wtorek, 27 lipca 2021

SUPERMAN'S PAL JIMMY OLSEN: WHO KILLED JIMMY OLSEN?

Nie ma co się oszukiwać, że okres spędzony przez Briana Bendisa w roli kreatora przygód Człowieka ze Stali nie zapisze się nigdy złotymi zgłoskami w historii komiksu. Patrząc z perspektywy czasu lektura zarówno serii SUPERMAN, jak i ACTION COMICS jego autorstwa nie była doznaniem w żadnym wypadku przyjemnym, a oba tytuły oraz główny bohater w mojej ocenie tylko ucierpieli na tej 2,5-letniej zmianie warty. Aż trudno uwierzyć, że w tym trudnym i słabiutkim dla miłośnika Ostatniego Syna planety Krypton okresie, właśnie w supermanowym zakątku DCU narodził się niespodziewanie zaskakująco bardzo dobry jakościowo produkt, na którego kolejne odsłony wyczekiwałem swego czasu z dużą niecierpliwością. Oto bowiem na kartach SUPERMAN: LEVIATHAN RISING SPECIAL #1 z połowy 2019 roku dołączona została krótka opowieść z udziałem Jimmy'ego Olsena, która okazała się wstępem do 12-sto częściowej maksi serii od duetu Matt Fraction/Steve Lieber. Jest to tytuł, którym jeśli jeszcze nie mieliście okazji, to czym prędzej powinniście się zainteresować.

Jimmy budzi się pewnego ranka w łóżku z obcą kobietą, w apartamencie dla nowożeńców znajdującym się w Gorilla City. Jakby tego było mało chwilę później zostaje zaatakowany przez Dex-Starra (dla przypomnienia - plujący krwią Czerwony Latarnik o wyglądzie kota) i musi znaleźć sposób na powrót do Metropolis. To jedynie początek szalonych wydarzeń z udziałem sympatycznego rudzielca, a wśród nich na pierwszy plan wyłania się sprawa morderstwa Jimmy'ego Olsena. W dodatku to sam rzekomo zamordowany musi rozwiązać spisek i znaleźć osobę, która próbowała pozbawić go życia. Przy okazji na jaw wyjdą sięgające początków istnienia Metropolis relacje pomiędzy Luthorami oraz Olsenami. I nikt nie mówi, że to będzie łatwa do rozwikłania i prosta do śledzenia przez czytelnika sprawa.

Matt Fraction zaliczył niezwykle udany debiut w DC, stawiając przede wszystkim na humor w postaci żartów, żarcików i wszelkiej maści sytuacyjnych gagów oraz pamiętnych one-linerów. Jest to taki swoisty list miłosny do Srebrnej Ery i ze wszech miar celowe nawiązanie do szalonego okresu w życiu Jimmy'ego Olsena sprzed kilku dekad. Specyficzna narracja, układ pierwszej strony i podział jednego zeszytu na kilka (posiadających osobny tytuł) rozdziałów - to wszystko trąci oldskulem i jeszcze bardziej podkreśla, w jakich realiach scenarzysta postanowił umiejscowić swoją historię. Dużo zachwytów pojawiło się i zapewne nadal będzie pojawiać się odnośnie tego komiksu, ale według mnie nie jest to pozycja skierowana do każdego. Wręcz przeciwnie - jednych ucieszy, a innych mocno zniesmaczy. Wszystko przez to, iż mamy do czynienia z tworem dosyć skomplikowanym, zagmatwanym, wręcz chaotycznym i momentami ciężkim do zrozumienia. Pojawiają się liczne skoki czasowe pomiędzy poszczególnymi fragmentami, przenosimy się nagle w kluczowym momencie z jednego miejsca na drugie, obserwujemy różne punkty widzenia tej samej sytuacji i ogólnie stopień pokręcenia z każdą chwilą wzrasta, podobnie jak pytania w głowie czytającego. W teorii nic nie trzyma się kupy i śledzimy przypadkowy zlepek wydarzeń z życia Olsena, ale na szczęście w końcówce wszystko się zazębia, poszczególne elementy o dziwo okazują się do siebie pasować. Najważniejsze, że po ostatniej stronie poczułem satysfakcję, czyli ekipa odpowiedzialna za stworzenie tego komiksu wywiązała się ze swojego działania.

W SUPERMAN'S PAL JIMMY OLSEN doświadczamy sporo gościnnych występów, ale ani przez moment nie ulega wątpliwości, że to właśnie rudy fotoreporter gra tutaj pierwsze skrzypce. Fajnie został pokazany Superman i jego relacje z Jimmym, genialnie wypadają sceny z udziałem Batmana, ciekawy jest również wątek skupiony na wspólnych losach przodków Jimmy'ego oraz Lexa Luthora. Nie ma co zbytnio zagłębiać się w szczegóły historii, gdyż naprawdę warto samemu przeczytać i docenić wszystkie śmieszne sceny oraz nawiązania, jakimi Fraction oraz Lieber napakowali ten komiks.

Jeśli miałbym wypunktować jakieś nieliczne minusy tejże historii, to z pewnością byłaby wśród nich  jej długość. Czytając nie można było oprzeć się wrażeniu, iż pewne wątki są na siłę przeciągnięte a finałowa konfrontacja celowo opóźniana, aby twórcy mogli zaprezentować jeszcze więcej siedzących im w głowie, niewiele wnoszących, śmiesznych sytuacji z udziałem Jimmy'ego. Zamiast 12 rozdziałów mogliśmy dostać 10 czy nawet 8 i śmiem twierdzić, że nie byłoby wtedy tego lekkiego uczucia przesytu, jaki w pewnym momencie zaczął mi towarzyszyć. Warto tez podkreślić, że komiks ten zdecydowanie lepiej "wchodzi" w formie zbiorczej, gdyż śledząc poszczególne rozdziały w miesięcznych odstępach pewne istotne rzeczy mogły gdzieś umknąć i potrzebna jest niejednokrotnie ponowna lektura poprzedniego zeszytu. Nie każdemu też przypadnie do gustu taki a nie inny sposób snucia opowieści i powalająca wręcz ilość żartów sytuacyjnych, ale to akurat tylko i wyłącznie kwestia gustu.

Żeby całość miała tak specyficzny klimat i powodowała uśmiech na twarzach czytelników, potrzebny był odpowiedni do tego typu zadania artysta. Wybór padł na Steve'a Liebera, który m.in. na kartach SUPERIOR FOES OF SPIDER-MAN udowodnił, iż świetnie odnajduje się w komiksach bazujących na humorze sytuacyjnym. Poszczególne plansze są wystarczająco bogate w szczegóły i detale, a największym atutem tej humorystycznej kreski jest sposób ukazania emocji na twarzach poszczególnych bohaterów oraz mowę ciała głównego bohatera. Lieber sprawdza się nie tylko w tych humorystycznych sekwencjach (których jest tutaj zdecydowanie najwięcej), ale daje też radę w tych bardziej poważnych czy wzruszających scenach, gdzie przykładowo podkreślona zostaje niezwykle ciepła relacja Olsena z Supermanem. Większych plansz jest jak na lekarstwo, a rysownik opowiada historię głównie za pośrednictwem mniejszych kadrów, co również tworzy unikalną atmosferę i jest rzadko spotykanym zabiegiem w innych wydawanych aktualnie seriach DC. Wizualnie zatem mamy do czynienia z bardzo wysokim poziomem, utrzymującym się od pierwszej do ostatniej strony.

SUPERMAN'S PAL JIMMY OLSEN od duetu Fraction/Lieber to 300 stron ostrej jazdy bez trzymanki, gdzie nie ma chwili na odpoczynek, gdzie cały czas dzieje się coś ciekawego i szalonego zarazem. Są takie serie, których czytelnik się długo domaga, a gdy te się ukazują spotyka nas często spore rozczarowanie. Tej konkretnej maksi serii totalnie się nie spodziewałem, a dostarczyła mi niezwykle przyjemnych i zaskakujących wrażeń. Totalnie absurdalny komiks o perypetiach najlepszego przyjaciela eSa to bardzo osobliwy twór generujący solidną dawkę śmiechu podczas lektury i pozostawiający przede wszystkim same dobre wspomnienia oraz poczucie dobrze zagospodarowanego czasu. Nie ma absolutnie przypadku, że komiks ten zgarnął niedawno dwa Eisnery i nie wyobrażam sobie, aby Egmont tego w przyszłym roku nie wydał.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów SUPERMAN'S PAL JIMMY OLSEN #1-12.

W momencie pisania tej recenzji na ATOM Comics nie ma akurat dostępnego wydania zbiorczego, ale jakby co można we wspomnianym sklepie zaopatrzyć się w tą historię w formie zeszytów.

Dawid Scheibe


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz