W 1997 roku Jiro Taniguchi (legenda mangi dla starszego odbiorcy) oraz Masayuki Kusumi wydali SAMOTNEGO SMAKOSZA (u nas opublikowaną przez Hanami). Mangę o przygodach sprzedawcy jeżdżącego po Japonii, który w każdym rozdziale jadł jedno regionalne, japońskie danie. To właśnie regionalna kuchnia Kraju Wschodzącego Słońca była tak naprawdę głównym bohaterem tego tytułu. Cieszył się on tak wielką popularnością, że doczekał się 9(!) sezonów serialu aktorskiego oraz anime. Nie sądziłem jednak, że w 2024 roku przyjdzie mi przeczytać mangę będącą duchowym spadkobiercą SAMOTNEGO SMAKOSZA… z Supermanem w roli głównej.
Meshi oznacza po
japońsku gotowany ryż bądź posiłek. Wielu smakoszy z całego świata fascynuje
się kuchnią Japonii. Nawet w Polsce znajdziecie masę restauracji serwujące
dania z tego kraju. Jednakże prawdziwi smakosze wiedzą, że aby zjeść dobre
japońskie jedzenie, trzeba udać się do Nipponu. Jak się okazuje, do tej grupy
należy także nasz Clark Kent, który wykorzystuje godzinne przerwy na lunch w
Daily Planet na dość dalekie wyprawy po posiłek. Dla Supermana odległości (oraz
różnice językowe) nie mają aż tak wielkiego znaczenia.
Tom 1 SUPERMAN
KONTRA MESHI to siedem historii gdzieś z początków działalności Ostatniego Syna
Kryptonu. Jest już członkiem Ligii Sprawiedliwości (wyglądającej jak ta z
początku NEW 52), ale od dość niedawna, a Lois Lane wciąż nie poznała jego
tożsamości. W każdej opowieści udaje się on do Japonii, aby spróbować innego
japońskiego fast-foodu. Raz zabierze z sobą Batmana. Innym razem spotka
Aquamana, a gdzieś w tle będzie mu smutno, że Lois nie może z nim dzielić tych
drobnych przyjemności. Założy też Instagrama, aby dzielić się ze światem swoimi
odkryciami kulinarnymi. Gdzieś w tle pojawi się też Steppenwolf czy jakiś
Parademon.
Wszystko podane w
niesamowicie słodkim i uroczym sosie. Ze skupieniem przede wszystkim na miłości
do kuchni. Dużo daje też to, że Satoshi Miyagawa (scenariusz) oraz Kai Kitagou
(rysunki) doskonale rozumieją charakter naszego harcerzyka, który jest tu tak
niesamowicie ciepłą postacią jak się da. Nie wierzę, że to piszę, ale to po
prostu działa. I dawno nie miałem tyle zabawy z czytania komiksu o Supku.
Do tego
narysowane jest to wszystko naprawdę wspaniale. Superbohaterowie wyglądają
trochę jak miks ich wersji narysowanych przez Grega Capullo z ich najbardziej
znanymi wersjami filmowymi. Są też oczywiście niesamowicie ekspresyjni (jak to
w mangach bywa). A jedzenie… uhhhh… to jest rysowane z taką precyzją i
realizmem, że ślinka sama cieknie.
Wśród pochwał
warto wspomnieć też, że za tłumaczenie tej serii na polski odpowiada prawdziwy
wyjadacz oraz legenda polskich tłumaczeń mangi – Paweł Dybała. Dzięki temu nie
ma mowy o żadnych błędach, których niestety pełne były mangi Egmontu wydawanych
dawno, dawno temu.
Opisywana manga
absolutnie nie jest tytułem poważnym. Nie mamy tu do czynienia z odważną
reinterpretacją amerykańskiego herosa przez twórców pochodzących z innego
obszaru kulturowego. To po prostu fanowski list miłosny do Supermana i
japońskiej kuchni. I to cholernie dobry. Absolutnie wart swojej ceny.
Jeżeli szukacie
czegoś lekkiego, czegoś co pozwoli wam się rozerwać, nie zajmie dużo czasu, a
przy okazji może i nauczy czegoś nowego, to jest to tytuł idealnie dla was.
Superman (moim zdaniem) powinien nas jako bohater inspirować i wzbudzać uśmiech
na naszych twarzach. SUPERMAN KONTRA MESHI. ZAŻARTE STARCIE realizuje te
założenia w 150%
Komiks
otrzymałem do recenzji od wydawcy. Wydawca nie ma wpływu na moją opinię.
Komiks znajdziecie m.in w sklepie Egmontu oraz na ATOM Comics.
Po przeczytaniu (po angielsku) pierwszego rozdziału (który mnie jakoś nie zachwycił) już się bałem, że to będzie wtopa, ale powyższa recenzja nastawia pozytywnie i zachęca do sięgnięcia po pierwszy tomik serii :-) Dzięki! :-)
OdpowiedzUsuń