środa, 1 marca 2023

BATMAN: ZIEMIA JEDEN TOM 3

Alfred: "Co to ma być, do cholery?"

Croc: "Mój pies. Batpies."

Alfred: "Nie możesz go tak nazwać."

Croc: "Więc będzie się wabił Alfred."

Z cyklu lepiej późno, niż wcale, wreszcie i w naszym kraju ukazała się trzecia powieść graficzna z cyklu Earth One skupiona na postaci Mrocznego Rycerza. Był rok 2021, kiedy to Geoff Johns i Gary Frank znaleźli w swoim napiętym grafiku czas na ukończenie tej wyczekiwanej przez wielu fanów historii, na którą miłośnikom tych konkretnych alternatywnych przygód Bruce'a Wayne'a i jego sprzymierzeńców przyszło czekać kilka ładnych długich lat. Kiedy rozstawaliśmy się z głównymi bohaterami BATMAN: EARTH ONE, New 52 dobiegało końca, w DC królował event CONVERGENCE, właśnie rozpoczął się czwarty sezon komiksowego INJUSTICE, a pod szyldem Vertigo ukazywało się jeszcze jakieś dziesięć regularnych tytułów. Kiedy to było, prawda? W Polsce album nr. 2 ukazał się w 2016, czyli około 6,5 roku temu. Czy warto było rzeczywiście tyle czasu czekać na dokończenie tej opowieści?

Trochę cyferek na początek. W oryginale pierwszy tom ukazał się w roku 2012, drugi w 2015, a trzeci w 2021. Dla porównania poszczególne części SUPERMANA z tego samego cyklu wydane zostały kolejno w 2010, 12 i 15, TEEN TITANS - 2014 i 16, WONDER WOMAN - 2016, 18 i 21, a GREEN LANTERN - 2018 i 20. W obliczu problemów ze stworzeniem zapowiedzianych dawno temu FLASHEM i AQUAMANEM, a także braku jakiegokolwiek info odnośnie trzeciej części GL, DC zatrzymało się w tej chwili na tej pechowej trzynastce i jakoś nie widać na horyzoncie najmniejszych szans na kontynuowanie cyklu EARTH ONE. Cyklu po części udanego i przeze mnie lubianego, bo przecież WW, GL oraz opisywany tutaj BATMAN dostarczyły mi mnóstwa przyjemnej rozrywki, a kolejne części zamawiałem w ciemno.

Wracając zatem do najnowszego komiksu Johnsa i Franka. Cyferka 3 na okładce nie jest przypadkowa, gdyż mamy do czynienia z bezpośrednią kontynuacją tomu 2. Ciężko zatem będzie wejść w ten komiks bez odpowiedniego bagażu wrażeń i znajomości wcześniejszych wydarzeń. Osobiście również podjąłem się ponownego przeczytania obu poprzedzających rozdziałów (siłą rzeczy pewne elementy fabuły zdążyły wyparować już z głowy) i nie ukrywam, że zrobiłem to z czystą przyjemnością. Egmont wykonał dobry ruch i wypuścił na rynek dodruki wcześniejszych tomów, a zatem można zafundować sobie za jednym zamachem lekturę całość. Cena obu albumów niestety wzrosła w porównaniu do pierwszego druku, ale to akurat wypadkowa kilku czynników i nikogo taki stan rzeczy nie powinien dziwić.

Kiedy ostatnio mieliśmy styczność z wykreowaną przez wspomnianych twórców wersją Gotham i jego mieszkańcami, Riddler został pokonany, Harvey Dent zginął, a jego siostra bliźniaczka trafiła do szpitala. James Gordon awansował na kapitana, Alfred i Bruce zyskali nowego, niespodziewanego sojusznika w osobie Killer Croca, zaś w mieście pojawiła się piękna, kochająca koty złodziejka. Akcja trzeciego tomu rozgrywa się miesiąc po pogrzebie prokuratora Denta. Tyle tylko, że wszystkie znaki wskazują na to, iż Harvey jednak nie umarł i z ukrycia pomaga uzbroić miastowych przestępców w zaawansowaną broń palną, przygotowując ich tym samym do zmasowanego ataku na zepsute jego zdaniem niczym biblijne Sodoma i Gomora Gotham. Po drugiej stronie barykady stoją m.in. Batman, Alfred, Waylon Jones, Gordon oraz Jessica Dent, którzy zamiast niszczyć pragną uleczyć miasto, zmienić Gotham w miejsce przyjazne do życia. Bruce ma w tym czasie jeszcze jeden problem na głowie, a mianowicie jego uznany od kilku dekad za martwego dziadek - Adrian Arkham, jednak żyje i chce za wszelką cenę przerwać ciążącą na rodzinie klątwę.

Akcja toczy się dwutorowo, z jednej strony obserwujemy wzrost napięcia spowodowany powrotem Denta zza grobu, zaś z drugiej Bruce próbuje zmierzyć się z innym cudownie ożywionym, czyli dziadkiem od strony matki. W końcówce oba wątki się zazębiają, ale w pewnym momencie można się już było tego samemu domyśleć. I tutaj właśnie mamy największy problem tego komiksu, czyli przewidywalność. Nie trzeba bowiem być jakimś szczególnym mistrzem dedukcji, aby wytypować zakończenie sprawy Dentów, która niestety okazała się pewnym rozczarowaniem. Johns niczym oryginalnym tutaj nie zaskoczył, czego nie można było przewidzieć po lekturze tomu drugiego. Jessica zmaga się z ranami nie tyle fizycznymi, co psychicznymi po utracie brata (bliźniak wariujący po stracie kochanego brata - skąd my to znamy?), a jej kolejne kroki prowadzą do miejsca, gdzie od początku spodziewałem się ją zobaczyć. Trochę mocniej emocjonowałem się wątkiem Adriana, w którego przypadku dostałem pod koniec zaskakujący twist, jaki posłużył scenarzyście bardzo sprytnie do wprowadzenia kolejnego, znanego złoczyńcy z galerii łotrów Mrocznego Rycerza.

Zdecydowanie bardziej od rozdrapywania dentowoarkhamowych rodzinnych ran, podobało mi się to, jak scenarzysta rozwija głównego bohatera oraz ukazuje relacje z jego grupą wsparcia. Batman nie jest już tym samym nieopierzonym, popełniającym błędy i obrywającym przy niemal każdej okazji nowym obrońcą miasta. Jest pewniejszy swoich umiejętności, lepiej wyszkolony, dysponujący zaawansowanym technologicznie sprzętem (świetnie prezentuje się batmobil w wersji sportowej), budzący strach wśród przestępców i otwarty na sugestie ze strony chociażby Alfreda. Bardziej przypomina zatem starego dobrego gacka, jakiego obserwujemy na kartach komiksów z głównego DCU.

Największy plus tego komiksu? Tutaj nie mogło być inaczej i podobnie jak w części drugiej, zdecydowanie wygrywa wersja Killer Croca w wydaniu Geoffa Johnsa. Zabawny, z niezwykle trafnymi spostrzeżeniami, kiedy trzeba śmiertelnie groźny, a kiedy indziej pokazujący swoje niezwykle wrażliwe serducho. Jego słowne zaczepki z Alfredem również wymiatają.

W trzeciej części dostajemy także debiut Catwoman (oficjalny, w kostiumie), ale tego akurat można się było spodziewać po epilogu z tomu drugiego. Kobieta-Kot paraduje w nowym, dosyć kontrowersyjnym, jaskrawym i mocno cukierkowym kostiumie, będącym czymś na kształt kota z Cheshire, czy też stroju prosto z Halloween. Albo jakby kobieta przebrała się w trochę za małe dziecięce ciuszki. Ogólnie strój średnio mi się podoba. W każdym razie kotka stanowi całkiem udany, nieco kosztowny w utrzymaniu lecz warty swojej ceny, dodatek do świata Batmana i jego nowej drużyny.

Na Garym Franku zawsze i wszędzie można polegać. Ten dysponujący realistyczną, dokładną, bogatą w szczegóły i dobrze oddającą emocje bohaterów kreską rysownik, po raz kolejny udowodnił, że należy do ścisłego topu komiksowych plastyków. Idealnie potrafi przelać na papier pomysły Johnsa, a bez jego cieszących oko szkiców ten komiks wiele straciłby na swojej wartości. Duża w tym zasługa również odpowiedzialnego za dusz Jona Sibala, a także jednego z moich ulubionych kolorystów - Brada Andersona. Cała trójka świetnie się uzupełnia, zresztą już nie po raz pierwszy i pewnie nie ostatni. Każdy, czy to mniejszy czy też efektownie prezentujący się większy kadr/plansza spełnia swoją rolę, wydaje się potrzebny i zapewnia łącznie prawdziwą wizualną ucztę. I nawet jeśli Frank nie jest jakimś demonem prędkości i potrzebuje zawsze więcej od innych kolegów po fachu czasu na dopracowanie swoich rysunków, to i tak warto poczekać dłużej. Dokładnie tak, ja to było w omawianym tutaj przypadku.

Niby mamy do czynienia z końcem opowieści, ale tak naprawdę jest to początek i jeden wielki prolog do tego, co młodego Batmana i jego Outsiders czeka w przyszłości. Ostatnia plansza narobiła czytelnikom smaku i nadzieje na powstanie vol. 4, ale jak wiadomo już było jakiś czas temu takich planów wydawnictwo oraz zajęci innymi projektami twórcy nie mają. Tyle że w przypadku DC nigdy nie można mówić nigdy, a nie ukrywam, że sam jestem strasznie ciekawy, jak Johns rozpisałby postać widoczną na zamykającym ten album oraz cały cykl kadrze.

Polskie wydanie jak zwykle prezentuje się jakościowo lepiej od oryginału, a rysunki Franka jak mało które zasługują na to, aby przedstawić je właśnie w powiększonym formacie. Niektórym może przeszkadzać obwoluta (w USA cykl Earth One charakteryzował się specyficzną twardą okładką bez obwoluty), która jak w pozostałych deluksach jest łatwo podatna na zniszczenie, ale dla mnie nie ma to żadnego znaczenia.

BATMAN: ZIEMIA JEDEN TOM 3 to danie całkiem smaczne i przyjemne, choć nie ukrywam, że moje oczekiwania wobec tego albumu były jeszcze większe (zwłaszcza po tak długim okresie wyczekiwania), a w prywatnym rankingu wyżej cenię sobie odsłony numer 1 i numer 2. Graficznie palce lizać, ale pod kątem atrakcyjności fabuły można to było troszkę lepiej przyprawić. Czy warto kupić i posiadać na półce? Tutaj odpowiedź z mojej strony może być tylko twierdząca, bo to jedna z lepszych rzeczy jakie ukazały się z nietoperzem w tytule w trakcie ostatniej dekady. Ta rozpoczęta w 2012 roku bat-trylogia to idealna alternatywa dla tych, którzy poszukują czegoś świeżego, innego spojrzenia na origin Batmana, historii nie uwiązanej w zawiłe meandry kontinuum i stanowiącej zamkniętą całość.

Powieść graficzną BATMAN: ZIEMIA JEDEN TOM 3 znajdziecie m.in. w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics.

Dawid Scheibe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz