Mija już czwarty rok od premiery pierwszego tomu FLASHA autorstwa Joshuy Williamsona na polskim rynku. Przez te lata dostaliśmy jedenaście tomów głównej serii oraz jeden poboczny opowiadający o pierwszym roku działalności Barry'ego. W lipcu dostaliśmy dwunasty już wolumin opowieści o Szkarłatnym Speedsterz - ŚMIERĆ I MOC PRĘDKOŚCI - który jest kontynuacją wątków z poprzednich odsłon. Niestety, jeśli nie czytaliście nic do tej pory z serii FLASH, to raczej nie odnajdziecie się w recenzowanym komiksie. Wątpię jednak by przy dwucyfrowej numeracji tomów, pojawili się jacyś nowi czytelnicy. Bez przedłużania, zapraszam na moją opinię dotyczącą tomu ŚMIERĆ I MOC PRĘDKOŚCI.
Historia tak jak ostatnio skupia się na nowych żywiołach, Bezruchu, Siły
oraz Mędrca. Niespotykane dotąd siły powodują powolne zanikanie umiejętności
Speedsterów. Flash z pomocą Pułkownika Chłoda oraz Steadfasta, nowego
użytkownika mocy Bezruchu, próbuje
zapobiec utracie swoich super zdolności. Na ich
nieszczęście pojawia się Black Flash, czyli
uosobienie śmierci osób związanych ze Speedforce. Jego celem stają się
nosiciele niespotykanych dotąd umiejętności. Barry stara się uratować
wszystkich oraz znaleźć sposób na
odzyskanie pełni swoich sił. Jednocześnie Kapitan Chłód próbuje reaktywować
Łotrów.
Sama opowieść jest napisana w miarę płynnie. Czyta to się dość szybko. Nim się obejrzymy przeczytamy cały komiks. Tylko że po przeczytaniu dość szybko zapominamy o wydarzeniach z tego albumu. Cały run Williamsona jest taki: Flash ma dobre historie, ale brakuje tajnego składnika, żeby był pamiętliwy. Przez te cztery lata wydawania FLASHA mogę policzyć na palcach jednej ręki historie, które na dłużej bym zapamiętał. Porównując to z BATMANEM Kinga, który jest miejscami naprawdę zły, to ogólnie jest jednak bardziej zapadający w pamięć. Seria komiksowa FLASHA z Odrodzenia jest jak dolna stawka filmów Marvela. Są okej, w miarę dobre, ale brakuje tajnego składnika. Czy to interesującej fabuły, czy to lepiej napisanych postaci. Ewentualnie na zbędnym jechaniu za bardzo na utartych schematach. Porównanie do MCU trafne, dialogi w tym komiksie są napisane na takim samym poziomie jak w tych produkcjach. Interakcje między Flashem, a Iris są znakomite. Uwielbiam chemię występującą pomiędzy nimi. Zawsze jak czytam ich dialogi to pojawia się u mnie lekki uśmiech na twarzy. Jeśli miałbym powiedzieć co jednak działa u Williamsona, to byłoby to zwiastowanie kolejnych historii. Facet umie mnie przekonać do czekania na następną historię. Kolejny raz mam tak, że szybko zapomniałem przeczytany komiks, ale nadal czekam na kolejne przygody Barry'go wiedząc, że to i tak będzie znowu odgrzewany kotlet.
Oprawa graficzna jak zawsze stoi na bardzo wysokim poziomie w tej serii. W tym albumie możemy podziwiać prace tylko dwóch artystów Rafy Sandovala oraz Scotta Kolinsa. Ten drugi niestety rysuje jeden zeszyt i to finałowy, co moim zdaniem wychodzi mu bardzo dobrze. Kolinsa wiele razy chwaliłem, ale jego sceny akcji są takie sobie porównując do prac Sandovala, który tworzy plansze wykorzystując typową, superbohaterską kreskę. Chociaż jego przedstawienie Black Flasha jest bardziej przerażające niż u pierwszego rysownika, nadal jest na czym zawiesić oko bez wykrzywiania twarzy.
Powoli mam już dosyć sposobu, w jaki Williamson pisze FLASHA. Dzielą nas jednak jeszcze dwa tomy do zakończenia runu i być może wtedy się przekonam (ale nie przekonam) do całości. W chwili obecnej powiedziałbym, że to niezłe czytadło na jeden raz, które szybko się konsumuje i równie szybko zapomina.
Omawiane wydanie zawiera materiał z komiksów THE FLASH #76-81
Dwunasty tom przygód Szkarłatnego Speedstera autorstwa Joshuy Williamsona, znajdziecie na Egmont.pl oraz w ATOM Comics.
Maciej Matusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz