Jeśli chodzi o złe komiksy, można wyróżnić kilka rodzajów, które wyraźnie odbijają się w ich recenzjach. Są oczywiście komiksy tak złe, że aż dobre albo tak złe, że aż głupie - wtedy recenzję pisze się całkiem przyjemnie, bo aż człowiekowi chce się punktować te wszystkie głupoty. Są też komiksy po prostu złe, w przypadku których recenzja pozwala rozładować gniew czy irytację i stanowić swego rodzaju catharsis. Są jednakże także komiksy złe, które są przy tym tak bezbarwne, że jedyną reakcją recenzenta może być słynne "szkoda gadać, szkoda strzępić ryja".
I kolejny tom LIGI SPRAWIEDLIWYCH, zatytułowany GALAKTYKA GROZY, jest w dużej mierze właśnie takim komiksem. Trzy z pięciu numerów, które składają się na ten zbiór, zawierają historię pt. RZĄDY, w której Liga przybywa na nieznaną sobie planetę zamieszkałą przez dwie nieprzyjazne sobie frakcje i niechętnie oraz jakby przy okazji przejmuje nad nimi władzę, podczas gdy gdzieś w cieniu wciąż czai się poprzednia tyranka globu. Scenarzysta Simon Spurrier chciał tutaj zapewne zamieścić jakiś komentarz odnoszący się do postępującej polaryzacji dzisiejszych społeczeństw (to, co obserwujemy w Polsce jest także udziałem Stanów Zjednoczonych i wielu innych krajów) i rzekomej wzrastającej popularności przywódców o poglądach niepopieranych w tzw. mediach liberalnych, ale zrobił to w tak łopatologiczny i po prostu nudny sposób, że przechodzenie przez kolejne strony było dla mnie istną torturą. Historii nie pomógł także rysownik Aaron Lopresti, którego ilustracje są tak samo bez wyrazu, jak scenariusz - może uszłyby tak z 5-10 lat temu, ale na pewno nie obecnie.
Lepszy poziom prezentuje druga, krótsza historia z tego tomu pt. OGRÓD ŁASKI. Lepsza nie znaczy jednak dobra - to po prostu kolejna odsłona rozważań na temat tego, czy superbohaterowie - oczywiście z naciskiem na Batmana - istotnie zajmują się tym, czym powinni i czy nie lepiej byłoby dla świata, gdyby zrezygnowali lub przerzucili się na inną działalność. Wyjściem do rozważań jest przybycie Ligii na planetę, która okazuje się niemal w całości pokryta Czarną Łaską (ang. Black Mercy), która oczywiście na pewnym etapie łapie całą ekipę w swoje sidła. Tym, co scenariuszowo jakkolwiek wyróżnia tę historię spośród wielu podobnych jest danie wspomnianej roślinie świadomości - jest ona narratorem historii i wchodzi w interakcje ze swoimi więźniami, jednak dla mnie ten pomysł jest średnio udany. Poziom tych dwóch zeszytów podnosi jednak warstwa graficzna autorstwa Robsona Rochy - odrobinę niepokojąca, ale niewchodząca w zbytni surrealizm. Co ciekawe, scenarzysta tej opowieści - Jeff Loveness - pracował wcześniej przy serialach BIURO oraz RICK & MORTY, ale tym razem nie zdecydował się sięgnąć po żadne elementy komediowe.
Podsumowując, 7. tom LIGI SPRAWIEDLIWOŚCI ciężko ocenić jednorodnie. Pierwsza historia jest gorsza nawet od tych z poprzedniego zbioru, któremu w swojej recenzji wystawiłem ocenę 2+/6. Druga jest nieco lepsza, ale nie na tyle, by podnieść ostateczną notę ponad to, co dałem ostatnio. Na szczęście to już ostatni "zapychaczowy" numer LIGI - następny będzie prawdopodobnie stanowił tie-in do DEATH METALU, jeszcze późniejszy to część eventu ENDLESS WINTER, a potem wreszcie przejdziemy do kolejnego prawdziwego rozdziału przygód drużyny. Do zobaczenia.
Opisywany zbiór zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach JUSTICE LEAGUE #48-52. Ten i inne komiksy wydawnictwa DC Comics możecie kupić na stronie Egmontu lub w sklepie AtomComics.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz