Mały powrót do przeszłości: W roku 1992 doszło do historycznego wydarzenia, jeśli chodzi o losy jednego z ziemskich Zielonych Latarników, których w tamtym okresie było (tylko) trzech. Tym razem sprawa dotyczy zdecydowanie najbardziej kontrowersyjnego z nich – Guya Gardnera. W pamiętnym 25 numerze serii GREEN LANTERN doszło do pojedynku na pięści pomiędzy Halem Jordanem i Gardnerem, w konsekwencji czego ten drugi przegrał, oddał swój pierścień mocy i opuścił tym samym szeregi Korpusu Zielonych Latarni. Wielu bohaterów świata DC mocno odetchnęło z ulgą po takim rozstrzygnięciu i wydawało się, że mają wreszcie problem w postaci GG z głowy, ale nic z tych rzeczy. Guy nie zamierzał tak łatwo pogodzić się z porażką i szukał sposobu, aby znów posiadać moc i być liczącą się postacią w DCU.
Całość można było przeczytać także po Polsku dzięki wydawnictwu TM-Semic, a konkretnie na kartach GREEN LANTERN 3/94 o powiększonej ilości stron. Niestety był to jednocześnie ostatni numer tej serii wydany w naszym kraju, która po zaledwie 10 numerach zakończyła swój żywot. Jeśli zastanawialiście się, jaki los spotkał Gardnera po pamiętnej bijatyce z Jordanem o sektor 2814, odpowiedź niesie ze sobą trzyczęściowa mini seria GUY GARDNER REBORN napisana przez Gerarda Jonesa, a zilustrowana przez Joe Statona. Ta lekka i dosyć zabawna opowieść rozegrała się latem 1992 roku.
Gerard Jones pokazuje bardzo wyraźne i z odpowiednią nutą humoru, że o ile Hal Jordan cieszył się dużym szacunkiem pośród kolegów, o tyle Gardnera tolerowano jedynie dlatego, iż dysponował on pierścieniem otrzymanym od Strażników Wszechświata. Bez niego postrzegany jest jako zbędne ogniwo, jako ten głupawy Zielony Latarnik ze śmieszną fryzurą i nic więcej. W JL Maxa Lorda może liczyć jedynie na ofertę nadzorowania monitoringu, czy też sidekicka dla jednego z członków zespołu. Guy stacza się na samo dno, czemu towarzyszy sporo zabawnych momentów, ale są też i takie, gdy przez chwilę można współczuć byłemu Latarnikowi w jego nieciekawej sytuacji.
W komiksie pojawiają się oczywiście członkowie Korpusu i Strażnicy, a także gościnnie takie postacie, jak Black Hand ze swoim gangiem, Goldface, głupiutki i naiwny niczym małe dziecko G’Nort, czy też znani z kart eventu MILLENNIUM – New Guardians. Nie znajdując pomocy u tych ostatnich, główna postać całego dramatu decyduje się na bardzo radykalny i desperacki krok, a mianowicie sięga po broń palną. Ale to nie koniec, gdyż Gardner idzie jeszcze jednak dalej i w poszukiwaniu nowego źródła mocy wyrusza do uniwersum anty-materii. Aby osiągnąć cel gotowy jest do wielu poświęceń, kłamstw, oszustw, podstępu. Jak pokazuje ta historia, czasem konsekwentne udawanie głupka ma swoje zalety i pozwala osiągnąć zamierzony plan, mydląc przy tym oczy innym. Ciekawy duet stworzony z Lobo (dostaje sporo miejsca w tym komiksie), wyprawa na Qward, sprowadzenie zagrożenia i widmo zagłady na Oa to jedne z tych elementów scenariusza, które pozwalają świetnie bawić się podczas przedzierania się przez kolejne strony. Jest dużo interesujących pojedynków, mnóstwo humoru, ciekawe zwroty akcji i finał, gdzie po stoczonym ciężkim pojedynku Guy zdobywa wreszcie to, na czym mu tak bardzo zależało - żółty pierścień należący wcześniej do Sinestro!
Ta mini seria stanowi prolog i punkt wyjściowy dla nowej, solowej serii z udziałem Guya, która wystartowała chwilę później. Tam też zobaczyć i przeczytać można, jakie konsekwencje zarówno dla członków JL, jak i mieszkańców Nowego Jorku ma fakt posiadania przez Guya nowego pierścienia mocy, który pozbawiony jest słabości związanej z żółtym kolorem.
--------------------------------------------
Zarówno zielony pierścień, jak i członkostwo w Korpusie, Guy Gardner odzyska dopiero po 13 latach, czyli wraz z nastaniem ery Geoffa Johnsa, a konkretnie na łamach mini serii GREEN LANTERN: REBIRTH w 2005 roku.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz