Wszelkie crossovery zwykle przyciągają uwagę czytelników, a szczególnie te nietypowe, gdy dochodzi do wymieszania bohaterów z dwóch całkiem różnych światów. Tak właśnie jest w przypadku szęścioczęściowej mini serii, która wystartowała we wrześniu 2021 roku. Niedawno recenzowałem nowy story arc rozgrywający się w świecie BAŚNI, a teraz powracam do klimatów związanych z tą serią. Zanim w maju 2022 ukazał się 151 zeszyt BAŚNI, rozpoczynający opowieść rozgrywającą się w tytułowym Czarnym Lesie, Bill Willingham zaproponował swoim fanom o połowę krótszą historię. Historię, w której postawił obok siebie Mrocznego Rycerza z Gotham oraz Wilka Bardzozłego. Historie, której nikt nie oczekiwał i się nie domagał, ale na którą wiele osób ostrzyło sobie zęby. Czy coś mogło pójść nie tak?
Nietoperz, wilk i robak w poszukiwaniu magicznej księgi zaklęć
W alternatywnej wersji Gotham szaleje seryjny morderca, który atakuje kolekcjonerów rzadkich książek i pozostawia swoje ofiary w makabrycznym stanie. Ciała są rozszarpane, pogryzione i z licznymi śladami wilczej sierści. Mieszkańcy ochrzcili mordercę mianem 'Wilkołaka z Gotham'. W tej sprawie Człowiek Nietoperz prowadzi śledztwo z pomocą swoich Robinów, Jima Gordona oraz nowej policyjnej rekrutki. Trop prowadzi Batmana do Bigby'ego, który akurat pojawił się w mieście i idealnie pasuje do sposobu działania sprawcy. Kiedy obaj mężczyźni orientują się, że mają wspólnego wroga, postanawiają połączy siły, rozpracować kryminalną zagadkę i powstrzymać zło, które sieje spustoszenie w Gotham.
Na przestrzeni lat ukazało się sporo tytułów uzupełniających świat BAŚNI stworzonych przez Billa Willinghama, ale nie było jeszcze (o ile mnie pamięć nie myli) krzyżówki Baśniowców z superbohaterami świata DC. Batman w tytule to zawsze gwarancja, że więcej czytelników sięgnie po dany komiks, nawet jeśli średnio lub wcale obeznany jest z przygodami Bigby'ego, Śnieżki, Róży Czerwonej oraz pozostałej, niezwykle licznej obsady BAŚNI. Szkoda tylko, że tytuł jest dosyć mylący. Oczywiście, dochodzi tutaj początkowo do standardowej w takich crossoverach naparzanki z udziałem dwóch pozytywnych postaci z różnych światów, ale później dochodzi do równie standardowego i równie oczekiwanego połączenia sił. Może to dla Was tylko kosmetyka, ale mnie to trochę razi, gdyż bardziej adekwatny i oddający przebieg wydarzeń tytuł powinien brzmieć nie BATMAN VS BIGBY, tylko np. BATMAN/BIGBY.
Czy komiks można potraktować jako zamkniętą całość, przystępną dla każdego? Teoretycznie tak, ale nie do końca. O ile odnośnie Batmana wszystko jest proste i zrozumiałe, o tyle wypadałoby mieć pewną podstawową wiedzę dotyczącą tego, kim jest chociażby Bigby Wilk oraz co się stało pod koniec serii z Baśniogrodem. Wtedy całość będzie miała większy sens. Bigby to nie jedyny gość z innego świata, jaki pojawił się w Gotham. Towarzyszy mu jeszcze pewna znana dobrze fanom BAŚNI blondynka, a pod koniec okazuje się, że w mieście ukryły się jeszcze dwie inne postacie z tej serii. Z jednej strony scenarzysta stara się jakoś sensownie nawiązać do tomu BAŚNIE: POŻEGNANIE, ale z drugiej nie wiem, jak to się ma (i czy tak trzeba na to patrzeć) do wydarzeń, chociażby z udziałem wspomnianej blondynki, jakie rozgrywają się na kartach THE BLACK FOREST.
Jak na sześć zeszytów dzieje się w sumie niewiele, a przynajmniej niewiele jest ciekawych rzeczy do śledzenia. Choć w praktyce są przecież liczne eksplozje, pościgi oraz krwawe starcia. Dostajemy odkurzonego z niebytu jakiegoś trzecioligowego (albo i jeszcze niżej w hierarchii) przeciwnika Batmana, który pragnie odnaleźć księgę z potężnymi zaklęciami. Otoczony miłośnikami książek Bookworm to nie jest gość, który podkręca atmosferę i gwarantuje emocje, a zatem już po pierwszy zeszycie początkowo ekscytacja całą mini serią gdzieś ulatuje. Pod koniec dostajemy pewien twist odnośnie tego złoczyńcy, ale to tylko trochę podnosi ocenę zasadności jego użycia i postępowania. Jak wspomniałem wyżej wszystko osadzone jest z dala od kontinuum świata DC, na jakiejś alternatywnej Ziemi, gdzie Dick Grayson jest Robinem i dowodzi armią innych Robinów, szkolonych i trenowanych w specjalnym ośrodku. Ten dziwny wątek stanowi klasyczny i niepotrzebny zapychacz. Kompletnie nie wiadomo, dlaczego scenarzysta zdecydował się na taki zabieg? Nie dostaniemy również np. szczegółów tego, w jaki konkretnie sposób pozorowano ciała, aby podejrzenie spadło na wilka. To jednak nie jest największa bolączka tego komiksu. Najbardziej bowiem bolało mnie to, w jaki sposób Willingham pisze Batmana oraz Robina. To prawdziwy koszmar, gdyż postacie te zachowują się totalnie out of character. Batman przecież tak nie mówi (dżizas, jakie słabe kwestie dostał wpisane w dymki) i z pewnością tak się nie zachowuje, jak to nam zaprezentowano. Jakieś jedno wielkie nieporozumienie, jakby Bill nie chciał, albo nie umiał wczuć się w Mrocznego Rycerza. Tak naprawdę w tej historii nie znajdziecie Batmana ani Robina, tylko ich marnej jakości podróby.
Za rysunki odpowiada artysta, którego nazwiska kompletnie nie kojarzę z innych projektów. Poziom, jaki prezentuje tutaj Brian Level (hehe) niczym nie powala. Znajdzie się co prawda kilka fajnych i widowiskowych kadrów, ale ogólnie nie jest to styl, jaki szczególnie przypadł mi do gustu. To, co charakteryzuje prace Levela to wielkie zamiłowanie do rysowania wszelkiej ilości dymu oraz mgły, które to elementy są po prostu wszędzie, aż do przesady, co staje się szybko denerwujące. Kreska bardziej pasuje do świata BAŚNI, niż do klimatów związanych z Gotham i Mrocznym Rycerzem. Nie podoba mi się taki sposób rysowania Batmana, czy Robina/Robinów, a także zaproponowane wersje kostiumów. Jakby to powiedzieć - nie moja bajka :)
Ani to szczególnie ciekawe, ani wciągające, ani mocno pomysłowe i z pewnością za chwilę nie będzie się o tym pamiętać. Ot, takie przeciętne czytadło i nic ponadto. O ile polecałem fanom BAŚNI zapoznać się z tomem FABLES: THE BLACK FOREST, o tyle nie mogę tego zrobić w przypadku tego komiksu. Jeśli kiedyś będzie Was korciło sięgnąć po tę historię, to nie róbcie tego. Nie potrzebuję takiego Batmana, nie potrzebuję takiego crossovera. Willingham bardziej jedzie tutaj na nostalgii i mamy do czynienia z typowym odcinaniem kuponów oraz skokiem na kasę czytelników. Nie polecam miłośnikom BAŚNI, a już w szczególności nie polecam fanom Człowieka Nietoperza. Strata czasu i pieniędzy.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów BATMAN VS BIGBY! A WOLF IN GOTHAM #1 - 6.
Komiks znajdziecie pośród bogatej oferty sklepu ATOM Comics.
Dawid Scheibe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz