dean Zachary, i którego nazwisko nic przecież nikomu nie mówi (z zespołu odpowiedzialnego za rysunki kojarzę jedynie inkera Andrew Pepoya), są całkiem udane. I chyba nic więcej konkretnego nie można na ten temat napisać. Nie zachwycają jakoś strasznie, ale też nie rozczarowują. Są jednak na tyle charakterystyczne, że patrząc na nie od razu można zgadywać, w których latach mniej więcej zostały stworzone.

Można się przyczepić do poprawności pisowni niektórych użytych niemieckojęzycznych słów. Jeśli jednak ktoś się nie orientuje w temacie to może literówek czy błędnie sformułowanych zwrotów nie wyłapać, a i tak nie wpłynie to w żadnym stopniu na odbiór samej historii.

Omawiany annual nie zalicza się do najlepszych elseworldów, jakie miałem przyjemność czytać ze stajni DC. Jest to typowa jednorazowa lektura i ciekawostka, do której większość osób później nie wróci. Mimo wszystko cieszę się, że miałem okazję się z nim zapoznać. Zwłaszcza, że historia nie wylądowała w żadnym trejdzie i w przeciwieństwie do Batmana czy Supermana, na przestrzeni lat niewiele ukazało się tego typu wariacji z udziałem Hala Jordana, Guya Gardnera, czy Johna Stewarta.

-------------------------------------------------

I jeszcze małe przypomnienie, gdyż jak się okazuje sięgnąłem po annual z 1994 roku nieprzypadkowo :) Aktualnie w ramach odświeżonej linii elseworldów ukazuje się w USA mini seria GREEN LANTERN DARK (wyszły 2 z planowanych 7 numerów), gdzie na okładce również figuruje postać w zielonym kapturze. Seria ta na razie szczególnie nie porywa, ale może jeszcze się rozkręci. Jak ukaże się już całość, to na pewno podzielę się moją opinią w osobnej recenzji.

-----------------

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz