W ramach tomu opatrzonego numerem 77 Hachette znów przenosi nas w lata 80-te i proponuje przygody bohatera o pseudonimie Vigilante. Wybór zaskakujący i nieoczywisty, gdyż zapewne mało kto kojarzy w ogóle taką komiksową postać. Na przestrzeni lat całkiem liczne grono osób używało właśnie tak brzmiącego pseudonimu, a w tym konkretnym przypadku skupiamy się na wykreowanym przez duet Marv Wolfman/George Perez prokuratorze okręgowym nazwiskiem Adrian Chase. Ten liczący blisko 280 stron album jawi się na początku jako duży znak zapytania, ale chociażby same nazwiska twórców zachęcają, aby sprawdzić zawartość.
Adrian Chase podpadł jednemu z mafijnych bossów, a ten w ramach zemsty zleca wysadzenie w powietrze jego mieszkania. Ciężko ranny Chase'owi przeżył wybuch, ale jego żona i dzieci nie mieli tyle szczęścia. Były prokurator okręgowy Nowego Jorku znika na pół roku, a po tym czasie powraca do miasta w zupełnie nowej roli. W obliczu nieskuteczności systemu sprawiedliwości postanawia wymierzać ją teraz na własną rękę. Jako zamaskowany, uzbrojony i dobrze wyszkolony mściciel karze tych, którzy w jego ocenie na to zasłużyli.
VIGILANTE to spin-off serii NEW TEEN TITANS, gdzie Adrian Chase zadebiutował i stał się później częstym gościem. Nowy ongoing doczekał się 50 numerów, co można uznać za spory sukces, gdyż tytułowy bohater to nie jest ktoś z tego pierwszego, ani nawet z drugiego szeregu. Wolfman wrzuca nas tutaj co prawda w sam środek wydarzeń (polskie wydanie pominęło niestety wydarzenia z NEW TEEN TITANS #23), ale na szczęście łatwo odnaleźć się w sytuacji. To jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy charakterystyczna dla tego okresu duża porcja tekstu i przemyśleń postaci pozwalają zobrazować sobie wszystkie najważniejsze szczegóły. W annualu na pierwszy plan wysuwają się Tytani na czele z Robinem, zaś Adrian Chase jako Vigilante pojawia się tak naprawdę na kilku ostatnich stronach. Z początku ma się wrażenie, że to po prostu kopia marvelowskiego Franka Castle'a/Punishera, ale bardzo szybko sytuacja ta ulega zmianie, a nasz główny bohater obiera własną, indywidualną i bardziej urozmaiconą drogę.
Pierwszych siedem zeszytów regularnej serii oraz dwie nieco późniejsze odsłony gościnnie napisane przez Alana Moore'a pokazują, jak Chase ewoluuje, uczy się na błędach, wyciąga wnioski, koryguje swoje postępowanie i sposób działania. Obserwujemy liczne i nagłe zmiany decyzji odnośnie jego przyszłości, ale summa summarum udaje się pod koniec tego komiksu ukształtować tego bohatera. Zabija tylko wtedy, kiedy naprawdę nie ma już innego wyjścia. Okazuje się on postacią dosyć ciekawą, przez co chce się poznać jego dalsze, burzliwe, pełne akcji oraz trudnych decyzji perypetie. Im dalej brnąłem w ten komiks tym bardziej zaczynał mi się on podobać, a najwięcej apetytu narobiły te mroczniejsze, brutalniejsze i jakże przyziemne fragmenty od Moore'a, które zwieńczyły tom 77. Zamiast dłuższego story arcu dostajemy kilka krótszych rozdziałów, co akurat uważam za dobre posunięcie. Naszemu samozwańczemu stróżowi prawa towarzyszą często różne napotkane na drodze piękne kobiety, z którymi można nawiązać przelotny romans, a także supporting cast w postaci duetu JJ i Terry. Ci ostatni nie otrzymują jednak spodziewanej szerszej podbudowy, są bo są, stad trudno jakoś mocniej się przejmować ich losem.
Czytając oraz oglądając omawiany komiks napotkamy na pewne archaizmy, co jest nieuniknione, kiedy cofamy się o cztery dekady. VIGILANTE dosyć średnio zniósł próbę czasu, ale według mnie nie jest to aż tak widoczne, jak chociażby w wydanym niedawno innym albumie od Marva Wolfmana - NOWI MŁODZI TYTANI: TERMINATOR I TRYGON, który czytało się bardziej topornie. Niemniej wiele scen, jakie swego czasu z pewnością robiły wrażenie, dzisiaj bardziej generują rozbawienie podczas lektury. Zwłaszcza designy i zachowania złoczyńców (Brand, Saber, Cannon, Kontroler), czy też nietypowy, przekombinowany i według mnie nie pasujący do naszego bohatera, trochę głupawy origin przedstawiony w zeszycie siódmym. Kilka wątków zostaje urwanych w interesujących momentach, ale takie już uroki kolekcji, gdzie dostajemy jakiś fragment większej całości, a po więcej trzeba już sięgnąć do oryginalnych wydań.
Wydanie od Hachette jak zwykle charakteryzuje się dobrym uzupełnieniem w postaci dodatkowych materiałów, w tym przypadku są to opowieści zza kulis od samego Wolfmana. Niestety Hachette nie popisało się tym razem w kwestii jakości samego wydania i wypuszczono na rynek produkt z mniejszymi lub większymi błędami. Rozmiar czcionki, brak korekty odnośnie pisowni, puste dymki, czy gorsza jakość wydruku niektórych stron to elementy, które mniej lub bardziej rzucają się w oczy i drażnią podczas lektury. Najgorszy jest jednak nie błąd, a wielbłąd z VIGILANTE #2 strona 14, gdzie całość została z lewej strony przycięta i przesunięta, przez co rozjechały się dymki oraz tekst. Taka sytuacja nigdy nie powinna się wydarzyć.
Za warstwę wizualną odpowiada kilku rysowników. Najwięcej pracy przypadło Keithowi Pollardowi, swoją cegiełkę dołożyli także George Perez, Don Newton, czy Jim Baikie. Ich style są jednak do siebie na tyle zbliżone, że całość śledzi się bardzo płynnie i przyjemnie. Ilustracje określiłbym jako uniwersalne, grzeczne, bez specjalnych fajerwerków. Pod tym względem VIGILANTE to typowy przedstawiciel swoich czasów.
Pomimo pewnych oldskulowych rozwiązań fabularnych oraz błędów w wydaniu leżących po stronie Hachette, VIGILANTE: SAMOZWAŃCZY STRÓŻ PRAWA to komiks, który wart jest zakupu. Stosunkowo szybko i przyjemnie śledzi się przedstawione tutaj wydarzenia. Cieszę się, że ten mało znany bohater dostał możliwość zaprezentowania się w ramach kolekcji i jestem przekonany, że niejedna osoba zdecyduje się zasmakować więcej jego przygód w wersji anglojęzycznej. Dobra rzecz, polecam.
------------------------------------
A co dalej w kolekcji? Następne w kolejce są dwie nowości, co już samo w sobie cieszy i skłania część osób do zakupu. Na pierwszy ogień idzie tom 78 zatytułowany NIGHTWING: RYCERZ W BLUDHAVEN (premiera 31 lipca), czyli początek runu Chucka Dixona oraz Scotta McDaniela z połowy lat 90-tych. Z kolei tom 79 nosi tytuł SUPERGIRL: RZĄDY SUPERMANÓW-CYBORGÓW (premiera 14 sierpnia) i będzie to początek serii ukazującej się w ramach DC Odrodzenie od Steve'a Orlando i Briana Chinga (lata 2016-17). Pierwszy z tych albumów jest warty uwagi, a drugi akurat niekoniecznie.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów NEW TEEN TITANS ANNUAL #2, VIGILANTE v1 #1 - 7 oraz #17 - 18.
Dawid Scheibe
Dzięki za recenzję! Czekałem na ten tom,bo pamiętam,że był w top10 Krzyśka Tymczyńskiego na co zwrócić uwagę w tej kolekcji👌. Będzie recenzja Nightwinga? Pzdr!
OdpowiedzUsuńTak, recenzja Nightwinga będzie :) Odpuszczam natomiast Supergirl.
UsuńDzięki!
OdpowiedzUsuń