środa, 11 października 2023

DETECTIVE COMICS VOL. 1: GOTHAM NOCTURNE: OVERTURE

"I came here to warn You, Bruce. They'are coming and You are not preparing".

W poprzednim roku nastąpiły poważne zmiany w dwóch najważniejszych seriach z udziałem Mrocznego Rycerza. Przygody tego bohatera w serii BATMAN zaczął pisać Chip Zdarsky, natomiast w tym samym czasie rola scenarzysty w DETECTIVE COMICS przypadła w udziale pochodzącemu z Indii pisarzowi o pseudonimie Ram V. Dwa znane nazwiska i dwa kompletnie różne podejścia, dwie odmienne wizje Człowieka Nietoperza. Mając w pamięci wcześniejsze udane prace Rama V (dla DC np. SWAMP THING czy JUSTICE LEAGUE DARK) ucieszyłem się na wieść o przejęciu przez niego DETECTIVE COMICS i nie ukrywam, że wiązałem z tym ruchem spore nadzieje. W sierpniu ukazało się pierwsze wydanie zbiorcze nowych twórców, a zatem jest to dobra okazja, aby podsumować ten etap.

Batman spostrzega, że dzieje się z nim coś dziwnego, ale nie jest w stanie racjonalnie określić źródła swoich niepokojów oraz wyjaśnić, dlaczego nawiedza go demon Barbatos. Czy to jawa, czy może sen i co ma z tym wszystkim wspólnego dziwna melodia, której w Gotham nie słyszano od wielu lat? Kurtyna idzie w górę i tym samym rozpoczyna się nowa, niebezpieczna rozgrywka, a wprawionych w ruch wydarzeń nie sposób już zatrzymać. Do miasta bowiem powracają prawowici właściciele tej ziemi, aby odbudować dziedzictwo rodziny Orgham i wprowadzić własne porządki. Batman będzie zmuszony walczyć zarówno z tymi prawdziwymi, jak i ze swoimi wewnętrznymi demonami.

Atmosfera w tym komiksie jest kompletnie inna od tej panującej w BATMANIE, gdzie akcja pędzi do przodu, wszystko jest takie efektowne, maksymalnie podkręcone, aż do przesady napakowane widowiskowymi i jednocześnie absurdalnymi zwrotami fabularnymi. Sam główny bohater również ze swoimi problemami jawi się jako bardziej przyziemny i śmiertelny, w odróżnieniu od niezniszczalnego gościa potrafiącego przeżyć bez problemu upadek z Księżyca na Ziemię. U Ram V tempo prowadzenia akcji jest dosyć wolne, dla niektórych nawet zbyt wolne, a poszczególne informacje stopniowo serwowane odbiorcy tak, aby rozbudzić apetyt tą przystawką na przygotowywane główne danie. Rodzi się wiele pytań i chciałoby się poznać odpowiedzi już teraz, ale scenarzysta ewidentnie postanowił przetestować cierpliwość czytelników, zahipnotyzować ich tą specyficzną atmosferą niepewności, lęku, wiszącej w powietrzu grozy przed nieznanym. Tonacja jakże odmienna od tych, jakie mieliśmy w bat-tytułach w ostatnich latach, ale jednocześnie mająca w sobie to coś, co każe wyczekiwać kontynuacji.

Batman nie przepada za takimi warunkami, kiedy nie ma kontroli nad sytuacją, kiedy jest tylko jednym z pionków w dużej grze rozgrywanej przez nieznanego przeciwnika. A tutaj tak właśnie jest. Schematy Jokera, Riddlera, czy Pingwina zna bardzo dobrze, ale tym razem przyjdzie mu się zmierzyć z czymś zupełnie nowym i to on jest kilka kroków tyłu. Wraz z przybyciem królewskiej rodziny nadchodzą dla Gotham zmiany, których skali na tą chwilę Bruce nie pojmuje, na które nie ma żadnego wpływu. Ram V postanowił jak wielu przed nim rozgrzebać trochę historię miasta i dodać nowe elementy do jego mitologii, co z pewnością zapowiada się na ciekawe posunięcie. Na razie mamy do czynienia z ciszą przed burzą, która z pewnością za chwilę nastąpi. W tych niekomfortowych warunkach Batman próbuje rozgryźć kwestię tajemniczego pudełka z nieznaną melodią, ale sytuacji nie ułatwia walka, jaką toczy w swojej głowie. Kto tak naprawdę jest w tej historii demonem, a kto człowiekiem i dokąd ta intryga doprowadzi? Jaką rolę odegrają Two-Face oraz Talia Al Ghul? Czy Bruce tak naprawdę zna swoje miasto i rolę, jaką w nim odgrywa? 

Run nowego scenarzysty to dobry komiks również pod tym względem, że nadaje się dla każdego, nawet tzw. niedzielnego fana Mrocznego Rycerza. Nie jest on jakoś mocno powiązany z innymi wydarzeniami w świecie Batmana, można spokojnie zacząć czytać bez znajomości dodatkowych serii. Warto jednak pamiętać, że jest to jedna duża historia podzielona na kilka aktów, aktualnie cały czas rozbudowywana i nadal czekająca w USA na finalizację. Chyba najlepszym rozwiązaniem jest w takim wypadku sprawdzenie początkowych rozdziałów i poczekanie, aż ukaże się ostatnia odsłona. Takie historie zyskują na jakości i lepiej wchodzą właśnie jako całość, kiedy nie trzeba wracać i przypominać sobie różnych faktów, jakie siłą rzeczy miały prawo gdzieś po drodze umknąć. 

Rysunki Rafaela Albuquerque całkiem dobrze odwzorowały wizję scenarzysty, dodatkowo potęgując grozę, niepewność i ogólnie mroczny, gęsty klimat, jaki panuje w tym komiksie. Nie brakuje ładnie zilustrowanych scen pojedynków, ale nie one są tym razem najważniejsze, schodząc na dalszy plan. Ustępują miejsca spokojniejszym, budzącym strach, ociekających momentami horrorem i doprawionymi elementami nadprzyrodzonymi fragmentom, a w tych Albuquerque czuje się przecież jak ryba w wodzie. Fani tego artysty powinni być zadowoleni. Trochę szkoda, że później dochodzi do dużej rotacji artystów i oprócz krótkiego epizodu w kolejnym tomie pochodzący z Brazylii twórca zakończył na razie swoją przygodę z tą serią. 

Oprócz głównej historii album zawiera także uzupełniające tą opowieść back-upy, które zazębiają się ze scenariuszem Ram V. Za dodatkowe historie odpowiada jeszcze jeden świetny pisarz - Simon Spurrier. Za jego sprawą obserwujemy powrót Jima Gordona, który podjął się nietypowej sprawy, nawiązał nową oryginalną współpracę i zarzucił czytelnika ciekawymi wewnętrznymi monologami. Dani świetnie wywiązała się z roli artystki tych krótkich sekwencji. Dostajemy także wgląd w szalony umysł Two-Face'a, gdzie zderzają się dwie odmienne osobowości, a całość dobrze ukazuje swoimi równie szalonymi pracami Hayden Sherman. Minus jest taki, że w tym wydaniu znajduje się jedynie pierwsza z trzech części tej historii, kontynuacja w tomie drugim.

Pod koniec znajdziemy alternatywne okładki, kilka stron szkiców i krótki wgląd w skrypt, a także ewolucję nowego, bardzo udanego logo serii. Największe wrażenie zrobiły na mnie okładki, zarówno te podstawowe, jak i alternatywne, nad którymi można długo i z podziwem się pochylić.

Omawiany przeze mnie komiks to, jak sama nazwa wyraźnie wskazuje, uwertura i wstęp do czegoś większego i poważniejszego. I w tej roli sprawdza się naprawdę dobrze, sygnalizując pewne tematy oraz wątki, rozstawiając na scenie poszczególne postacie, rozbudzając apetyt i zachęcając do sięgnięcia po więcej. Lektura wciąga, rysunki są przyjemne, nic tylko czekać na ciąg dalszy. Na tym etapie jestem zadowolony, Ram V dostaje kredyt zaufania i zobaczymy, czy po zakończeniu tej długiej opowieści i podsumowaniu całości będą miał równie zadowoloną minę.

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów DETECTIVE COMICS #1062 - 1065.

Powyższy komiks znajdziecie w ofercie sklepu ATOM Comics.

Dawid Scheibe

1 komentarz:

  1. Dzięki za recenzję. Jakoś skojarzyło mi się z Azylem Arkham (wolne tempo akcji, mentalne rozterki Batmana). Brzmi ciekawie 👌Pzdr!

    OdpowiedzUsuń