Właśnie ukazał się pierwszy zeszyt serii z gatunku tych, o które nikt nie prosił i których nikt się kompletnie nie spodziewał, ale obok których chyba nikt nie można przejść obojętnie. Niby człowiek zdaje sobie dobrze sprawę jak mniej więcej wygląda schemat tego typu crossoverów i że nie będzie tutaj prawdopodobnie żadnych fabularnych fajerwerków, ale i tak sprawdzi, aby na własne oczy przekonać się jak przykładowo Superman obija mordę/pysk Godzilli. Nastawiłem się ogólnie na czysty fun, jakieś śmieszne dialogi/one-linery i kilka pamiętnych naparzanek i zapewniam, że jakoś mnie szczególnie przekonywać nie było trzeba, aby zakupić inauguracyjny zeszyt rozpisanej na siedem odsłon mini serii. Poniżej kilka wrażeń na temat tej mocno wyczekiwanej jedynki.
Clark przebywa na romantycznej kolacji z Lois i przygotowuje się do oświadczyn, kiedy nagle z wody wyłania się Godzilla. Nie jest to przypadkowa "wizyta" tylko wynik machinacji Legionu Zagłady, którego członkowie znaleźli wreszcie (przypadkowo) sposób, aby pozbyć się znienawidzonej przez nich Ligi Sprawiedliwości.
Zawartość tego zeszytu może okazać się zaskakująca, gdyż nie zobaczycie w nim żadnej ze scen, jakie widnieją chociażby na którejś z wielu namalowanych na tą okazje efektownych okładek. Ba, Superman nie zadaje jeszcze żadnego ciosu Godzilli, gdyż otwierająca scena doczeka się kontynuacji w kolejnym zeszycie. Pierwszy numer twórcy poświęcili praktycznie w całości na odpowiednią podbudowę, cofnięcie się o kilka godzin w przeszłość i pokazanie, jak doszło do pojawienia się wielkich potworów w świecie zamieszkiwanym przez postacie DC. Na scenie pojawia się całkiem sporo postaci - zarówno reprezentujących tą dobrą, jak i tą złą stronę. Najwięcej uwagi poświęcone zostaje dwóm toczącym się równocześnie wątkom, czyli przygotowaniami Kal-Ela do podjęcia ważnej życiowej decyzji, a także machinacjom drużyny Luthora mającym na celu - nie ma zaskoczenia - zniszczyć/pozbyć się JL. Jest sporo superbohaterskiej pogadanki oraz wymiany złośliwości pomiędzy złoczyńcami. Z czasem wszystko zaczyna układać się w scenariusz, który najbardziej interesuje czytelnika, czyli gdy do gry dopuszczeni zostaną zawodnicy wagi ciężkiej. Nie ma zatem zbyt wielu pojedynków, twórcy cierpliwie przygotowują scenę i podkręcają atmosferę, a prawdziwa wymiana ciosów rozpocznie się dopiero w #2.
Tego chyba nie trzeba nikomu przypominać, ale mimo wszystko napomknę, że to mini seria to zamknięta opowieść, rozgrywająca się z dala od kontinuum i zaliczyć ją można do historii określanych zwyczajowo jako elseworlds. Obstawiam, że kiedy wyjdzie już całość to zostanie ona opatrzona odpowiednim banerem i dołączona do nowej/starej linii komiksowej, jaką DC zapowiedziało na przyszły rok.
Warstwa graficzna przypadła w udziale Christianowi Duce (THE FLASH, I AM BATMAN, DETECTIVE COMICS), który moim zdaniem żadnym mistrzem ołówka nie jest, raczej sprawdzał się w roli zastępczego rysownika w różnych seriach. Spisał się na tym etapie dokładnie tak, jak tego oczekiwałem, czyli zapewnił stosunkowo ładne, przystępne i dokładne ilustracje. Proponuje klasyczne designy postaci, bez żadnych eksperymentów, ma też możliwość ukazania różnych scenerii pokazując, że jest dobrym rzemieślnikiem, nie boi się żadnego wyzwania i można oczekiwać po nim stabilnego, równego poziomu. Prawdziwy test przyjdzie jednak w dalszych odsłonach, gdzie będzie mógł sobie zaszaleć i udowodnić, że zasługuje na wyższą ocenę. I tego mu życzę, nie mogąc się doczekać efektownych starć w jego wykonaniu.
JUSTICE LEAGUE VS GODZILLA VS KONG #1 to taki poprawny wstęp i przygotowanie na wielkie uderzenie, jakie powinno nastąpić już za chwilę. Nastawiałem się na trochę więcej akcji, ale ok, rozumiem co chciał zrobić Buccellato. Atmosfera została podkręcona, sytuacja związana z Supermanem dobrze podbudowana, a przyczyna pojawienia się Godzilli wyjaśniona. To dopiero pierwsza część z siedmiu, a zatem dużo miejsca na ciekawe walki przed nami. Po kontynuację oczywiście sięgnę, nie ma innej opcji.
Omawiany komiks, w różnych wersjach okładkowych do wyboru, znajdziecie m.in. w ofercie sklepu ATOM Comics.Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz