piątek, 14 maja 2021

CATWOMAN VOL. 4: COME HOME, ALLEY CAT

Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany, czyli coś zupełnie naturalnego, co prędzej czy później dotyka każdy ongoing wydawany przez DC Comics. Wraz z zeszytem 21 run Joelle Jones w ramach serii CATWOMAN dobiegł końca, a swoją szansę otrzymał nowy scenarzysta. Został nim Ramnarayan Venkatesan, znany znacznie lepiej pod pseudonimem Ram V. Twórca ten już wcześniej dostał możliwość napisania gościnnie trzech rozdziałów w zastępstwie Jones, stąd wybór tej konkretnej osoby na następcę dotychczasowej scenarzystki jakoś szczególnie mnie nie dziwi. Mało tego - decyzja ta mocno mnie ucieszyła zważywszy na fakt, iż wspomniane gościnnie napisane zeszyty i sposób, w jaki przedstawiona zostaje w nich Selina przypadły mi do gustu. Nadzieje zatem miałem wobec nowego runu spore, oczekując wyższego poziomu i większych emocji, niż to było do tej pory.

Czwarty tom jest grubszy od swoich poprzedników, zawierając materiał z aż dziesięciu zeszytów (w tym jedna krótsza opowieść). Do tej pory mieliśmy do czynienia z jednym długim story arciem, natomiast teraz dla odmiany dostajemy istną mieszankę, na którą składa się kilka krótszych, nie powiązanych ze sobą i zamkniętych historii. Dopiero pod koniec wkraczamy do zupełnie nowego, głównego i ważnego rozdziału w życiu tytułowej bohaterki, zaś poprzedzające ten etap zeszyty stanowią bądź to wypełniacze, bądź uzupełnienie/ubogacenie czasu spędzonego w Villa Hermosa. Nie wszystko pisze Ram V, a rysunki wykonuje kilku, dysponujących odmiennym stylem artystów. Już sama ta informacja zwiastuje, że poziom z dużym prawdopodobieństwem będzie falował, i że niczym w klasycznej antologii nie wszystko będzie się czytało oraz oglądało z pełną satysfakcją.

Kotka nie raz się potknie, nie raz zostanie postrzelona, ale zawsze spadnie na cztery łapy. Na pierwszy ogień idzie dwuczęściowa historia z zeszytów 14-15, której akcja rozgrywa się jeszcze na zachodnim wybrzeżu USA. Pewna niedokończona sprawa, pogoń za dokumentami mogącymi pogrążyć mafijne rodziny w Villa Hermosa, a także nagroda wyznaczona za głowę Catwoman. Gościnnie pojawia się Gentleman Ghost. Całość poprowadzona od początku do końca w ciekawy sposób z satysfakcjonującym finałem, a co najważniejsze Catwoman zachowuje się tutaj w sposób jak najbardziej pasujący do jej charakteru. Naprawdę przyjemnie się to czytało, a dopracowane ilustracje Mirki Andolfo nawiązujące do animacji i mangi, zawsze podnoszą jakość komiksów, które ta lubiana przeze mnie artystka współtworzy.

Zeszyt 22 to one-shot z fabułą rozpisaną przez Paula Sevenbergena (szczerze to pierwszy raz spotykam się z tym nazwiskiem). Wspólnie z artystką o pseudonimie Aneke (wcześniej gościnny występ w poprzednim tomie) opowiadają o konfrontacji z dwiema seksownymi pokojówkami-złodziejkami. Plus za to, że oprawa graficzna nawiązuje do stylu Joelle Jones. Minus z kolei za to, że ta historia jest mało ciekawa, mocno przewidywalna i raczej do zapomnienia.

#23-24. I tutaj spore zaskoczenie, bo klimatycznie dostajemy coś zupełnie odmiennego i oryginalnego. Blake Northcott oraz Sean Murphy przenoszą Catwoman w sam środek dżungli gdzieś w Południowej Ameryce, przywracają na krótko szary kostium znany z animacji z lat 90-tych, a także przypominają pewnego nietypowego złoczyńcę z końca lat 80-tych, którego moce pochodzą od zażywanej kokainy. Nietypowa, ale mająca w sobie jednocześnie coś interesującego i wciągającego (hehe, taka gra słów), trochę szalona przygoda Seliny z narkotykami, pięknym diamentem oraz sporych rozmiarów "koteczkiem" w tle. Cian Tormey zapewnia stojącą na solidnym poziomie oprawę wizualną, ale bez jakichś większych fajerwerków.

Ośmiostronicowa historia z jubileuszowej antologii stanowi pomost pomiędzy runem Jones i Ram V, ukazując pełną przygód i kłopotów podróż dwóch sióstr do Gotham. Krótkie, ale treściwe i ze stosowną nutką humoru, a do tego z przyjemnymi ilustracjami dobrze znanego fanom Kobiety Kota Fernando Blanco.

Zeszyt 25 o zwiększonej objętości to w większości tie-in do trwającego w tym czasie i mocno rozczarowującego JOKER WAR. Na szczęście w odróżnieniu od słabego głównego wątku dotyczącego kolejnego starcia Nietoperza i klauna, ciekawsze rzeczy działy się w tle i były przykładowo udziałem Seliny. Teoretycznie powinno się znać wydarzenia z JOKER WAR, ale w praktyce niekoniecznie i opowieść ta sprawdza się o dziwo całkiem dobrze jako osobna, zamknięta całość. W tym samym numerze mamy jeszcze dwa krótsze back-upy. Pierwszy to powrót do korzeni, a konkretnie do niezbyt przyjaznej dla większości, mającej nieciekawą reputację dzielnicy Alleytown. Selina wraca do domu w mocnym stylu, a ta krótka historia zilustrowana przez śp. JP Leona jest najlepszą rzeczą, jaka zawarta została w #25. Drugi back-up to także powrót do Alleytown, ale ukazany z perspektywy pewnego kota (prawdziwego), co traktuję w kategorii egzotycznej ciekawostki i nic więcej. Rysunki wykonał Juan Fereyra, czyli sprawdzone nazwisko oznaczające wysoki poziom.

26-28. Tutaj już na dobre rozpoczyna się nowy, rozgrywający się w Alleytown story arc duetu Ram V/Fernando Blanco. Pingwin wynajmuje płatnego zabójcę znanego jako Father Valley, aby wyrównać rachunki ze znienawidzoną przez siebie Catwoman. Najemnik ma jednak swój specyficzny kodeks postępowania i wygląda na to, że będzie chciał się trochę zabawić ze swoją zwierzyną, zanim zdecyduje się zadać decydujący cios. Selina z kolei uznaje, że ostatnio była zbyt miękka i po powrocie do Gotham chce się przypomnieć i pokazać pazury sąsiadom. Wywołuje wojnę, aby rozbić panujące w dzielnicy układy i zostać okrzykniętą jedyną szefową tego brudnego pod wieloma względami kawałka miasta. Obserwujemy ryzykowną grę podjętą przez tytułową bohaterkę, ale ta ma swoich nowych sojuszników/uczniów/naśladowców, jest pewna swego i przekonana, iż gra toczy się według jej zasad. Scenarzysta zrobił tutaj wszystko, aby zaciekawić mnie fabułą i sprawić, że będę chciał odkryć, w jakim kierunku dalej podąży ta seria. Cliffhanger również udany, także ogólne wrażenia z lektury ostatniej części tomu są jak najbardziej pozytywne.

Do rysunków Fernando Blanco zdążyłem się już jakiś czas temu przyzwyczaić i w sumie jego styl, choć mógłby być mocniej napakowany detalami, dosyć dobrze pasuje do klimatu opowiadanej historii. Artysta zaskoczył mnie zwłaszcza w tych nielicznych scenach z przeszłości, gdzie Selina tańczy z tygrysem. Wiadomo, Joelle Jones to była znacznie wyższa półka (ograniczyła się do rysowania wybranych okładek), ale trzeba cieszyć się z tego, co się ma.

COME HOME ALLEY CAT to zgodnie z przewidywaniami miks lepszych i gorszych kawałków, ale to co najważniejsze, czyli wrzucenie w drugiej części naszej Kotki na znany i utarty teren, wypadło w mojej ocenie najlepiej. Ram V już wcześniej, przejmując pałeczkę po Jamesie Tynionie IV w ramach serii JLD udowodnił, że zna się na rzeczy i za jego kadencji magiczna drużyna ma się równie dobrze, jak wcześniej. W przypadku CATWOMAN już pierwsze rozdziały nowego runu pokazują, że nie tylko poziom nie spadł, ale poszedł przy okazji w górę, a seria stała się z przeciętnej może jeszcze nie rewelacyjna, ale co najmniej dobra, rokując jeszcze lepiej na przyszłość. Cóż tu więcej pisać - mi się podobało i czekam niecierpliwie na kolejny tom.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów CATWOMAN #14 - 15, #22-28 oraz CATWOMAN 80TH 100-PAGE SUPER ANNIVERSARY SPECTACULAR #1.

Najnowszy tom solowych przygód Seliny Kyle znajdziecie w sklepie ATOMComics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz