Ciężko było mi zasiąść do lektury drugiego tomu FLASHA autorstwa Simona Spurriera, pełen uprzedzeń po według mnie fatalnym pierwszym tomie serii. Co za tym idzie, jeszcze ciężej mi było zasiąść do recenzji. Simon Spurrier pisze swoje historie o szkarłatnym speedsterze w sposób nietypowy, dla niektórych wyjątkowy, dla innych niezwykle niechlujny i zagmatwany. Bez wątpienia jest jednym ze współczesnych autorów historii o Flashu, którzy możliwe, że zapiszą się w jego historii na lata. Proponuje bardzo ambitne podejście do postaci, które niestety rozpada się pod realizacyjną warstwą. Zresztą sam scenarzysta ostatnio ogłosił odejście od serii po 25 zeszycie, a schedę po nim przejął Mark Waid, który w zasadzie pisał tę postać zaraz po KRYZYSIE NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH.
I dlatego powiedziałem sobie, że przemęczę się przez te trzy lub cztery tomy od Spurriera, aby zwyczajnie wejść w run Waida z czystą głową. Niemniej jest to niezwykle boląca męczarnia, która jest uwarunkowana w zasadzie sympatią do postaci, które na łamach serii się pojawiają. Spurrier bowiem w pierwszym tomie urzekł mnie swoim Wallym Westem, najszybszym człowiekiem na Ziemi, który zawsze się spóźnia, a który też ma masę problemów w relacji z rodziną. Pomimo obojętności, w której mnie pozostawił DZIWNY ATRAKTOR, postanowiłem dać szansę drugiemu tomowi. PÓKI CZAS SIĘ NIE ZATRZYMA niestety powtarza, a nawet powiela błędy poprzednika.
Tym razem w głównym centrum wydarzeń jest Barry Allen. Wally West przepadł, a w obronie Central City stają wszyscy Speedsterzy. Barry jednak ma własny problem do zażegnania, spowodowane zagrażającym Arkaniołom i zgromadzeniu Thawne’ów. Barry przez cały tom przedziera się przez speedforce, aby uratować swojego wspólnika.
Simon Spurrier przedstawia ambitne podejście do postaci Flasha. Nie tylko stara się nabudować relacje Wally’ego ze swoimi bliskimi, ale też wykorzystuje w pełni całą mitologię, która przez lata narosła wokół postaci. Pojawiają się prawie wszyscy speedsterzy, co z jednej strony pokazuje skalę wydarzenia, które kreuje autor, z drugiej jest poprowadzone w całkowitym chaosie. Dialogi są zbyt przegadane i patetyczne, niestety niepozbawione naukowego żargonu, który był odstraszający od pierwszego tomu.
Autor ewidentnie zna cel swojej opowieści i dąży do niego przeróżnymi środkami. Co jest niestety ogromną wadą to ich nagromadzenie. W opowieści miałem odczucie, że co chwilę przenosiliśmy się z jednego motywu do drugiego. Może to oczywiście idealnie współgrać z wiecznie zabieganym stylem życia głównych bohaterów, lecz niestety nie współgra kreowaniu fabuły. Mam straszny problem z podstawowym rozłożeniem fabuły. Czytelnik zwyczajnie biegnie przez kolejne plansze. Ironiczne jest to, że męczyłem ten komiks bardzo długo.
Niestety też nie współgra
tutaj oprawa graficzna, którą serwuje nam Ramón Pérez. To, co tworzy,
jest wizualnym chaosem, który strasznie wybija z historii. Czasem zastanawiam
się, czy to nie ilustracje tak wybijają z komiksu. Pérez nie szczędzi od mnogiej
ilości nawiązań do historii Flasha, co też jest w zasadzie niczym innym jak
wizualnym fillerem. Jedyne co przykuło uwagę to wizualizacja Arkaniołów i
przeprawa Barry’ego. Kiedy jednak wychodzimy ze speedforce, na tych planszach
dzieje się za dużo. Rysownik nie jest w stanie uchwycić odpowiednio emocji.
Kiedy jednak znów wracamy, wręcz wchodzimy w sferę, z której Flash próbuje
wyjść, a w której po raz kolejny musi przewartościować swoją drogę.
Często też te kadry są kopiami ze zmienionym jednym elementem, jak chociażby wbiegający do pomieszczenia speedster. Nawet okładka jednego z numerów stała się później przerobioną pierwszą stroną kolejnego. Bardziej to, co podoba mi się w całym tym chaosie to rozłożenie kadrów, często porozrzucanych, co udowadnia, że świat wokół Barry’ego jest chwiejny i się rozpada.
Nie polubiłem się niestety z runem Simona Spurriera. Uważam, że jest to bardzo zmarnowany potencjał. Pewnie jeszcze przemęczę kolejne dwa tomy, lecz po cichu już wyczekuję, jak już wejdę w kolejne pod względem chronologicznym historie. Niemniej nie można Spurrierowi odmówić ambicji, które stoją za jego FLASHEM. Możliwe, że będzie to historyczny run, lecz pytanie, czy ze względu na historie, do których doprowadzi? To się jeszcze okaże. Bez wątpienia ma on swoich sympatyków, do których niestety się nie mogę zaliczyć.
-------------------------------------
Komiks otrzymany do recenzji od wydawcy, przy czym Egmont nie miał żadnego wpływu na treść powyższej opinii.
Omawiany tom zawiera materiał z oryginalnych komiksów THE FLASH #7 - 13 oraz THE FLASH ANNUAL 2024 #1.
Kupicie go m.in. w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics.
Autor: Wiktor Weprzędz




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz