wtorek, 14 marca 2017

ACTION COMICS VOL. 1: PATH OF DOOM

Kolejnym tytułem z oferty Rebirth, któremu postanowiłem się bliżej przyjrzeć jest ACTION COMICS pisany przez Dana Jurgensa. Twórca ten znany jest najbardziej ze swojej pracy, zarówno w roli rysownika jak i scenarzysty, z końca lat 80-tych oraz pierwszej połowy lat 90-tych, kiedy to był jednym z głównych architektów przygód Człowieka ze Stali. Od tamtej pory Jurgens cały czas związany jest w różnym stopniu ze światem DC, ale pomimo dużego zaufania ze strony osób kierujących wydawnictwem, bardzo rzadko udaje mu się zachwycić czymś oryginalnym czytelników. Jego scenariuszom zarzuca się głównie to, że pisane są w dokładnie taki sposób, jak dwie dekady temu i są przesiąknięte oldschoolowym klimatem, którego dzisiaj fani komiksów DC niekoniecznie poszukują.

Teoretycznie więc powierzenie Jurgensowi roli scenarzysty jednej z ważniejszych serii odrodzonego uniwersum wydaje się błędem i czymś na zasadzie nagrody za dawne zasługi, które niewątpliwie miał. Z drugiej jednak strony Dan pokazał całkiem niedawno na łamach mini serii SUPERMAN: LOIS AND CLARK, że od czasu do czasu udaje mu się wyjątkowo stworzyć coś ciekawego, w tym wypadku związanego ze "starym" Supermanem i jego rodziną. Po lekturze wspomnianego przed chwilą komiksu ze znacznie mniejszymi obawami, a może nawet z pewnymi konkretnymi oczekiwaniami podchodziłem do omawianego zbioru, licząc iż Jurgens jednak utrzyma się na fali wznoszącej.

Po śmierci Supermana powstał wakat na stanowisku obrońcy Metropolis, który bardzo szybko postanowił wypełnić Lex Luthor i ogłosił się następcą Człowieka ze Stali. Luthor, który całkiem niedawno powrócił z Apokalips i posiada własną Mother Box, co opisuje historia Darkseid War. Nie może jednak na to pozwolić mąż Lois Lane oraz ojciec młodego Jona, który goli brodę, przywdziewa strój Supermana i wyrusza do Metropolis. Kłótnię oraz walkę nowego Supermana z Luthorem przerywa pojawienie się Doomsdaya, który jest tylko pionkiem na szachownicy przygotowanej przez tajemniczego Mr. Oza. Jakby tego było mało na miejscu zjawia się drugi Clark Kent, który nie posiada żadnych super mocy i uważa siebie za jedynego i prawdziwego Clarka.

Wraz z początkiem Rebirth powracamy do starej numeracji, stąd zamiast jedynki na okładce widnieje cyfra 957. 904 zeszyty ze starego DCU plus 52 zeszyty w ramach New 52, stąd wzięła się taka a nie inna numeracja. Jest to takie typowo marvelowe zagranie wykorzystywane zawsze wtedy, gdy nadarza się okazja na wypuszczenie "okrągłego", jubileuszowego numeru danej serii. W przypadku ACTION COMICS wyraźnie widać, że Dan Jurgens dostąpił zaszczytu, aby już niedługo móc napisać 1000 zeszyt tej serii, a takiego jubileuszu z punktu marketingowego byłoby przez DC grzechem nie wykorzystać. Gdy seria miała jeszcze w numeracji dziewiątkę w przodzie Superman zmagał się z Doomsdayem. Gdy wracamy do dziewiątki w przodzie wraca również i Doomsday. Scenarzysta postanowił zaserwować nam powtórkę klasycznego starcia stworzonego na Kryptonie potwora z Kal-Elem, które zajmuje zdecydowaną większość tomu PATH OF DOOM. Pojedynek ten obfituje w spektakularne wymiany ciosów, angażuje przy okazji Luthora oraz gościnnie Wonder Woman, a także doprowadza do sporych zniszczeń w Metropolis. Jedna wielka demolka wzbogacona wspomnieniami z poprzedniej walki obu przeciwników, osobistymi przeżyciami Lois oraz paroma smaczkami do wyłapania dla miłośników historii Death of Superman. Po występie Doomsdaya nie ma co się spodziewać akurat nic oryginalnego, stąd też zawodu podczas lektury raczej nie było. Inna sprawa, że zapełnienie tym konkretnym przeciwnikiem większości plansz to ze strony scenarzysty trochę takie pójście na łatwiznę, oszczędność w wymyślaniu inteligentnych dialogów i w większości jedynie taka sentymentalna podróż w przeszłość.

W serii SUPERMAN Peter Tomasi położył główny nacisk na ukazanie rodzinnych więzi Kal-Ela, zwłaszcza rozwijającej się relacji ojca z synem. Tutaj rodzina odgrywa raczej rolę drugoplanową, a twórcy skupiają się przede wszystkim na relacjach pomiędzy eSem i Luthorem, reakcji Metropolis na powrót swojego obrońcy i udowodnieniu, że zasługuje on na miano ich Superman. Ważną rolę odgrywają również drugi Clark Kent, którego pojawienie się rodzi całą masę pytań i wątpliwości, a także Mr. Oz testujący z niewiadomych na ten moment powodów wytrzymałość nowego Supermana. Na rozwikłanie tajemnicy tego pierwszego trzeba poczekać aż do #975, natomiast otrzymanie konkretnych informacji odnośnie drugiej z wymienionych postaci wydaje się sprawą znacznie bardziej odległą i skomplikowaną. To właśnie te dwa wątki są głównym magnesem zachęcającym do zainteresowania się serią ACTION COMICS, gdyż sama ta rozwlekła na kilka zeszytów nawalanka z Doomsdayem z pierwszego wydania zbiorczego może wiele osób skutecznie odstraszyć.

Rysunki w tym komiksie śmiało zakwalifikować można do tych z nieco niższej półki. Nie jest wprawdzie źle, ale z pewnością nie zapadają one na dłużej w pamięci. Znacznie bardziej znane i gwarantujące wysoki poziom nazwiska zaangażowano akurat do tworzenia szaty graficznej SUPERMANA. Równo po dwa zeszyty przypadły w udziale kolejno Patrickowi Zircherowi, Tylerowi Kirkhamowi oraz Stephenowi Segovia. Na całe szczęście wymieniona trójka rysuje tutaj w sposób moim zdaniem zbliżony do siebie, przez co nie widać żadnego rażącego przeskoku, jeśli chodzi o styl, pomiędzy poszczególnymi rozdziałami. Najlepiej oceniam prace Zirchera, trochę słabiej wypadł Segovia, natomiast rozczarowałem się ilustracjami Kirkhama. Wszystko przez to, że miałem okazję podziwiać w przeszłości wiele jego rysunków do różnych serii i niestety tutaj najmniej się przyłożył. Widać to zwłaszcza po mniejszych kadrach.

ACTION COMICS to bardzo przyjemne uzupełnienie świetnej serii SUPERMAN, bo pod takim kątem patrzę właśnie na komiks kreowany przez Dana Jurgensa. Jeśli oczekujecie sporej dawki akcji i efektownych pojedynków, to dobrze trafiliście. W tym wypadku można powiedzieć, że tytuł serii jest jak najbardziej adekwatny do jej zawartości. Jeśli nie interesuje Was koncepcja z ponownym sięgnięciem po Doomsdaya, czy też nie trafia do Was nieco archaiczny sposób opowiadania historii przez Jurgensa, to raczej źle trafiliście i będziecie się nudzić.  Nie jest to z pewnością czołówka komiksów wydawanych w ramach Rebirth, ale jak na razie spełnia niezbyt wygórowane oczekiwania, jakie wobec niej miałem. Trochę takie połączenie klasyki z lat 90-tych z nowym DCU, czyli zarówno coś dla miłośników starszych przygód eSa, jak i osób dopiero rozpoczynających swoją przygodę z komiksową wersją Supermana. Żadne wybitne dzieło, ale solidna rzecz dostarczająca trochę rozrywki, kilku easter eggów oraz stawiająca co najmniej dwa intrygujące pytania, które zachęcają do sięgnięcia po kolejny tom.

Ocena: 4-/6

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ACTION COMICS #957 - 962.

Omawiany komiks znajdziecie w sklepie ATOM Comics.


Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz