czwartek, 29 sierpnia 2019

WKKDC #79 - SUPERMAN: KRYZYS SZKARŁATNEGO KRYPTONITU


Przedostatni tom WKKDC to jeszcze jedna szansa, aby zajrzeć do świata komiksowego Supermana, a konkretnie okazja do cofnięcia się o trzy dekady wstecz, kiedy architektami przygód eSa byli tacy fachowcy, jak Roger Stern, Jerry Ordway, czy Dan Jurgens. Jest to fragment pięknej ery, jaką zapoczątkował po KRYZYSIE NA NIESKOŃCZONYCH ZIEMIACH John Byrne, tworząc w 1986 roku pamiętną mini serię MAN OF STEEL. Mogliście ją przeczytać po polsku dwukrotnie, a najnowsza wersja ukazała się pod szyldem kolekcji Eaglemoss jako tom 18. Tym razem przenosimy się o mniej więcej cztery lata do przodu, do historii, w której doszło do przynajmniej trzech ważnych wydarzeń w życiu Człowieka ze Stali. 30 lat to szmat czasu, ale pewne rzeczy nigdy się nie starzeją i wraca się do nich z dużą przyjemnością.

Kiedy zaczynałem moją przygodę z komiksami superbohaterskimi, to właśnie zeszyty TM-Semic były dla mnie podstawową i jedyną encyklopedią wiedzy na temat tego, jak wyglądają losy Supermana. Na tej wersji eSa się wychowałem, stąd trudno dziwić się, iż mam ogromny sentyment do przygód Człowieka ze Stali z drugiej połowy lat 80-tych i pierwszej połowy lat 90-tych minionego wieku. Nawet jeśli dzisiaj wydają się one często przeciętne, lub nawet słabe. Materiał ukazany na łamach WKKDC #79 to właśnie mały wycinek tej długiej telenoweli, jaka dostarczała mi rozrywki w latach młodości dzięki polskiemu wydawcy. KRYZYS SZKARŁATNEGO KRYPTONITU oryginalnie ukazał się pod koniec roku 1990, zaś do Polski zawitał po raz pierwszy na przełomie lat 1992/93. Jeśli posiadacie w swojej kolekcji SUPERMANA 11-12/92 oraz 1/93, to wiecie o czym mowa. Głównym przeciwnikiem Supermana jest tutaj Mr. Mxyzptlk, który tym razem nawiązuje współpracę, a raczej zaprasza do swojej gry/psotów Lexa Luthora. Superman na pewien czas staje się zwykłym człowiekiem, co jak na tamte realia było ciekawym rozwiązaniem, a różni ludzie różnie reagowali na zaistniałą sytuację. W godzinie próby Kal-El mógł się przekonać, kto tak naprawdę jest jego przyjacielem, a kto chce wykorzystać utratę mocy herosa do własnych celów. Wiadomo, że prędzej czy później eS odzyska swoje niezwykłe zdolności, ale na końcu czeka czytelnika jeszcze niespodzianka z Lois Lane w roli głównej, który to wątek doczeka się wyczekiwanej i szokującej kontynuacji w ACTION COMICS #662.

Okazuje się jednak, że w oryginale historia była dłuższa o jeden zeszyt, a konkretnie o tie-in, jakim był STARMAN #28. Tym razem dostajemy zatem wypełnienie pewnej luki, jaka powstała dokładnie pośrodku SUP 12/92 (kiedy Clark dzwoni po pomoc do Starmana, a zaraz potem widzimy tego bohatera odwiedzającego Luthora). Niby zeszyt ten nie wnosi aż tak wiele do całej opowieści, ale fajnie poznać po tylu latach dokładny przebieg całej opowieści.

Omawiany tom to nie tylko tytułowy KRYZYS..., ale również dwie osobne historie, które w naszym kraju przeczytać można było wcześniej w ramach SUP 2/93. W pierwszym gościnnie pojawiają się kosmici oraz Guy Gardner i Hal Jordan, zaś w drugiej Lex Luthor decyduje się na nieoczekiwany krok. Obie opowieści są kompletnie różne, ale zarówno ta bardziej efektowna z Lanternami, jak i ta spokojniejsza poświęcona milionerowi z Metropolis mają w sobie to coś, dzięki czemu bardzo przyjemnie się je czyta. Dawniej stawiano na bardziej przemyślane historie, niosące jakieś przesłanie, poruszające codzienne problemy, a sam Superman ukazywany był mniej jako superbohater, a bardziej jako człowiek, z którym można było się utożsamić. To właśnie w tym okresie lubię najbardziej.

Mocnym atutem zrestartowanego w 1986 roku supermanowego świata były postacie drugoplanowe, których pojawiło się na łamach wszystkich serii z eSem całkiem sporo. Równie mocno, jak wydarzeniami na pierwszym planie pasjonowałem się wątkami dotyczącymi właśnie tych zwykłych ludzi, którzy przeżywali swoje mniejsze lub większe problemy, dramaty, chwile szczęścia. Nie inaczej jest w tym przypadku, choć akurat ze względu na przebieg historii "drugi plan" nie dostaje tyle miejsca, co zwykle. Przełom lat 80/90 kojarzy się m.in. z postaciami Gangbustera, Guardiana, Emila Hamiltona, Gretchen Kelley, czy Dana Turpina, których oczywiście nie mogło zabraknąć również w KRYZYSIE SZKARŁATNEGO KRYPTONITU.

Na uwagę zasługuje również bardzo starannie i szczegółowo wykonana warstwa graficzna. Ilustracje Jurgensa, Ordwaya, McLeoda i kilku innych gościnnych twórców robiły swego czasu duże wrażenie, ale również i dzisiaj wiele osób będzie się zachwycać tym, jak były one dopieszczone, pozwalając przede wszystkim zachować płynność podczas śledzenia tej historii.

Pod względem objętości - 7 zeszytów plus bonusowa opowieść z zamierzchłych komiksowych czasów - album ten mieści się gdzieś w średniej, jeśli chodzi o WKKDC. Wizualnie nie jest takim cieniasem, jak chociażby poprzedni tom z udziałem JLI. Za tłumaczenie odpowiada Marek Starosta i jak zwykle w przypadku tego pana nie mam żadnych zastrzeżeń, do jego pracy. Drobnym minusem może być brak przedruków oryginalnych okładek, na które tym razem najzwyczajniej zabrakło miejsca. A szkoda, bo były one w większości całkiem okazałe.

Starsza historyjka umieszczona pod koniec albumu tym razem okazała się wyjątkowo przystępna i nie stanowiła dla mnie jedynie zbędnego dodatku. Superman po raz pierwszy ma do czynienia z kawałkiem zielonego meteorytu, który do niecnych celów wykorzystuje pewien wróżbita, a także eS wreszcie dowiaduje się, skąd tak naprawdę on sam pochodzi. Klimatycznie jak najbardziej pasująca do głównej opowieści, a do tego całkiem znośnie zilustrowana przez legendarnego Ala Plastino historyjka.

Oczywiście część osób może się przyczepić, że to kolejny komiks w tej kolekcji zdominowany niepotrzebnie przez Supermana, albo że znów mamy do czynienia z dublem. Mnie natomiast cieszy fakt, że właśnie ten konkretny rozdział przygód Ostatniego Syna Planety Krypton doczekał się u nas ponownego wydania. Po pierwsze dla tego, iż jest to kawał wciągającej, inteligentnie napisanej i przystępnie narysowanej lektury. Po drugie dlatego, że wreszcie można posiadać całość w postaci jednego zbioru w twardej oprawie, co prezentuje się znacznie lepiej, niż kilka nadszarpniętych zębem czasu zeszytów na słabej jakości papierze. Tom 79 polecam każdemu miłośnikowi Supermana, zarówno temu nieco wcześniej urodzonemu, który z sentymentem wspomina czasy TM-Semic, jak i temu, który wychował się już na innych supermanowych komiksach.

Dzisiejsza recenzja jest jednocześnie ostatnią mojego autorstwa, jaka dotyczy Wielkiej Kolekcji Komiksów DC. Na przestrzeni minionych trzech lat uzbierało ich się łącznie 34 i mam nadzieję, że komuś pomogły one w podjęciu decyzji odnośnie ewentualnego zakupu. Wkrótce przygotuję jeszcze małe podsumowanie WKKDC, taką subiektywną listę tych tomów, które warto posiadać na swojej półce.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN vol. 2 #49-50, ADVENTURES OF SUPERMAN #472-473, ACTION COMICS vol. 1 #659 - 660, STARMAN vol. 1 #28 oraz SUPERMAN vol. 1 #61

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz