wtorek, 23 marca 2021

DCEASED: NIEZNISZCZALNI

No nie porwało jakoś szczególnie mocno to całe DCEASED po tym, jakich istnych zachwytów się naczytałem w sieci. Fajna, niezobowiązująca, superbohaterska naparzanka z zombie, którą sprawnie oddzielono od głównego uniwersum DC, dzięki czemu twórca scenariusza mógł sobie pofolgować. I to ostatnie polega głównie na co bardziej pomysłowemu uśmiercaniu znanych i lubianych, a więc to, z czego Tom Taylor niejako zasłynął już w czasie pracy nad komiksowym cyklem INJUSTICE: GODS AMONG US. Jakiś czas temu napisałem w recenzji premierowej odsłony DCEASED, że facet ma talent do takich zabaw i po przeczytaniu NIEZNISZCZALNYCH swojej opinii nie zmieniam. Niestety, do całości cyklu także.

Co warte podkreślenia, DCEASED: NIEZNISZCZALNI to wbrew pozorom nie jest drugi tom ciepło przyjętego kilka miesięcy temu komiksu, lecz jego swoisty spin-off. Taki tom ”półtora”, którego wcale nie trzeba czytać, by zachować ciągłość najważniejszych wydarzeń. Na szczęście, za jego scenariusz wziął się ponownie Tom Taylor, zaś zmiana nastąpiła na stanowisku rysownika, gdzie Trevora Hairsine zmienił Karl Mostert. Historia skupia się na momencie, w którym nasza planeta niemal całkowicie została podbita przez zombiaki, lecz niedobitki ludzkości jeszcze starają się ocalić swoje życia. Jednym z nich jest Deathstroke, który co prawda został zakażony, lecz jego nadludzkie zdolności regeneracyjne sprawiły, iż udało mu się wrócić do siebie. Wkrótce trafia on do składu ekipy superłotrów budowanej przez Vandala Savage. Ale w jakim celu? Tymczasem Red Hood wynajduje w Gotham kilkoro bohaterów, którzy nadal walczą z napierającymi zarażonymi. Losy obu tych ekip oczywiście już wkrótce zostaną nierozerwalnie splecione.

Fabularnie mam na łamach komiksu DCEASED: NIEZNISZCZALNI w zasadzie powtórkę z rozrywki, tylko w lekko zmienionym opakowaniu. O ile w poprzednim tomie obserwowaliśmy, jak najwięksi bohaterowie świata DC zmagają się z zarażonymi, tak tym razem Taylor oddaje pałeczkę postaciom negatywnym, bądź też co najmniej niejednoznacznym (jak chociażby Red Hood). Efekt końcowy jednak, pomimo naprawdę paru drobnostek, jest jednak ten sam. Wiedząc, iż nieunikniona jest przegrana w starciu w zarażonymi, nasi antybohaterowie oraz złoczyńcy zaczynają okazywać swoje bardziej ludzkie strony. Komiks momentami robi się paradoksalnie aż zbyt cukierkowy, na czele z totalnie przesłodzoną, ostatnią stroną.

Jednakże DCEASED: NIEZNISZCZALNI to wciąż porządna, komiksowa młócka, gdzie trup pada często i gęsto, a nieraz Tomowi Taylorowi udaje się czytelnika zaskoczyć. Jest tu co prawda kilka postaci, których obecność już na dzień dobry sugeruje, że raczej nie dotrwa on/ona/ono do końca miniserii, ale wciąż pozostaje najważniejsze pytanie: jak zostaną skróceni o głowę? I to jest chyba najlepsza rzecz, jaka towarzyszyła mi podczas lektury tej pozycji – zgadywanie kto, jak i mniej więcej kiedy pożegna się ze światem żywych. Na pewno nie jest i nie będzie to pozycja, która zostanie mi w głowie na dłużej po zakończeniu lektury.


Jak już zdążyłem napisać wcześniej, za warstwę graficzną tomu DCEASED: NIEZNISZCZALNI odpowiedzialny jest Karl Mostert, którego kojarzyć mogą chyba tylko najlepsi obserwatorzy rynku w USA, ponieważ wcześniej zilustrował dwie miniserie: jedną dla wydawnictwa Aftershock Comics, drugą zaś dla równie niedużego Scout Comics. Jestem przekonany, że prace tego rysownika podzielą odbiorców. Sam nie umiałem zdecydować się czy bardziej mi się one nie podobają czy po prostu nie uderzają tam, gdzie powinny. Facet ma spore umiejętności, świetnie odnajduje się w pełnych dynamiki scenach, lecz… te twarze! No kurde, Mostert momentami tak masakruje facjaty poszczególnym postaciom, że aż szkoda pisać, a co dopiero oglądać. Jest to tym dziwniejsze, ponieważ w zawartym w komiksie dodatkach są szkice jego autorstwa i wyglądają one co najmniej przyzwoicie.

Skoro już o tym mowa, to w tomie znajdziecie oprócz komiksu jeszcze wspomniane szkice, galerię okładek wariantowych czy projekty materiałów promocyjnych. Całość wydawnictwo Egmont zapakowało ponownie w twardą oprawę, lecz ze względu na stosunkowo niedużą objętość samego tomu, jego cena okładkowa nie jest zbyt wysoka i wynosi 59,99zł. Z rabatami, wiadomo, około czterech dyszek. Jeśli szukacie miejscami koślawo narysowanej, ale w sumie sympatycznej wariacji na tematykę zombie, DCEASED: NIEZNISZCZALNI przypadną Wam do gustu. Ja jednak nie zostałem do końca przekonany, wysiadam już z tego pociągu i reckę kolejnej odsłony dostarczy Wam ktoś inny :)

Krzysztof Tymczyński

Komiks DCEASED: NIEZNISZCZALNI zawiera materiał opublikowany pierwotnie na łamach miniserii DCEASED: UNKILLABLES #1-3

Komiks DCEASED: NIEZNISZCZALNI do kupienia między innymi w sklepach Egmontu oraz ATOM Comics.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz