Jednych tak częste w ostatnim czasie zaglądanie do lat 80-tych ubiegłego wieku może nieco nudzić, ale w moim przypadku jest wręcz przeciwnie. Za każdym razem, kiedy kolekcja Hachette odkopuje jakiś fragment komiksowego świata DC z tego okresu czuję dreszczyk emocji. We wspomnianej dekadzie, czy to przed, czy po słynnym kryzysie, powstało tak wiele dobrych historii, że naprawdę warto zaserwować je polskiemu czytelnikowi. Dużo komiksów z tej dekady czytałem i chętnie z nostalgią do nich wracam, ale jest jeszcze wiele takich, o których słyszałem, lecz nie było mi dane się do tej pory z nimi zapoznać. Do tej listy zalicza się właśnie KRYZYS NA ZIEMI PRIME, gdzie zaglądamy do "drużynowego zakątka" dawnego DCU.
Kiedy dochodzi na nalotu japońskich samolotów na amerykańską bazę floty i lotnictwa w Pearl Harbor na Hawajach, USA siłą rzeczy zostają wciągnięte w Drugą Wojnę Światową. Prezydent Roosevelt tworzy elitarny, podlegający bezpośrednio jemu zespół superbohaterów, który pomoże strzec granic kraju przed napastnikami. Tymczasem z przyszłości przybywa złoczyńca znany jako Per Degaton, który chce wykorzystać zamieszanie związane z wojną i stać się panem całej planety. Część bohaterów zostaje przez niego uwięziona, a pozostali zrobią wszystko, aby pokrzyżować nikczemne plany podróżnika w czasie oraz jego pomocników.
Roy Thomas postanowił spełnić jedno ze swoich wielkich marzeń, nawiązując do klimatów ze Złotej Ery komiksu i tworząc przygody drużyny zwanej ALL-STAR SQUADRON. Po raz pierwszy zatem mamy możliwość poznania po polsku dwóch wybranych fragmentów z jego runu, a w kolejce czeka jeszcze jeden, który za jakiś czas ukaże się w ramach kolekcji. Omawiany atom składa się z dwóch różnych opowieści. Pierwsza przenosi nas na Ziemię-2 w roku 1941, gdzie superbohaterskie starcia z udziałem licznych postaci rozgrywają się na tle znanych wydarzeń z II Wojny Światowej. Zamaskowani herosi z jednej strony dążą do pokrzyżowania planów Degatona, zaś z drugiej aktywnie angażują się w zadania zlecone przez prezydenta, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańców i zapobiec eskalacji wojny na terenie USA. W drugiej historii powraca ten sam rządny zemsty Degaton. Z pomocą Syndykatu Zbrodni z Ziemi-3 przenosi się w czasie, manipuluje historią i ma za cel ponownie zostać królem/panem/władcą absolutnym całego świata, a najlepiej wszystkich światów. Jest to dłuższa opowieść, a w całą intrygę zaangażowane zostają All-Star Squadron, JSA oraz JL. Skaczemy w czasie, odwiedzamy różne alternatywne Ziemie, obserwujemy sporo różnych pojedynków, a wszystko zgodnie z planem kończy się happy endem. Pojawiają się również znane postacie i wydarzenia historyczne, co odbieram jako dodatkowy smaczek, często ciekawszy, niż główna intryga.
Na przykładzie tych ponad 200 stron dostajemy wgląd w to, czym emocjonowali się czytelnicy DC kilkadziesiąt lat temu i pewnie w tamtym konkretnym czasie można było z wypiekami na twarzy emocjonować się tym, co przygotował Thomas czy Conway, rzucając ulubionych bohaterów w wir różnych wydarzeń, bawiąc się czasem i ukazując całość na konkretnym tle historycznym. Teraz jest inaczej. Niektóre fragmenty wchodzą łatwiej, ale znacznie więcej jest tych cięższych do przyswojenia, dosyć topornych w odbiorze, a lektura zaczyna się dłużyć, można powiedzieć, że nawet męczy. Duży wpływ mają na to tak charakterystyczne dla komiksów z tego okresu bloki tekstu, jakie wyhamowują akcję i często skutecznie zduszają emocje. Dochodzą do tego specyficzne dialogi, archaizmy w wypowiedziach, powtarzanie się, gadanie do siebie i opowiadanie, co się widzi, co się robi. A poszczególne postacie zdecydowanie lubią sobie pogadać i opowiedzieć o swojej przeszłości, nawet jeśli nikt o to nie prosi. Niby człowiek nastawił się na coś takiego, ale i tak nie było łatwo przez to przebrnąć. Nie każdemu będzie taki styl pisania pasował.
Są odwołania do jakichś starszych zeszytów, co z jednej strony pokazuje, że scenarzysta ma sporą wiedzę i zależy mu na logicznym nawiązaniu do dawnych przygód JSA. Główny zły to taki standardowy i przewidywalny pod względem zachowania łotr, który pragnie władzy nad światem i wykrzykuje co rusz, jak jest potężny i co zrobi naszym superbohaterom. Wiadomo, że i tak jest skazany na porażkę, a wszystkie jego wyczyny można wygodnie wymazać z pamięci czytelnika oraz osób, jakie biorą udział w konkretnej opowieści.
Ilustracje to kawał solidnie wykonanej roboty, gdzie wszystko wydaje się dopracowane, wyraźne, realistyczne, łatwe do śledzenia. Dotyczy to zarówno licznych postaci, jak i wszystkiego tego, co możemy obserwować na ich tle. Takie uniwersalne rysunki, które nikogo nie powinny rozczarować, i które stanowią prawdziwy popis tego, co artyści mogli zaprezentować na początku lat 80-tych. Jak widać, było się wtedy czym emocjonować. Jednocześnie, ale akurat na to się trzeba było nastawić, warstwa wizualna jest już dosyć archaiczna. Pełno mniejszych kadrów, często zbyt mocno zarzuconych dymkami z tekstem i wszystko jakby na jedno kopyto, przez to nie ma plansz zapadających w pamięć i wyróżniających się na tle pozostałych. Solidna praca, ale jednak... nuda oraz monotonia od początku do końca.
Dodatki w tym albumie stanowią ciekawą, pełną detali wycieczkę w przeszłość. Znajdziemy tutaj szczegóły związane z przejściem Roya Thomasa do DC, jego wielkiej miłości do komiksów, marzeniu o stworzeniu serii z udziałem ALL-STAR SQUADRON, kulisy wyboru tego konkretnego tytułu i osadzenia akcji w tym konkretnym czasie. Spora dawka informacji, a do tego przytoczone w bardzo przystępnej i wciągającej formie.
Tom 68 to kolejne urozmaicenie i jak zawsze podkreślam, że tego typu zróżnicowanie jest w ramach kolekcji zawsze mile widziane. Fajnie, że i takie rzeczy od DC się na naszym rynku ukazują. Trzeba jednak szczerze przyznać, że nie jest to lekka i łatwa w śledzeniu lektura, a grupa docelowa omawianego zbioru jest raczej dosyć wąska. Przyznaję, że ja do osób czerpiących frajdę z tego komiksu akurat nie mogę się zaliczyć, gdyż przez dużą część mocno męczyłem się z zaproponowaną przez twórców formą, sposobem narracji, czy prowadzeniem fabuły. Jeśli ktoś gustuje w klimatach ze Złotej Ery, interesuje go szczególnie historia Drugiej Wojny Światowej, zabawy z podróżami w czasie i wędrówka po innych Ziemiach, a także nie krzywi się na myśl o zmierzeniu z archaicznym stylem pisania, to pozycja ta wydaje się wręcz idealna. Dla mnie to ciekawostka i tylko ciekawostka, do której raczej już nie wrócę.
---------------------------------
Następne tomy na liście Hachette (69 i 70) w Polsce to odpowiednio NIESKOŃCZONY KRYZYS: ZEMSTA I SUMIENIE (premiera 27 marca) oraz AQUAMAN: CZAS I PŁYWY (premiera 10 kwietnia). Ten pierwszy to wydarzenia z udziałem JSA i JLA, stanowiące pomost pomiędzy dwoma lubianymi przeze mnie eventami: KRYZYSEM TOŻSAMOSCI oraz NIESKOŃCZONYM KRYZYSEM. Z pewnością po ten zbiór sięgnę. Druga propozycja to z kolei początek runu Petera Davida, czyli jedna z lepszych rzeczy, jaka kiedykolwiek przydarzyła się komiksowemu Aquamanowi. Mam w oryginale, bardzo lubię i jak najbardziej polecam.
Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów ALL-STAR SQUADRON #1 - 3, #14 - 15 oraz JUSTICE LEAGUE OF AMERICA v1 #193, #207 - 209.
Autor: Dawid Scheibe
Dzięki za recenzję!👌💪 Podarowałem sobie ten tom,ale kolejne dwa mam w planie kupić. Czekam na recenzje 😉 Pzdr!
OdpowiedzUsuń